Pan Tealight i Pan Siąpiel…

„Przylazł.

Rany, zawsze ma w worku te chusteczki, wiecie, takie haftowane, szmaciane, posklejane, ale z monogramem, żeby nie było. Kraciaste i takie całkiem białe… batystowe? Chyba tak na to drzewiej mawiano, więc… i jeszcze te błękitne z haftowanymi stokrotkami i jaśminami i jeszcze czerwone w choineczki i bałwanki, jakby miał smarkatki na każdą porę roku, każdy miesiąc, a nawet może i dzień tygodnia? Pierun wie, przecież nikt nie będzie mu grzebał w tym dziwnym worku. Wiecie, no worku, takim nieprzemakalnym, ale radośnie różowym w czerwone muchomorki…

Co jak co, ale braku barwności mu nie można było zarzucić.

Na początku myśleli, że on to ona zaraza, tylko wiecie, inna taka. Specyficzna całkowicie. Prawie jakby nie chciał nikogo urazić, zarazić, sprzedać siąpiącego nosa, oklejonych dziurek, oczu zaropiałych, kaszlenia, kichania, sarkania, dudnienia w płuckach, bólów wszelakich… jakby naprawdę chciał się tylko tutaj schronić i kichać sobie w spokoju. I smarkać w te swoje chusteczki, które ubrana w ochronny strój jednak z Wiedźm z Pieca prała mu i suszyła przy kominie… wiecie, by tylko odgonić wszelkie bakcyle smoczym pierdem. Bo Smok w Kominie, co to się smoczycą okazał, doprawdy potrafił odczynić wszystko. Może tylko poza tym…

… poza tym, co ostatnio działo się Wiedźmie Wronie Pożartej.

A bardzo źle się działo.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Zatrzymujesz się przy kamieniu…

I modlisz się.

Bo tutaj jakoś tak, kościoły to budynki, które się zasiedla, w których czasem biją dzwony, czasem coś się dzieje, ale tak naprawdę… czy są ważne? No stoją. Stoją w miejscach, które wskazały małe, magiczne stworki. Dziwne? Życie łączy się na Wyspie nie wykluczając siebie na wzajem. Kompletnie. Stare boskości, wiary i tylko przywierzenia jakoś zostają, może pogniecione, może często zakurzone, ale jednak…

Podobnie z kościołami.

Tak, odmalowane, odnowione, ale jak większość zabytków.

Zabytkowe.

Czasem coś się dzieje, ale czy naprawdę są boskie? Bardziej boskie zdają się drzewa rosnące dookoła nich, to morze, które widać z wieży, ten wiatrak, tamto pole i kurhan, na którego środku stoi krzak. I jakoś tak, jest dobrze. Poprawnie. Zgodnie ze wszystkim. Nikt nie krzyczy. Nikt się nie przepycha. Skrzaty spokojnie przezimują pod dzwonem, a inne zadekują się w jakimś gaardzie.

Wiara…

Tutaj chyba się już nie wierzy. Po prostu się wie. Wiecie, wie że wiatr może sprawić, że ludziom odbija. Wie, że spacer daje siły. Że oczywiście kamienie są super. I chociaż czasem trochę dwie osoby się nieznające mogą być lekko skrępowanie rzucając płatki przy tym samym kamieniu, bo wiecie: co kto powie, zrobi i może jeszcze na YouTube’a puści… ale, jakoś leci. Naprawdę. Dlatego najfajniej, jak się to wszystko robi w samotności. Tak po prostu, ma się to tylko dla siebie…

Wiarę?

Wiedzenie?

Wiedźmienie…

Pieta, czyli Hellige Kvinde jest dość popularnym kamieniem do takich obrządków. Nie chodzi tylko o grób, ale o to jak ona sama wygląda. Właśnie jak matka, która straciła syna, albo kochanka, której drugą połówkę wyrzuciło morze. Która właśnie zrozumiała, że jej bajka się skończyła i to w taki sposób, o jakim nie pisały żadne książki. O jakim nie krzyczały żadne strony…

… straszny…

Kamień u jej stóp, wystrzępiona głowa. Smutek, ale też czas przejścia. Decyzja, czy żyć dalej, czy jednak nie. Bo taką decyzję też czasem trzeba podjąć. Można podjąć… a czasem nie ma wyboru.

Legenda głosi, że niepozdrowienia kamienia przynosi smutek, klątwę, złe wszelkie działania i tak dalej, więc… nie omijajcie tak o prostu stojących kamieni. I pamiętajcie, że skrzaty i trolle kochają słodycze. Ale nie tylko. Najbardziej fascynującym znaleziskiem była chyba butla piwa zostawiona skrzatom razem z drobiazgami kwiatowo-jedzeniowymi. A kilka dni temu HK dostała mały kamyk z wymalowanym skrzatem.

Cudownie!!!

Oto czas, gdy Tubylcy przejmują Wyspę.

Choć na chwilę.

I ostatnio… ostatnio się zastanawiam jak żyje reszta świata. Jak oni to robią? I czy ja w ogóle jeszcze rozumiem resztę świata? Wiecie, oną metkową, a nie noszącą co jest do końca, aż spadnie, zedrze się, spłynie z człowieka. Na pewno nie umiałabym się już ubrać. Być czymś takim wiecie, codziennie ludzkim w Polsce. W Danii i Szwecji ujdę, bo przecież tutaj jakoś tak to wszystko nie ma znaczenia. Ono zewnętrze. Kurtka, torebka. To wszystko to tylko rzeczy potrzebne by przetrwać, nie zmarznąć, przenieść pyrki ze sklepu do domu itp. Chociaż Duńczycy przecież kochają blichtr i metki. Ale chyba bardziej oni Kopenhascy. Wiecie, ze stolycy!!! LOL

Ale, czy tak nie jest wszędzie?

Z innej strony, tutaj panie po czterdziestce noszą krótkie gacie i mają to gdzieś, a w Polsce podobno nie… hmmm, chyba tak bardzo już mnie to nie obchodzi. I chyba lepiej, żebym nie siała zgorszenia w tamtym kraju, co nie? Ja dymię pod kościołami!!! A jeszcze katolickimi, to wiecie, w obrębie kilometra!!!

Byłby czad!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.