Pan Tealight i Helo żywizno…

„Po prostu dużo.

Naprawdę dużo.

Ogromnie dużo.

Pan Tealight się nie spodziewał, wiedział, iż jest to możliwe, ale żeby ich było aż tyle. Głośnych, wrednych, dziwnie umęczonyh tym, że tutaj być muszą. Na rowerach, w samochodach, a nawet wędrujących z plecakami, co dziwnie budziło w nim jakieś pokłady współczucia, które dawno w sobie zakopał…

Wiecie, gorąco jest.

A oni tak się mrowili, pędzili, jakoś produkowali mimo opóźnień promów, mimo zatrutej morskości, wciąż ich było więcej… więc trzeba było wprowadzić do diety wędzonki i kiełbaski, no nie było innego wyjścia. Przecież nie wolno marnować świeżego mięska, ekologia przecież panuje…

Czyż nie?

A oni zawsze tacy zagubieni…

A Pierwotność Władcza powraca…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Czasem się zastanawiam jak wiele jest jeszcze takich miejsc, gdzie gdy ciemność zapada, to pojawia się też cisza i dziwny spokój. I taka jakaś pokręcona pierwotność, bo przecież wiesz, masz internet, ten świat się gdzieś tam kręci, wiesz, że się kręci, wiesz dokładnie, że on tam przeprowadza jakieś szaleńcze pląsy i dansy…

Świat.

Wielki świat.

On tam musi być, ale siedząc na chłodnym tarasie jakoś trudno w to uwierzyć. W oddali niezbytniej wiatrak i stary gaard, do tego niska zabudowa, lasek, rzeczka… gdzieś w oddali na morzu może kołysze się jakieś światło, może i nawet kilka… ale to sporadycznie. Wyłącznie w granicach większysz sztormów.

Wiecie, gdy tylko im się nie chce falować…

Ale poza tym w końcu jest ciemność. Taka, która nadchodzi w okolicach 22giej. I wykracza poza trzecią rano!!! Naprawdę… w końcu, jeszcze jeżeli akurat był dzień pochmurny, miejscami nawet z lekkim sprinklerem, więc… jest naprawdę nocnie. Nie no, pewno że to nie jest to co zimą, no ale, już jakoś cieszy.

I pozwala wytchnąć od onego palącego światła.

Nawet jeśli nie tak wrzącego, to jednak przerażającego jasnością.

Ale tak w ogóle… dziś na tapecie będzie Allinge. Słynne szczególnie w okresie Folkemodetu i wszelkich zabaw muzyczny, małego portu, sporej wędzarni, kilku sklepów spożywczych, jak Netto na przykład, jak stary sklep z pamiątkami, przesłodka uliczka prowadząca do rynku/portu… oczywiście stare wędzarnie, malutkie galerie, stara biblioteka… no wiecie, cała masa dóbr wszelakich. Są knajpki są lodziarnie i piękna zabudowa. Cała moc wąskich uliczek, w których można się zagubić i…

Oczywiście w tym okresie są i malwy.

I wiecie co?

Naprawdę warto zleźć z siodełka, wyleźć z auta i połazić. Tak zajrzeć w każdy kąt, choć to wkurzające dla mieszkańców, no ale… tak to juz jest. Znajdziecie gdzie nuegdzie małe stoiska i możecie kupić coś intrygującego lub smacznego, albo… wykąpać się. I to w kilku miejscach jeśli chodzi o Allinge.

Tak w ogóle Allinge to zlepek trzech miasteczek, ale rozbiję go na cząstki. Ono jest jakby miastem głównym a do niego doczepiły się Tejn/Sandkås – takie tam Międzyzdroje… i ozywiście Sandvig, który jest martwy poza sezonem. I posiada ogromne, naprawdę niesamowite architektonicznie wielkie hotele.

I małe domeczki. I jeszcze latarnię…

Ale o tym potem.

Wróćmy do Allinge.

Ciasnego strasznie teraz. W porcie kąpią się oni pływający. Ci bardziej obeznani odchodzą za wędzarnię i znajdują czadową w tym roku, malutką plażę. Naprawdę niesamowitą. Albo łażą między tymi ścianami żółtymi, odnajdują mikroskopijne ogródeczki, świetnie uformowane akacje i te niesamowite wisterie, i te domeczki i elemetny wszelkiej architektury…

I oczywiście sztukę.

Bo u nas sztuka jest zawsze.

Wszędzie rowery i te malwy drżące na wietrze nikłym i mocniejszym w powiewach. Oczywiście, że nie zapominam o najbardziej żołtym kościele na Wyspie, no ale! Naprawdę jest żółty. Aż świeci!!! A rzeźba przy nim, to jedna z moich ukochanych form. Wyraz, metafora, piękno samej kobiety ze skrzydłami jest po prostu powalająca… chce się przy niej usiąść i zostać… choć chce mi się też do sklepu. Mają tutaj ten cały Yunik. Bardzo dziwny sklep Naprawdę wciąż nie mogę go rozgryźć, a jego filii pojawia się u nas w Gudhjem sezonowo…

Fajne to… ale i dziwne.

Bo widzicie… z jednej strony kryształy i ciuchy, wsio takie jak 20 lat temu, gdy pseudo indyjskie rzeczy szturmowały półki, a z drugiej niezła biżuteria miesjcami, importy dla tych, co nigdy gdzieś tam nie dotrą… lubię to.

A poza tym?

Allinge to miejsce, gdzie jeździć należy ostrożnie i obejrzeć ryty naskalne. I tyle. I to chyba wystarczy, serio, szczegolnie że wciąż się rozbudowywują. Może komuś czarny letni domek z wybiegiem dla królików?

Albo coś na stałe?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.