Pan Tealight i Wielki Opad…

„Nagle nadszedł i se opadł.

No wiecie, właściwie co Opad ma robić? W końcu ma jakoby jedno, jedyne przeznaczenie, więc zwyczajnie opadł. Początkowo serio się zastanawiał, wiecie, jak był jeszcze w powijakach i nie miał oznaconego ni to miejsca ni godziny, czy tak by nie dać nogi, łapy, czy płatka lub gradowej kulki i nie zostać na przykład tkaczem pajęczyn dla tych nowomodnych pająków, co to chciały wiecie…

… coś innego.

Bo od czasu Spidermana w Świecie Sieci źle się działo. Wszyscy przedstawiciele pajęczych rodów zebrały się i wspólnie ustaliły iż, trzeba kurna jakoś żyć. A muchy wciąż tłuste, a nawet ostatnio tłuściejsze, no i oczywiście, że są problemy z dzieciakami, co to za bardzo się opiją komarzych wydzielin, no ale, weźcie stuknijcie którąkolwiek nogą jako pierwszy, co tego nie robił za szczenięcia…

Nie ty Mario!!!

No więc niektórzy, wiecie, ci lepiej sytuowani i tłuściejsi, co to naprawdę nie musieli się zmieniać na jakieś norkowe życie, czy coś w ten deseń, ale jednak nie chcieli też być wiązani z tym kaleczącym mózgi filmidłem… i to kolejnym… Serio, to już „Mucha” była o wiele lepsza! Wiecie, ten Goldblum.

Ekhm…

No więc istniała taka posada i Opad ją rozpatrywał nim opadł…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Liście powoli zmieniają te swoje kolorki. Jak zwykle i krzaki i drzewa mają swoje własne timery i gdzieś moje pragnienie uchwycenia pełni wszelakiej barwności. No serio!!! Czy nie moglibyśmy się dogadać?

Ja bym bardzo wdzięczna była!!!

Szczerze!!!

Bo mi się tak marzy spektakularne zdjęcie, łączące i mgły jakieś i światło słońca i jeszcze poświatę dziwną od mchów bijącą i coś odbijające się w jeziorku i jeszcze może te drzew kształty i kamienie, i oczywiście baterię działającą przy sobie. I te liście nieopadniete. Niewywiane gdzieś tam…

No ale.

Czy będzie mi dane?

Ze spraw politycznych, przymusowo co roku ma być sprowadzonych 20 sobników. Ja już widzę te statki niewolników. Bez urazy, ale te ich próby sprowadzania ludzi tutaj mają naprawdę odwrotny skutek. Bardzo, boleśnie odwrotny. Poza tym, ekhm, bez urazy, ale co oni tu mają robić? Nie, nie każdemu wstarczy przyroda, granie w jebane petanke i jeszcze oczywiście ona depresja i dziwaczność ludzi, którzy wybrali życie tutaj.

Dlatego nagle lądują tu jacyś roszczeniowcy, co nie żrą dzikiego czosnku i dziwnie patrzą na tych zbierających patyki i kamyki… i nagle nie czujesz się już jak w domu i nagle coś masz na plecach, na zębie szpinak, którego nie widziałeś od wieków i…

… dziwnie jest.

A problem z uchodźcami, sorry, ale dlaczego mała wyspa ma nagle brać na swoje barki coś takiego. Ci ludzie zawsze uciekają do Kopenhagi. Potem próbują ich wyłapywać i zmuszać i ogólnie mówiąc cyrki są. Oni nie chcą natury. Podobnie est w Szwecji, daczego nikt się nie uczy na błędach?

Ważniejsze jednak, że most w Arnagerze jest skończony!

HURRRRA!!!

Zbierali na niego długo, budowali, no trzeba przyznać, że dość szybko, bo jakiś niecały rok, i w końcu skończyli. Jest! Nowy, wyższy, może o wiele, wiele, wiele mocniejszy, miejmy nadzieję. Może i jakoś takoś bardziej pewny, może dłużej wytrzyma, wiecie przez wieki… No pewno nie, ale jednak. Ja na pamiątkę mam gwóźdź ze starego i garść zdjęć sprzed roku i innych lat wstecz, które opowiadają teraz historię.

Dziwną.

Otwarcie wielkie pod oniec października. Pewno będzie imprezka, jak pogoda dopisze, jak nie dopisze, to wiecie, i tak będzie imprezka, ale może mniej łażenia po moście. Ekhm. I mniej pływania, to na pewno.

Tak serio, podglądaliśmy oną budowę kilkakrotnie i za każdym razem ten most unoszący sporą maszynerię metalową na sobie naprawdę mnie fascynował. Bo to tylko drewienka. Nie no, pewno, że bale wielkie i tak dalej, ale jednak, wiecie, to jak z metalowymi statkami pływającymi po morzu.

Ten sam problem… fizyka.

Rozumiesz ją, ale jakoś mózg twój nie do końca go przyjmuje.

Ciekawe, jak to jest, jak się wierzy, czy raczej jest się tego pewny, iż zmienia płaską jest? Może to rzeczywiście ułatwia egzystencję? Może trza się przerzucić na głupotę? Może jednak? Chociaż spróbować, może?

No nie wiem…

Chyba to nie dla mnie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.