„Moja własna, jedyna Babcia, dobrze wiedziała co się święci. Znaczy podejrzewam, że z początku miała nadzieję, iż w tym nudnym, trochę może dziwacznie zafascynowanym, gadającym do siebie dzieciaku, będzie tylko owa skromna normalność. Wytrwała w tym przeświadczeniu ponad 30 moich lat. Niestety tuż po śmierci swojego najstarszego syna wydało się. W ten sam sposób ja dowiedziałam się, że to nie tylko mi się te zwłoki materializują w różnych momentach życia. Iż nie tylko do mnie przychodzą ludzie w jakiś dziwny sposób ze mną związani… Babcia umiejętnie przemilczała swój strach w oczach, a ja żegnając się z nią wtedy, siedzącą przy piecu w starym fotelu, czułam, że to ostatni raz. Coż, z drugiej strony Dziadka też przede mną ukrywała. Żyłam sobie 18 lat w przekonaniu, ze skurczybyk nie żyje. Potem nagle się zobjawił i okazało się, iż tylko ja byłam taka durna, by trzymać się tego co mi mówiono.
Cała reszta tzw. familii Dziadka znała.
Pierwsze spotkanie? Cóż, no wystraszył się mnie. Jakoś tak działam na tych kochających procenty. Ale wtedy to było coś innego. Poczułam, tak wiem to dziwne i może mało skromne, ale to poczułam… respekt. Po raz pierwszy w życiu ktoś się mnie tak bał… Dziwne uczucie.
Władza.
Wiedziałam, że jest tym „wiedzącym”. Potrafiącym zakląć śmierć w lepione naczynia, ale… pozostało za mało czasu, a we mnie nie było chyba owej siły, ani odwagi, by uzmysłowić sobie pragnienie poznania. W końcu zmarł. Znaczy się tak mi się zdaje, iż tym razem na dobre. Przyszedł do mnie, ale tylko jako mgnienie. Nie wiem dlaczego… dlaczego nie pozostawił mi więcej wiedzy, a może znowu ktoś mi nie powiedział czegoś, co dla innych nieistone, dla mnie mogło być początkiem drogi, owym krańcem sznurka prowadzącym do motka?
Właściwie odpuszczam sobie wiedzę dlaczego ja… tylko nie rozumiem jednego. Dlaczego teraz tuż obok mnie pojawiają się ci, których mogłabym określić jako obcych? Nie łączą mnie z nimi więzy krwi, ani nawet jakiegokolwiek poznania. No nie znam tych zwłok, więc dlaczego przychodzą do mnie? Ja naprawdę wole trupy raczej bardziej zleżałe, forma very slim and no fat!!! A nie świeżutkie. I nie ładnie mi w krwistej czerwieni, no kompletnie do mnie nie pasuje, ani do twarzy ni do dupy, błękity wszelkie, to a i owszem, ale w zimie i tak nie chcą zamarznąć wcześniej, tylko przyłażą takie ciepłe, toczące jeszcze posokę, dudnące nie odeszłą duszą… Powszednie trupy.
Cóż, każdy ma jakieś problemy, nieprawdaż?”
Fabryce Słów, a w szczególności Autorowi, dziękuję serdecznie za książkę. Jak tylko skończę cykl opowieści o morderstwach z Północy zabieram się za ciąg dalszy: „Wergeld królów” 😉 Teraz „Kamieniarz”.
No i suprajs wczorajszy, cudny, nieprawdaż? 🙂 Od Cioci Rysi, której druga powieść już na dniach!!!
… kurcze ponieważ mam taką sławną Ciocię, to te autografy wiecie, chowam i będę milionerką 🙂
KOCHAM PIERNICZKI!!!
I KRÓWKI TEŻ 🙂 nie mówiąc o półmetrowej czekoladzie!!!
PS> Ogólnie jest źle, ale takie informacje trochę rozjaśniają… a może raczej przyciemniają to co boli i męczy 🙁 i tą cholerną bezradność!!!