Pan Tealight i Wiedźma Śpiąca…

„Tak… no wiecie, zmiana kariery czy może błahostka, vot jakieś tam mgnienie, zmiana w umyśle, atak przez alieny…

Coś się musiało z nią stać, bo przecież tak sama z siebie Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki nie chciałaby zostać rąbaną śpiącą dziunią w zawsze gotowym makijażu, znaczy Śpiącą Wiedźmiewną. Zawsze w odpowiedniej piżamce, ready for her prince i tak dalej. Wiecie, oną wciąż czekającą. Oną zawsze mającą nadzieję, oną zawsze, po prostu zawsze będącą na miejscu, na którym miała być…

… ale jednak, jakoś tak chciała zasnąć i nie wracać do tego świata. Jakoś tak chciała nie wyłazić ze snów, jakoś tak na zawsze w nich zostać, bo nawet horrory były jakieś takie prostsze niż to wszystko, co działo się ostatnio.

Niż to wszystko.

Zwyczajne, codzienne, chociaż może w jej przypadku i wcale, ale wcale to nie mało dziwne, czy pokręcone, ale jednak, jej. A może nie tylko jej? Może po prostu było JEJ zbyt wiele na tym właśnie świecie? Może ten świat byłby lepszy bez niej, a sny by ubogaciła? A może, po prostu tamte senne światy potrzebowały wyłącznie jej obecności. Bycia obecnością, bycia tą, która widzi, klaszcze i się śmieje w odpowiednich momentach? Bo przecież też i tak mogło być, czyż nie?

Mogło?

Ale jednak…

Śpiąca Królewna bardzo pragnęła mieć nową uczennicę… stara zasnęła i odmawiała budzenia, niektórzy nawet twierdzili, że przechodziła już mumifikację własną, więc… Wiedźma Wrona była jakby mocno pod ręką.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Okay… to jak tam Nowy Rok?

Gotowi?

A może olewacie to wrzącym moczem? No wiecie, bo można. Można nie panikować, można nie myśleć i ogólnie schować się pod stołem, ale walcie się, pod moim stołem już nie ma miejsca, schowałam się tam z kocem i herbatą.

Bo wolno mi.

Ale nic to.

U nas oczywiście w sklepach one dziwaczne kapelusiki i te tam różne wystrzałowe sprawy. Nie mam pojęcia po co to komu, no ale. Widać jest zapotrzebowanie. A może po prostu chcą je stworzyć? Nie wiem. Czy ktoś tu martwi się o zwierzątka? Jakby to powiedzieć… a może byście się zaczęli martwić o ludzi z różnymi problemami psychicznymi, jak ja, którzy to muszą brać więcej barbituranów by w ogóle przetrwać ten cholerny czas? No serio? Ktoś współczujący?

Anyone?

Nie widzę.

Kiedy to zwierzątka są zawsze bidulki, a ludzie to już nie. A szczególnie baby. No nie, baby to zawsze są złe i mają przesrane. No wiem, że one są bidulki, ale ostatnio te najazdy na babskość, kobiecość i tak dalej, zaczyna bić na ryj średniowiecze, Inkwizycję i w ogóle wszystkie te czasy.

Serio.

I tak, wiem, że to kobiety kobietom najczęściej, ale…

Faceci też.

No ale.

W czasie przedświątecznym w miejscach wszelakiej pracy modne są bardzo spotkania. Wiecie, julefrokosty wielce tam żerte i tak dalej. Ale niewielu wie, że podobnie jak w każdy piątek po robocie, ludzie spotykają się w robocie w piątek, czy tam inny ten dzień przed świętami, ostatni dzień pracy i jedzą rybisko. I wszelakie szamają piękności kuchni duńskiej, morskiej, czy też wiecie…

Innej.

Oczywiście mało kto dba o to, by nie pić i jechać, ale u nas to chyba kurcze norma. Niestety. A raczej… HOW COULD YOU DANMARK?!!! No cóż, powiedzmy sobie szczerze, obecnie chyba każdy może mieć prawko, więc każdy je ma. No dobra, ja nie, bo nie dość, że ślepam, t jeszcze mocno dziwnam i nie lubię ludzi za mną, przede mną i tak dalej… no w ogóle żywych słabo trawię.

Martwi są lepsi!!!

No ale… siedzą sobie ludzie na onych spotkaniach, czasem śpiewają, jedzą oczywiście, a potem wracają do domów i albo jadą do domów własnych, albo rodzinnych, wiecie spotkać tych wszystkich kuzynów, których niecierpią… albo, po prostu zostają w domu samotnie. Bo samotność na Wyspie jest jakaś taka normalna. Może i ludzie lubią się gromadzić, dla ciasta i kawy, którą kurna teraz dają wszędzie… nie wiem czemu, może to taka kontrowersja wszelkich spółek?

Hmmm…

No ale… samotność.

Co w niej złego? Poza tymi, co naprawdę czują oną potrzebę macania, wdychania i przytulania, to dlaczego tak bardzo gromimy samotność z wyboru? Ja tam lubię być tylko we dwoje albo tylko sama ze sobą… wtedy jest nas co najmniej trzy i zawsze potrafimy się ze sobą pokłócić, więc…

Jak to jest z samotnością w czas świąteczny? Bo ja nie miałam ni stołu ni 12 potraw ni o czasie prezentów ni nawet pierogów. Chociaż akurat pierogów bym zjadła, trzeba będzie poszukać w Szwecji następnym razem. Bo przecież pierogi nie są tylko w święta!!! Ogarnijcie się ludzie! I tak byłam i samotna i we dwoje. I wiecie co… nie rozumiem. Nie ślinię się pod oknami wielkich rodzin.

A może już nie…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.