Pan Tealight i Stary…

„Był po prostu idealną mumią.

A przynajmniej tak uważała Ojeblik, mała, ucięta główka, która uradowana śniegiem postanowiła sobie pospacerować i wypuściła się dalej niż zwykle. Na te części plaży, gdzie rzadko ludzka noga staje, bo tam wiecie, stoczyć się tylko można… a jej to zwyczajnie odpowiadało. Nie oszukujmy się, dobrze wiedziała, że kula to idealność.

Stoczyła się po lekko chropawym, podmarzniętym brzegu i wpadła na niego.

Nie jakoś delikatnie, nie kompletnie przepraszalnie. Wpadła z całym impetem, bo się zwyczajnie go nie spodziewała. Ludzie, a i większość ptaków, jakoś unikali tego miejsca. Tylko ona i Wiedźma Wrona Pożarta potrafiły docenić ono surowe piękno, świadomość nagłej zagłady i takie tam sensacje. Ale z racji, że się Wiedźmie Wronie przytrafiły problemy odbytowo-żołądkowe, więc ucięta główka wybrała się w śnieg sama. Z woreczkiem na specjalne kamyczki, z wszelakim zapałem i włochatymi rękawiczkami na uszach.

Z przeceny.

… więc na niego wpadła, a on, wcale jej nie zauważył. Zatopiony we własnych myślach, wpatrzony w spławik dziwnie, afizycznie zachowujący się na lekko wzburzonej powierzchni morza. W patyk, który stał na baczność bok niego nic sobie nie robiąc z uwolnionego z żyłki spławika, czy też żyłki, oplatającej go niczym ów sławetny, medicusa wąż… niczym chciane i niechciane, ale znane…

Może i był mumią?

Może?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Hammershus…

No dobra, w końcu przybyłam, zdobyłam, zobaczyłam. Znaczy oczywiście chodziło o otwarty W KOŃCU nowy Besøgcentret przy ruinach Hammershus. Wiecie, ono coś, co doprowadziło do zburzenia tego muropruskiego cuda, no i tak dalej, znaczy się wydania 100 milionów…

Najważniejsze fakty.

Architekt, to ten sam, co zaprojektował przepompownię w Listed – chyba to przepompownia, bynajmniej coś przy rzeczce; ten sam, co stworzył w Svaneke wieżę ciśnień, to drewniane tipi z gołym dołem i… tamdadadaaaam operę w Sydney. Tia, w Australiowie. Serio. Nie kłamię. No naprawdę. Jørn Utzon. Ostatnio najsłynniejszy duński architekt. Podobno ten obiekt, który sfinansowała jakaś prywatna instytucja zaprojektował wieki temu, ale ponieważ dopiero teraz jest sławny, więc wiecie, no doczekał się realizacji, ale… ech, nie wiem od czego zacząć. Po pierwsze budowali to wieki, burzyli za to migusiem. Powycinali masę drzew, więc ziemia się osuwa, oczywiście ono cudo szklano-drewniano-betonowe jest w połowie w skale, ale jednak…

Poza tym…

… jak większość naszego małego świata odwiedziliśmy ono miejsce w świąteczny poniedziałek. No i był tłok. Straszny. Był też śnieg, który był piękny i widok, wprost oszałamiający. Ale… w środku właściwie poza onym filmem nic ciekawego i mało kibelków. Fajne tablice, fajny pomysł, ale nie do końca rozumiem motyw główny. Widok od środka super, ciepło i oczywiście spora, w połowie otwarta restauracja, ale wszystko jest dziwnie niedokończone, jakby stan surowy, lekki bałagan. Drugie, ludzie kompletnie nie wiedzą po co tutaj przyszli, a trzy… dzieciaki łażące po wielkiej czaszce, która mogłaby być fajnym motywem dla instagramowych szaleństw. Wiecie, tutaj dzieci mogą wszystko, więc… ugryź się starucho i tyle.

Najgorsze?

Dach, czyli taras widokowy. Kupa mokrego śniegu i totalna ślizgawica. Ktoś nie przemyślał dorzucenia czterech wąskich pasków gumowego cudu, który by sprawiał, że czy niepełnosprawni, czy z wózkami, nie potykaliby się, tudzież padali na mordę. Taras jest drewniany. W pełni drewniany w klimacie, który ostatnio jest przerażająco wilgotny zaraz się nieźle zazieleni i będzie ślisko czy to słońce czy to deszcz… zresztą, deszczowi się nie spłynie, bo rynien brak.

No… brak rynien.

100 milionów!!!

Na lody.

Wiecie, z nerwów wylądowałam w onej wietrznej, ale słonecznej śnieżności na lodach w kalas-kalas. I jak zwykle są super. Jest w tym coś niesamowitego, że między skałami stoi sobie lodziarnia i właściwie możecie i wykąpać się z tymi lodami – ze stworzonego mola nieopodal, albo li tylko pomoczyć nogi.

Możecie zjeść idąc i podziwiając szalone kolorki domków, tudzież dodreptać do kiosku z hamburgerami. No wiecie, deser może być pierwszy. Hihihi… Możecie zagapić się w morze, które nawet po tylu latach powoduje we mnie takie dziwne coś w środku, takie zmieszanie niedowierzania z zachwytem.

Takie trochę to zaskakujące, bo po 10 latach powinno puścić, chyba… a może to nigdy nie puści? A może to tak ma być? Bo przecież jak inaczej? Jak kochać, to na zabój i na zawsze, nie inaczej. Nawet kawałek ziemi. Nawet fale. Nawet drewniane, śliskie powierzchnie. Nawet mgły, havgus i tak dalej… i jedzenie lodów, gdy jeszcze śnieg, choć to początek kwietnia. Chociaż wieje tak, że łeb urywa, chociaż… ale czy to ważne. Kulka truskawkowych, koktajl czereśniowy z kawałkami czekolady i granaty. Sorbety, ale bajer niesamowity!!!

Zabawa taka, że hej, bo kto staremu zabroni?

Zabawa jest!

I zwłoki…

Intrygujące w zwłokach, czy raczej brutalnym zabójstwie, onej młodej kobiety jest co? A to, że kochanek sam zadzwonił z informacją, że on ją wiedzie, no zrobił właśnie tak na śmierć i bez sosu. I jeszcze głośno zwala na nią winę, że to jej wina, że on jest tego winny. Po prostu trzymajcie mnie, bo nie zdzierżę!!! Ona ponad trzydzieści, on ponad pięćdziesiąt. Czy jestem za stara uznając, że to trochę spora różnica takie około 20 lat? No serio? Rzeczywiście, jeżeli ona mu rzuciła w twarz, że: nie zabijesz mnie… to jej to udowodnił. Kurde no, jakoś go rozumiem, co nie znaczy, że nie powinni mu zrobić tego samego. W końcu było z pełną premedytacją…

Ale co będzie?

Nie wiem, ale ma wrażenie, że ostatnio trup się ściele u nas. Dodatkowo nie wiem, czy czasem promieniowanie nie wzrosło, bo rak szaleje… ma ktoś licznik Geigera na zbyciu? Bo może nam wzrosło promieniowanie rzeczywiście? Kto to wie? Niby wiadomo, na granicie zawsze radon, ale niejednemu na imię zbyt wiele radów. Kurcze człek się martwił, że z morza coś wypłynie, a tutaj własna… zaraz, a może jednak to wina onych prób budowlanych? Onych testów, które przeprowadzają w sprawie głupiego tunelu? No wiecie… szaleństwo!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.