Pan Tealight i Kaszaloty…

„Przypłynęły…

Nie robiły tego od wieków, a przynajmniej od czasu jak to Pan Tealight pamiętał, czy raczej, jak to sobie gdzieś tam zapomniał. Po prostu zwyczajnie raczej kompletnie nie mógł sobie przypomnieć onego dnia czy nocy, czasu, w którym taka ich gromada – każdego w kształcie coś między wielorybem a manatem – pojawiła się w okolicach Wyspy. Taka wielka, gigantyczna grupa.

Głodna grupa ze specyficznymi wymaganiami żywieniowymi.

Bo widzicie, by pojawiły się Kaszaloty, osobniki uskrzydlone w poezję śpiewaną, ale wyłącznie zdobioną ogólnie zwanymi „brzydkimi słowami”, morze musiało być zimne, powietrze ciepłe, a w menu Ludziny winna była przeważać specyficzna mieszanka pokręconych dań. I jakoś tak widać, no tym razem załapało. Zaklikało i ogólnie mówiąc, w końcu mogły się posilić…

Ale by mogły się posilić ofiarą, ona winna była najpierw wysłuchać onych rymujących się sprośności – Kaszaloty nie uznawał białych wierszowań – a z tym było trudno. Bo widzicie, choć nikt nie wiedział co tak grało w tej diecie, że Ludzina taka smakowa akurat w tym sezonie była, to wszyscy z Białego Domostwa z dziką fascynacją obserwowali one zwierzątka, piejące, treląc i rymujące, a potem dziwnie zaskoczone tymi pudełkami w rękach osobników zwanych pożywieniem. Całkowicie niezaskoczonych, niezainteresowanych i ogólnie mówiąc „wdupietomających”,

Tak… dieta dietą, ale świat się zmienił.

Może i mocniej niż wszyscy myśleli.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Mewy.

Co roku wraca problem mewowy. Nie wiem dlaczego, nie umiem tego zrozumieć i serii chyba już nawet nie próbuję. Nie zauważyłam zwiększenia populacji ptasiej w żadnym wymiarze. Wprost przeciwnie. Mniejszych ptaków jest mniej, a większe raczej też dziwni bardziej sporadyczne. Ale pewno, jeżeli jecie w miejscu bliskim wody, tudzież włazicie na skały jak mewy gniazdują, możecie się spotkać z agresywnością ptasią.

I to jest normalne!!!

Prawda jest taka, że ludzie sami karmią ptaki. Przyznaję się do winy. Nie oszukujmy się, mewy i wróble, wrony i wszelkie corviksy po prostu jedzą to, co ludzie. Proste. Nic nowego. Dodatkowo ludziom to się podoba, więc… no i restauracje nie sprzątają od razu, więc mewy mają ułatwioną wyżerkę. A jak już dzieciak sam podstawia loda, to co się dziwić, że mewa sobie go zabierze. no sorry, sam daje.

A rodzice, to gdzie?

Bynajmniej… mewy to część morza. Krzyczą i warczą, ale są niesamowite. Warto na nie popatrzeć, warto je poznać i zrozumieć dlaczego w wielu morskich legendach są tymi co noszą dusze rybaków. A tak, nie tylko albatrosy takie mają moce. I sorry, ale czy Wyspa nie miała być i bright and green?

No?

Komplikuje wszystko oczywiście susza. Zwierzaki są głodne i spragnione. Zmęczone i wkurwione na tę jebaną żarząc się na niebie kulkę. I ludzi zwiększoną ilość. Logiczne. normalne i łatwo wytłumaczalne, a jednak… a jednak wciąż ludzie się dziwią. A jenak wciąż dziwacznie reagują. Zamiast popodziwiać czy ptaki czy gady czy płazy… to marudzą. Nosz kurde no. Może i liście nazbytni cień wam dają, co? Obudźcie się, bo serio to wszystko nie jest już nawet zabawne.

Zresztą głupota nigdy nie była zabawna.

Nigdy!!!

Czyżby ludzie już w ogóle nie tolerowali natury?

Może i tak jest?

No serio, who cares? Każdy łyka co piszą czy mówią gadające głowy i nie myśli, bo po co. Nie spogląda na wszystko z wielu stron. Ech! I niestety nie zależy to od kraju. Nie ma już lepszych czy gorszych. A może nigdy nie było? Może jednak to ta teoria trawy po drugiej stronie płota? No nie wiem…

Na razie wszyscy czekają na deszcz.

I to tak naprawdę.

Dodatkowo pogodynka obiecuje, że tym razem już na pewno, serio, na sto procent i haczyk. Ech… chyba nie wiem czy wierzę. Chyba nawet wierzę, że nie wierzę, no ale ja to ten Tomasz wiecie niewierny. Może jednak w końcu spadnie? Podobno musi popadać tak z cztery dni minimum żeby nas trochę odratowało. Jakoś tego nie widzę. Zakład, że wtedy od razu podniosą się głosy, że wakacje i ogólnie wszelkie buby z tym deszczem? No przecież. No przecież zawsze tak jest! Na razie z dobrych wieści, to będzie dalsza rekonstrukcja Hammershusa, bo kasę przyznano. Fajnie. Mam tylko nadzieję na to, że jednak nie pójdzie to na pierdoły w stylu knajpy na onym centrum widokowym. Bo co jak co, ale Polacy fajne cegiełki wypalali, więc mogą to robić dalej. Nie moja epoka w końcu. LOL

Jeśli chodzi o całą resztę, to mimo wszelkich zapowiedzi i kilku chmurek, wciąż cała Dania cierpi słonecznie i bezwodnie. Oczywiście niektórych to cieszy, tych myślących przeraża, ale co tam, pomyślmy o Angolach, dla których taki heatwave to mocny koszmar zarazem cielesny jak i kulturalny. W końcu oni tacy przyzwyczajeni do deszczów i chmurek, a tutaj niebieskie niebo, słonko i takie tam zwyczajności letnie.

To musi boleć.

… więc może nie jest tak źle? Nie no, jest źle… wdrażamy te deszczowe pląsy, dalej, wszyscy biorą udział!!! LOL

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.