„Bez wszelakich barier.
Bez znaków stop.
Bez definicji, bez wszystkich tych NIE WOLNO, NIE RÓB, POWINIENEŚ BYĆ INNY W TYM WIEKU ci nie wypada, STÓJ, IDŹ… ale gdzie obcasy, makijaże i chciwość, zawiść ślepota na ból, smutek nad opadłym piórem…
Wiecie, takie proste, logiczne, prawdziwe i naturalne. Nie żeby komuś szkodzące, bo przecież nie wszystko dotyczy wszystkich… chociaż drzewa, prokreacje i smrodzenie tak, ale bez ograniczeń jak uśmiechanie. Jak rozpieszczanie siebie. Jak nucenie, marzenie, wzdychanie, gdy taka wola. Jak na przykład, czy kogoś obchodzić winno, czy komuś szkodzi jedzenia obiadu na kolację i kolacji na śniadanie poza jedzącym i to szykującym? Gdy ktoś myśli, nie zawraca innym łba zakupami, to przecież nie szkodzi. To przecież można, może i trzeba?
Bez ograniczeń marzenie, śnienie, a gdyby tak… no właśnie, zasnąć jak ona Śpiąca Królewna i żyć tylko w tym śnie, zmieniającym się, nie do końca zdatnym do opanowania, ale jednak… tak wygodnym, tak dobrym, choć czasem strasznym. Albo chodzenie na bosaka? Że ktoś nie zarobi na sprzedaży butów? Ale przecież dlaczego bez ograniczeń i ciągle każecie mi nagradzać i dopieszczać innych…
A co ze mną?
… więc bez ograniczeń.
Dostrzegać siebie.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Szarość…
Naprawdę ludzie nie doceniają szarości. I nie mówię tutaj o wystroju wnętrz, czy ciuchach, bo szarość wszelaka i jasny grafit zdają się być aż nad podziw popularne, to jednak jeżeli chodzi o pogodę, to wielce be i awful!
W ogóle zdaniem wszystkich prawie, szarość i deszczowość powinna być zbanowana. Ona deszczowość, usypianie, wszelakie znaki ciała, które kierują nas ku kocom, napojom ciepłym, ogniom wszelakim albo na przykład pieczeniu ciasteczek… powinna być zakazana. Ale naturze nie możecie tego powiedzieć. Serio. Jak ktoś próbuje, szybko obrywa po tyłku. Bardzo szybko.
I bardzo mocno i boleśnie.
Nie pojmuję w jaki sposób ludzie nie rozumieją, iż świat chce im coś powiedzieć. Najpierw pieją nad życiem w średniowieczu, czy tam jeszcze wcześniejszych wiekach, czycą je i całują w zadek, a potem nagle, gdy mówisz, że zimą ciało może jednak zmusić was częściej do odpoczynku, to nagle jest… że wielce nie. Że jak to. Wszyscy tacy świadomi, a natura im obca? Nie pojmuję…
… nie pojmuję tego świata.
Ludzkiego onego.
No ale, żyć trzeba jakoś. Tak, oczywiście wszyscy mamy zajęcie. Robotę wszelaką mniej lub bardziej lubianą. Rachunki i takie tam, zachcianki i pragnienia, marzenia i tak dalej, ale jednak, jakoś nie dążymy ku nim. Zamykamy się w bombce o imieniu NIEMOGĘ i oglądamy telewizję. A raczej wy oglądacie. Bo ja nie mam telewizji. Ale za nią płacę. Wiecie, taka durnota państwowa, masz internet bulisz za TV… ludzie krzyczą, ale kto by tam maluczkich słuchał?
No kto?
I dlaczego… to ino maluczcy…
Ale, ucieknijmy od codzienności. To w końcu czas świąteczny, czas przejścia, czas wszelakich zmian i postanowień… a walić to! W końcu każdy sobie może ustalić datę na świętowanie i olać to, co się dzieje!
Naprawdę!!!
Nie rozumiem dlaczego każdy myśli, że musi. Że jakiś miecz nad nim wisi, że są na mecie jakieś nagrody, no i, że w ogóle kurna jakaś meta w tym wszystkim jest. Sorry, ale poza zgonem, który nas wszystkich będzie dotyczył, to raczej nie ma niczego takiego. Są bitwy i walki, wygracie je, lub przegracie i tyle. Na przykład może zamarzy się wam ubiegać o obywatelstwo innego państwa? Bo widzicie, kochacie ono państwo, ma Królową, a to już 100 punktów do własnej zajebistości oraz zajebistości terenów państwowych, no i w ogóle, kochacie ten kawałek świata…
Wiadomo, że każdy ma własne powody. Ale, jeżeli chodzi o Danię, to nie polecam. A raczej polecam:
1. Urodzenie się w Danii, z ojca i matki duńskiej od kilku pokoleń i wyrażenie pragnienia od początku płodowego, że chce się tu żyć.
2. Kasa… Podejrzewam, że jeśli się ma kasę, to można wiecie, po znajomości. Bo tutaj wiele rzeczy i zakazów można ominąć czy osiągnąć dzięki kasie. więc pewno i to. A raczej na pewno. Jeszcze jak macie znajomych w lepszych sferach, to na pewno.
3. Jako zwykły człowiek możecie się ubiegać, ale pamiętajcie, że to kosztuje wiele duńskich dublonów. Najpierw zdajecie dwa pisane egzaminy w stylu matury. Bardzo dziwnej, podstępnej i pokrętnej, Potem jest test z książki, którą trzeba wykuć na pamkę. A potem jest jeszcze ustny. Ale, jeśli myślicie, że już koniec, nic bardziej błędnego. Bo egzaminy mają best before, no i musicie od razu wysłać podanie o obywatelstwo, które to… ech, ma mieć numer, ale nikt nie wie jaki, i czy w ogóle… no tak, wysyłacie. I już tylko zostaje wam modlenie się o pozytywne rozpatrzenie waszej sprawy, co może trwać kilka lat.
Jeśli wydaje się wam, że o tam, poczekam, to pamiętajcie, że o to wszystko w punkcie 3 ubiegać możecie się po 10 latach życia tutaj plackiem oraz… macie buźki, znaczy no rączki całkować, no… jest afera. MUSICIE potrząsnąć łapą borgmestera jeśli już dostaniecie ono obywatelstwo, bo inaczej wam je odbiorą. Jeden odmawiał i teraz jest takie PRAWO!!! Serio!!!
Dla tych, co planują to na przyszły rok, radosna informacja: już wiadomo, że podwyższone zostaną opłaty o kilka tysięcy dublonów duński.
Cieszcie się.
Nie wiadomo, czy ci, którzy zdali w tym roku i już wysłali papierki nie dostaną kwitka z napisem: dopłać… no wiecie, and be merry!!! Znaczy God Jul! Chociaż kto go tam wie czy God czy nie będzie, jest czy był.