Pan Tealight i Strażnik Teksasu Nieskończonego…

„Dobra, wiedzieli, że takie rzeczy mogą się zdarzać. Wiedzieli, iż one stwory wielbione wszelako mogą się przedostać do ich zbiorczej mitologii, ale… żeby on? Serio? Dlaczego akurat on? Koleś z takimi mocami i wszelako wciąż jeszcze, no wiecie, jakoś tak, no czcony no!!! Czycony?

Cycony?

No wiecie, właściwie prawie jakieś tam bóstwo z onego telewizyjnego świadka, a jednak… przyczołgał się do nich siwy siwiuteński, stary, stareńki, wszelako kościsty, choć wciąż jeszcze jakoś tam sprawny, ale jednak, czas jego świetności, do której sam siebie przyzwyczaił, bo inni to wiecie…

Zapomnieli.

Znaczy nie no, w memach podobno wciąż się kręcił, ale jednak sam z siebie, to jakoś tak, no nie do końca. Wyglądał raczej zdechle. Naprawdę. A nawet… Pan Tealight pociągnąłby nosem, ale nie dość, że go nie miał, to nie musiał, więc wiecie… no wyczuwał jakieś takie, jakieś no… dodatki do jego cielesności.

Dziwne.

Plastyczne.

Mniejsza…

… nie oceniał, w końcu każdy miał jakieś swoje, wiecie, odchyły, więc… no może kurcze, może jednak, ale nie, niech będzie. W końcu, może coś Mikołaje z nim poradzą? No i te Hallołiny nadchodzą, więc… ekologiczna wystrojność okoliczności będzie. I to taka z hamerykańskim akcentem!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Jesień czy nie, to kurcze… nie wiem.

Na pewno wieje. Na pewno dynie przemijają powoli, na pewno… ech, te liście się złocą i czerwienią, do tego niebieskość morza wszelaka, masa ludzi nadal jest tutaj, wciąż jest… nie wiem ile jeszcze człek to wytrzyma, ale… co trzeba przyznać, to to, że w tym roku na Halloween sklepy się postarały. No serio. Ale tak, jakby się zmówiły lekko, bo wszędzie dość podobny asortyment. Widać, wiecie, widać taki tutaj monopol mamy i tyle. No ale, żeby nie było, jest. Znaczy no raczej tak było…

Ciekawe jak z asortymentem na Jul będzie?

Hmmm?

Się obaczy.

A jak się nie obaczy, to wiecie, będzie jak będzie. I tyle. Bo przecież raczej człek tego nie przeskoczy. Jedni zadecydowali, że ma nas zalać potok ludzi, inni uczynili niektóre miejsca na Wyspie takimi bardzo przystępnymi dla tych, co to wolą mieszkać gdzieś indziej, a tu mieć ino domek… lub zainwestować, a potem wynajmować, no i wiecie, teraz żałują. Znaczy nie ci, co kupili domki czy ziemię, bo to wciąż się opłaca, ale ci, którzy zezwolili na taki wykup, bo tak serio to teraz nie wiadomo czy ktokolwiek tu mieszka, ile z nich czasem ot tak sobie, wiecie, kłamie, a ile…

No cóż, kłamie zawsze.

I tyle.

Bopelspligt uczynił dla jednych wiele dobrego, bo se coś tam sprzedali, a dla innych, piekiełko i tyle. Czy dla całego ekosystemu dobrze to zadziała? A bo ja wiem? Ja tam już nic nie wiem i w nic nie wierzę, więc…

PS. Co do Halloween w Gudhjem, bo zapomniałam, to było jak zwykle. LOL

No ale…

Trzeba żyć.

Znaczy nie no, można oczywiście zrezygnować i człowiek na pewno o tym pamięta, ale jednak, na razie, może jednak no jakoś się da? Może w końcu człeka cud jakiś trzepnie i wsio będzie tak piknie i cudownie i ogólnie mówiąc doskonale? No wiecie, świat się będzie układał po człeka myśli i nie będzie tych progów zwalniających i innych bumpsów na drodze. I tak dalej…

… wiecie, prosto, cicho i łagodnie…

Jak one liście odpuszczające i opadające na ziemię. Wiecie, tak zwyczajnie niby, jak co roku, ale jednak człek ma te zmiany. Te wielkie zmiany w życiu, więc może jednak w końcu się ziści? W końcu… jakoś tak.

I człek, jakoś tak w październiku zaczyna naprawdę szukać tej jesieni.

Naprawdę. Pragnąć jej. I czuć ją… a jednak w tym roku drzewa wciąż zielone w większości. Trawy, ale to wiadomo, wiecie… u nas te trawy to wciąż są zielone zawsze. Jakoś tak. Zboczone takie, czy coś? No wiecie, jak można tak zielonym być rok cały? Pojedyncze liście na ziemi zachwycają onymi nasyconymi, czerwonymi, burgundowymi, złotymi i żółtymi barwami.

Ale to cuda!!!

Człek znowu targa toto wraz ze znalezionymi kasztanami do domu. I tak serio, no na co? Pewno, że można czasem sobie spróbować drzewko wysadzić, ale… no dobra, na wiele prób mam jedno. Serio!!! A tyle razy pchało się tego kasztaniaka w ziemię i nic. No serio. Zresztą, podobnie z szyszkami.

Znaczy z nasionkami z szyszek.

Ech…

Ale trzeba żyć marzeniem, że kiedyś się będzie miało ten las, więc próbować i próbować i próbować, co nie? Nie można się poddać, no chyba, że przestanie to nam sprawiać radochę, wtedy można. Bo bez radochy nie będzie efektów.

Smuteczek za to gwarantowany.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.