Wiedźma też człowiek…

Właściwie to wszystko jest jak trzeba z wiedźmami, a przynajmniej gdzieś tam w głębi zaczadziałej, zakurzonej, gdzieś hen hen hen… w oddali tli mi się myśl, że jest no tak raczej… wiecie, no po kolei.

Najpierw to człowiek się rodzi… a potem to już jest ino gorzej!

Aczkolwiek jakoś sama nie potrafię tego własnego życia poprowadzić tak według jakiegoś schematu. Najpierw zamiast się urodzić, no to tak jakby, podobno… umarłam? W ogóle według legendy trwało to z pięć dni. Coś mi się wydaje, że zwyczajnie po drodze coś czytałam i się zagapiłam.

Tak już mam.

Często!

Dalej też było dziwnie, bo sypiałam w koszu 😉 Cóż, widać niektórzy to i bez czepka się rodzą no i od razu maja totalny survival.

Nie, no pewnie, że wiele rzeczy nie pamiętam – za wszystkie w mordę żałuję i może bez pokuty by tak jakieś wybaczenie? za zaliczeniem pocztowym?

Ale purchawki pamiętam… i bibliotekę i kurz, który unosił się z książek, bo zawsze mi coś wypadało z rączek. I pusię. Za grzyba wciąż nie wiem co z tym „kowatkikan”??? Ale cóż z czasem człowiek raczej nie mądrzeje!

NIE CHCĘ DORASTAĆ!!!

GDZIE MOJA MIOTŁA!!!

A ROZUM? GDZIE JEST ROZUM?


Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Wiedźma też człowiek…

Dodaj komentarz