„Bo tyle ostatnio się wydarzyło, tyle zaszło, że jakoś tak…
Jakoś…
Bo widzicie, zawsze o to chodziło. O jakieś prawa, o jakieś spisanie, ale żeby od razy rąbana konstytucja? Nie można było tak zwyczajnie, na serwetce wyhaftować tych dziesięciu przykazań, czy czegoś w ten deseń? By przecież stykło? Czy jednak nie? No dobra, to może dwanaście? Maks piętnaście!!!
Ale nie, Panu Tealightowi nagle się zamarzyła konstytucja. Że niby wiecie, tworzą społeczność właściwie państwo w państwie, ale jednak z odrobiną odmienności… oj pewno się najadł grzybków, może herbatka była zapóźniona w rozwoju? A może po prostu ona dziwna, zimna i opóźniona Wiosna… tak na niego podziałała? Bo przecież po co im konstytucja? No tak naprawdę. W rzeczywistości każdy wiedział gdzie jego miejsce, co może czego nie, a przede wszystkim, że inni mogą, a oni nie i tym podobne. Wiecie, nie tyle, że lepsi i lepsiejsi, ale raczej…
… że tak już jest.
Co nie znaczy, że nie znajdą kiedyś węża w kieszeni i nie zmienią swego postrzegania, na przykład we wtorek?
Ale naprawdę.
Konstytucja?
Taka wielka, z prawami, paragrafami, zakreśleniami, pieczęciami, podpisami i całą tą gracją wszelkiej kaligrafii? Po co?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
” Nie sądź, że jesteś kimś wyjątkowym.
Nie sądź, że nam dorównujesz.
Nie sądź, że jesteś mądrzejszy od nas.
Nie sądź, że jesteś lepszy od nas.
Nie sądź, że wiesz więcej niż my.
Nie sądź, że jesteś czymś więcej niż my.
Nie sądź, że jesteś w czymś dobry.
Nie masz prawa śmiać się z nas.
Nie sądź, że komukolwiek będzie na tobie zależało.
Nie sądź, że możesz nas czegoś nauczyć.
Nie sądź, że jest coś, czego o tobie nie wiemy. „
Tia… Janteloven.
„Uciekinier w labiryncie” by Aksel Sandemose. Gość, który kurde więcej miał wspólnego z Danią, a nagrody to w Norwegii ścigał. Trudno jakoś się od tego oderwać, gdy jest się tutaj. Przyznaję, że jeszcze nie czytałam, chociaż jako dzieciak na pewno zapoznałam się z literaturą tego pisarza. Wiecie, człek czytał co było, nie miał wybioru. Coś do niego dotarło, ale dusza za młoda była na więcej…
A już na pewno na pamiętanie tego prawa.
Ono się człowiekowi tu przypomina, a raczej Szwedzi mieszkający na Wyspie, no wiecie, ci sami, którzy mówią ci, że nigdy nie zostaniesz w pełni zaakceptowany, że zawsze będziesz obcy, że kobiet z Polski to już w ogóle tutaj nietolerują – co wciąż dla mnie jest szokiem, bom brzydal – to nagle pojawia się jeszcze to prawo. Po pierwsze się nie wychylaj. Po drugie chowaj. Nie śmiej za głośno, nie płacz za głośno, najlepiej nie oddychaj, ziemię całuj…
… kłaniaj się…
Tia, wiem, też się nie spodobałam.
Moje prawo trzeciego roku oczywiście się sprawdziło. Ludzie po tych 3 latach spędzonych tutaj non stop, budzą się. Nagle rozumieją, że to, co opowiadono im o Północy, jej idealności, jest tyko pijarem i ogólnie mówiąc bajką taką samą jak wszystkie Andersena, Niestety… czy chodzi o to, że w rzeczywistości Duńczycy wyzwolili się spod panowania religii niedawno? Czy o ich ciągłe uwielbienie USA i takiego życia… nie wiem. Nad tym powinno się, i pewno się, prowadzić osobne badania.
No ale…
Tak, lepiej nie, ale jednak… ha! I znajdź tutaj człeku złoty środek!!!
Ale lepiej nie!!! Respektujcie prawo ogólnej równości.
Kurna, no komuna no!!!
Historia przeraźliwie smutna, jeśli uświadomimy sobie, że biednego staruszka choć szukano, to nieznaleziono i leżał gdzieś przez ponad 2 tygodnie… tylko, gdzie leżał? Bo przecież był to czas ogromnego nalotu Turyścizny, która łaziła na spacery, więc… Może policja w końcu coś szepnie?
Może coś się wyjaśni…
Jedno wiadomo, można się zagubić na Wyspie, można się zgubić.
Można na zawsze.
Wyobraźcie sobie biednego spacerowicza, który natknął się na rozkładające się ciało. To mój wiekuisty koszmar, gdy nagle, podczas długiej przebieżki spacerowej zechce mi się siku. Wiecie, człek nie robi tego frontalnie na ścieżce, co nie, łazi szukać odpowiednich krzaków, by swoim białym tyłkiem nie straszyć ludziny. Nie żeby spieszyli się patrzeć, sorry, ale oni przecież też sikają, co nie?
Damy radę…
Ale co, jak tak nagle myślicie, że oj może pachnie dziwnie znajomo, ale siku ważneijsze, a tam zwłoki? Oczywiście, że dla rodziny to szok, ale ten, co znalazł szczątki też na pewno nie był radosny. Miejmy nadzieję, że nie szukał miejsca na siku, bo mogło się to dla neigo skończyć bardzo kiespko.
Ekhm.
Wciąż jednak intryguje mnie ta cała sprawa, bo co jak co, ale zwłoki nam się zdarzają, aczkolwiek nieczęsto. A jeszcze takie? Czy biedny człowiek jeździł rowerem dłużej, czy w końcu się zagubił – był chory – zakręcił? Jakoś mam nadzieję, że nie zginął od razu. Że chcoiaż miał jakiś fun z tego wszystkiego…
Ale co, jeśli to było morderstwo.
Oj mózg, ty to zawsze!!!
Kombinator z ciebie i tyle!!!