Pan Tealight i Wietrzne Nasionko…

„Przyleciało, wylądowało i postanowiło zostać.

Próbowali je wyeksmitować sprzed Białego Domostwa i magią i szpadlem, i ogniem i kwasem, ale nic nie podziałało. Ni magia, ni działania bardzo ziemskie, nudne i ogólnie mówiąc sprawowane w gumowych rękawiczkach. Ni łzy czy krzyczenie. Ni prośby, błagania, czy groźby. No zakopało się i zaczęło…

Kiełkować.

Naprawdę kiełkować.

Wiecie, te dziwne, alienowate, miękkie, dzielne choć wilgotne, lekko śluzowate też, białe macki wypuszczać coraz dalej i dalej, i dalej. Ale w górę nie rosło w ogóle. Ni drzewo ni krzak ni kwiatek czy inna roślina. Że zaczęło się to wszystko dość wczesnym latem wszyscy obwiniali suszę. Wiecie, no w końcu ktoś się zlitował i zaczął je podlewać, pewno Wiedźma Wrona Pożarta, bo z niej taki miękusz, chociaż udaje, że nie… czasem aż za dobrze udaje i obrywa… No ale, pewno ona. Na pewno ona, bo kto inny. Część po pierwszych miesiącach zaintrygowania zwyczajnie zarzuciła obserwację nasionka. Inni znowu w ogóle mieli je gdzieś…

A potem nasiono zniknęło.

I już nikt nie wiedział o co chodzi, czy też chodziło… bo widzicie, macki zostały, zakończone łapkami, długie, oplatające Wyspę, ale Nasionka nie było.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Ostatnio na Wyspie hejtu tyle, że…

No ale, nie że coś, ale nosz kurna mać!!!

Po pierwsze oczywiście promy.

Nie oszukujmy się, nowy przewoźnik daje dupy na całej linii. Molslinjen, które chce się nazywać Bornholmslinjen, ale ostatnio odebraliśmy im oną nazwę… nie żeby sie przejęli, czy coś… po prostu mają nas gdzieś. Coś w rodzaju: chcieliście tańsze bilety, to nie narzekajcie, że promy nie pływają, że łaskawie wam dajemy jakieś zniżki, że przecież podstawiliśmy prom a to, że auta wychodzą z niego w formie mocno skażonej i bitej, to już nie nasza wina, tylko wiecie, no… wasza…

Jakakolwiek gorsza – w znaczeniu wietrzności – pogoda, od razu oznacza brak połączeń. Jedyny dobry prom, PA, nie może załatwić wszystkich połączeń. Nie da się. Po prostu. A dwa najlepsze przecież sprzedano, więc… chyba naprawdę nikt nie docenia Bałtyku. Nikt nie słucha marynarzy? Serio? Informacja od przewoźnika, że ICHNI kapitanowie muszą się nauczyć pływać, gdy jesteście na promie, to jakoś wiecie, nie pomaga. To nie jest jakiś nowy przewoźnik. To ktoś, kto zatrudnił ludzi kiepskich, niewykształconych i niedoświadczonych, chociaż podobno pływających na tym akwenie…

… chyba…

Po kiego pozwalnialiście tych najlepszych? Starych pracowników? Po kiego nie używacie słowa PRZEPRASZAM?!!! Dlaczego od razu przybieracie nazwy i definicje, które nijak się do was mają? Nie wiem. I nie wiem, czy to kiedykolwiek się zmieni. Jest nie tylko źle, jest już gorzej i coraz gorzej, tym bardziej, że wchodzimy w ten okres, kiedy fale są większe i na przykład polskie jednostki zapychają Ystad i PA już nie może z niego wypłynąć. I wszystko staje. I przewoźnik ma was gdzieś.

I to wam powie!!!

Po drugie…

Lipna sprawa.

Znaczy wiecie, sprawa lipy. Pamiętacie, jak ludzie walczyli o drzewko na rondzie… no więc po tym jak przed wakacjami, nocą je usunęli, po stawianiu krzyży i gnomów, teraz stoi na tym rąbanym rondzie sztuka. Znaczy ja jebię, jaka sztuka, po prostu model architektoniczny, lekko skrzywionego rundkirka. I tyle. Mają dodać drzewka, podejrzewam, że z plastiku, bo to cholerstwo jest gigantyczne!!! I tak, używam takiego języka, żeby nie wyjść z domu z siekierą, którą bym to rozwaliła.

Na nasze nieszczęście nie dość, że to wygląda dość solidnie i jest naprawdę gigantyczne, co aż się prosi o wypadki, o turystów włażących na główną drogę, o krew i flaki, to jeszcze dodatkowo nawet jeśli ktoś to podpali… my będziemy musieli za to zapłacić, bo przecież to jebany prezent!!! Kuźwa no!!!

Wiecie, co jest najgorsze?

To, że z tych cudownych prezentów, które zaczęły się od szrotu na wjazdowym rondzie – metalowy koszmar, który rdzewieje… przez ten model koszmarny… teraz szykuje się nam jeszcze trzecia „rzeźba”. Czy tam przejaw ohydnej, narzuconej, koszmarnej i jak zwykle „nienaszej”, sztuki. W języku wszystkich GÓWNO zasłaniające drogę lub naturę. W języku tych, którym posmarowano, bo sorry, jeżeli na początku się nie zgadzali, a potem nagły nastąpił zwrot sprawy, to ja jakoś nie wierzę w sztukę… więc, wzbogacimy się jeszcze o bryłę cementu.

Czy tam betonu raczej, no przecież, kobieto!!!

Wyspa zawsze była wykorzystywana przez tych co żyją poza nią. Zawsze wykorzystywana w brzydką stronę i wiecie co, powiem tyle, autor pierwszego „dzieła” już nie żyje. Ja bym przemyślała udział w czymś takim!!! Po drugie, ZAWSZE uznaje się ludzi, którzy tutaj żyją i w większości tworzą – nie oszukujmy się, to wyspa, więc twórców na milimetr sześcienny masa, tak takie miejsca działają – za niegodnych, za tych co winni pokłon onym bożkom i tych, co kompletnie się nie znają na sztuce, więc jak się nie podoba, znaczy to, że zwyczajnie się nie znają na wyższych sztukach… blah blah blah.

No więc…

Brok brok brok…

PS. Ustawili też ramkę instagramową w Rønne. Jakbyście byli zainteresowani #weloverønne LOL

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.