Pan Tealight i Bałwan z Zapłonem…

„No bo…

Dobra.

Miał zapłon serio opóźniony, serio, ale Pani Zima też przyszła dziwnie, jakby powtórnie w tym roku. Pojawiła się w kwietniu, schłodziła Wyspę, sprowadziła Północny Wiatr, wiecie, tego zboczeńca, co to uwielbia zaglądać ludziom w okna, podwiewać kiecki i wciskać się w miejsca…

… ekhm intymne.

Nawet śneigu trochę sypnęła. No czyste szaleństwo i rozpusta, ale Wiedźma Wrona Pożarta nie dała się nabrać na te jej sztuczki. Wiedziała, że to przecież ino chwilowe. Że co jak co, ale nie narobiła się Zima tego roku, czy też poprzedniego grudnia i wiecie, nie dała jej tego, czego ona potrzeboawała.

Zimna…

Śniegu.

Wiedziała, że to, ta anomalia, choć nie do końca, w końcu kwiecień plecień, co nie… no więc ona dziwność w powietrzu, zaraz zniknie. Zaraz przejdzie, rozwieje się i nasłoneczni. I tak dalej. I znowu będzie zbyt jasno i zbyt ciepło, ale gdy zobaczyła Bałwana, wiecie, lekkoducha, w słomkowej czpie, czapie nie kapeutku, w bandanie w kwiatuszki, kroczącego sobie spokojnie ulicą, to wiedziała, co musi zrobić.

Dogadali się szybko.

Duża zamrażarka stojąca, ale wiecie, no bez szufladek no, zresztą, takiego ciała nikt przecież nie zobaczy, a anwet jeśli, to jeszcze trochę miejsca zostało… późniejsza wymiana zimno-zimna i jedna opowieść dziennie…

… i już…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

I śnieg…

I zima?

No nie do końca. Ale rzeczywiście poprzedni tydzień nas zaskoczył. Nie dość, ze temperatury sobie spadły w pobliże zera i to w ciągu dnia, to jeszcze dodatko nas zaśnieżyło. Oczywiście, iż tylko miejscowo, w okolicach Almindingen i Hammershusa, ale jednak, wiecie. Się liczy. Śnieg. Kurcze. W kwietniu.

Na wiosnę.

Tutaj nawet zimą przecież go brakuje.

No ale… jakby co, nadal ochłodzenie. Podobno na kontynencie nawet mroźnie, ale co tam oni, u nas oczywiście orka. Znaczy naprawdę. Jest sobie traktorek i jeździ po polu. Powiem wam, lepsze niż jakieś tam Netflixy. No dobra, od pola dzieli nas i kawałek ziemi i droga i trzy rzędy krzaczków i jeszcze trawmik, ogródek, taras i tak dalej, ale jednak siedzi człek, albo stoi przy oknie, tudzież drzwiach na taras i gapi się na ono dziwo ze światełkiem. Wiecie, styl na ufoka, jak nic.

Dlaczego stary człowiek się gapi?

A dlatego, że za onym ustrojstwem, które traktorek za sobą ciągnie, niczym jakaś najświętsza procesja, unoszą się oczywiście i mewy i wrony, a i pewnikiem mniejsze ptactwo. Dalczego? bo nadal susza, a ten przynajmniej trochę ziemię rozrusza, co oznacza robale!!! JEJE!!!

Znaczy się jak nic dla nich takie KFC?

Co nie?

Powiem wam, że serio, mewy są może dla wielu wkurzające, wiadomo, srają wymownie, potrafią stanąć blisko i patrzeć jak jecie, czy na przykład wybierają mi skamieniałe rozgwizdy z doniczki i wynoszą mi je na taras. Nie wiem, czy brakuje im wapna, czy co, ale no nawet ich dziób im nie da rady. I w jaki sposób do grzyba jasnego, odnalazły te dwie bidulki w mojej zarośniętej tymiankiem doniczce?

No serio?

Jak, ja się pytam?

Ptaszydła, co jak co, ale naprawdę mamy tutaj aż nazbytnio inteligentne. Już nie chodzi tyko o wrony, wiadomo, że te to biją wszystko na głowę, ale te ich tańce na dachu, domaganie się jedzenia, to podchodzenie coraz bliżej, to patrzenie się, niczym powietrzne ryby… bo wiecie, wielkie dzioby, oczy po bokach… ciekawe co widzą jak patrzą tak na wprost? I czy w ogóle tak patrzą?

No wiecie…

Czasami?

Nie wiem.

Podglądanie ich to naprawdę szaleństwo. Bo przecież to tylko gapieie się, ale jestem naukowcem, da się to upchnąć w badanie dziwnego zachowania pani w wieku średnim, która nagle oszalała na punkcie pierzastych badziej… niż zwykle się jej zdarzało. Tudzież syndrom wroniego i mewiego zadziwienia? Da się przepchnąć jako praca z ramienia antropologii kulturowej, co nie?

Jak nic się da, gdy dorzucimy moje dzieciństwo.

Wiecie, podstawy muszą być!!!

A gapienie się?

No co ja na to poradzę, że one są po prostu niesamowite. I co najlepsze, dobrze wiedzą, że na nie patrzycie. Jeśli tylko zbliżycie się nazbyt, znikną. Pęd powietrza ogromnych mewich skrzydeł powala, ale nic to. Poczucie tego jest zwyczajnie niesamowite. Bo przecież mimo onego życia tak zbyt blisko człowieka, to przecież wciąż są dzikie ptaki. To one wybierają, czy pozwolą ci się spoufalać, czy nie…

Zwykle nie.

Ale czasem…

PS. Wielkie otwarcie naszego nowego portu, jakby ktoś był zainteresowany. Przemyt wliczony w cenę? A bo ja to wiem? Nic nie wiem.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.