Pan Tealight i Zbuntowana opowieść…

„Najpierw pojawiło się gniazdo.

Potem w nim kolorowo nakrapiane jajeczko, samotne…

… ale nie było mi ptaka, ni jaszczurki, ni ducha. Bo wiecie, niektóre duchy są jajeczkorodne. Szczególnie, gdy jajeczniczka jest z tych tylko z solą i lekko się lejąca, albo wiecie, z pieczarkami… taka najlepsza, to wtedy znoszą. Bardzo są wyczulone jeśli chodzi o smak białka i teksturę żółtka. I bardzo nie lubią, gdy obydwa na patelni idealnie się nie mieszają. Naprawdę strasznie je to wkurza i wtedy wiecie, stukają tymi młotami, łańcuchami kołaczą i jęczą przeraźliwie…

Ale w tym gniazdku było jednak coś innego.

Jajeczko zniesione przez starą, zapomnianą Opowieść. Taką, o której nikt już nie pamiętał. Spłakaną, pomijaną nawet w najstarszych annałach, czy też czytelnianych katalogach. Nikt jej już w spisie wykorzystanych pomocy nie umieszczał, nikt bohaterów nie odlewał w plastiku, czy nie robił z nimi jajek niespodzianek. Taka była stara. Taka była zapomniana, więc nim zatopiła swe szczątki w morskich odmętach złożyła ono jajeczko. Niewielkie, nakrapiane, malownicze, jedyne takie.

Jedyne w tym rodzaju takie.

Bo jeśli jeszcze nie wiecie, to opowieści biorą się z jajek. Wiecie, wysiadywanych wiosną, prażonych na słoneczku pierwszym takim ciepłym, mokrzone wiosennym deszczykiem, opylane kwitnieniem wszelakim, pełne… ale to jajeczko zawierało Opowieść Zbuntowaną. Tak bardzo zbuntowaną, że ono zbuntowanie stało się jej imieniem i bardzo, ale to bardzo nie zamierzała się ona historia wykluć. Bo i po co? I dla kogo? Jak się wykluwać, jeśli już nie słuchają, nie czytają… jeśli tylko ludzie łapią pierwsze zdanie, a cała reszta dostaje się Bóstwo TLDR!!!? Nowemu bóstwu, które całkiem dobrze się miało. Nowemu i dziwacznie się wszędzie rozpasającemu…

… wstrętnemu.

Dlatego tak tu będzie leżeć i tyle. I nie wykluje się. Nigdy… no chyba, że ktoś poprosi, albo świat się zmieni, albo może… coś innego się wydarzy?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_3208 (2)

Z cyklu przeczytane: „Niania Mania” – … moje pierwsze wrażenie? No nie! Znowu!!!? Tak, takie było moje pierwsze wrażenie i nie przepraszam za nie. Kurcze, ile tych naśladowczyń Poppins możemy znieść, co? Dla mnie Mary to sztuka jedyna w swoim rodzaju. To coś ponadczasowego, a Mania…

Pierwsza rzecz, która zniechęca mnie do tej książki, to autorka. Oh tak, pewno… aktorkę, może średnio na jeża obecnie znaną i popularną, ale pewno taką z lekko wyższej półki, łatwiej sprzedać. Co nie? Że zabiera się za pisanie książki dla dzieci? Oj pewno matką została, czekajcie wygooglam sobie… a tak, trójka dzieci. Wiadomo, że wydaje się jej, iż pisanie dla maluchów to coś łatwego, więc…

No dobra, decyduję się na nie branie pod uwagę ni jednego ni drugiego i… polegam po pierwszych stronach. Bo czyż naprawdę dzieci w dzisiejszych czasach są takie głupie? Przecież jeżeli Jaśmina ma siedem lat, to takie coś będzie już dla niej nie do końca… takie jakie opisuje autorka. Jaś może i się pobawi, ale Jaśmina? Wkurzają mnie imiona, więc lecę sprawdzić oryginał… Jemima i Jake. No to już trochę lepiej, skąd więc się wzięła Jaśmina? Nie mam pytań. Niania? Ech, z nianią jest tak, że poza włosami i niskim wzrostem nie ma w sobie nic. I tyle.

IMG_5904

Oooo… i koniec serii. Co prawda zamiast 42 tomów są 44, ale i tak smuteczek…

IMG_7307

Folki i kasa…

Folkemødet, który na moje szczęście się skończył i można już udać się na północ Wyspy… to według niektórych uświęcone prawo wszystkich obywateli Danii, by wpłynąć na rządzących. Wiecie, lekkie pospolite ruszenie, ale mające na celu nie walkę, lecz powiedzenie swoim reprezentantom co mają robić i jak… I Duńczycy wciąż w to wierzą. W to, że ktokolwiek ich słucha. Nie tłumaczy im niczego to, że nawet rąbanej lipy się nam nie udało uratować. Jakoś wciąż ta naiwność tak mnie zaskakuje w tym narodzie. I powala na łopatki. A może urodzony w Polsce osobnik nie jest w stanie tego zrozumieć. Wiecie… zaufania, wiary w tych na górze? Może. Może nigdy nie będę w stanie. Bo rząd tutaj jest jak w każdym innym miejscu na świecie. Czyli traci prawie 50 milionów na durne spotkanie, po którym ludzie naskakują na siebie, bo Wyspa nie dała im tego, czy tamtego. Bo musieli zapłacić za noclegi i to sporo. Bo nie wiem, pogoda im nie odpowiadała, bo za głośno, za cicho…

Tyle kasy poszło na to spotkanie, a jak zwykle guzik z niego wynika.

Tylko obciążenie dla Wyspy, która nie dość, że nosi na sobie nadmiar ludzizny to jeszcze potem musi być dobrze przeczyszczona. Konsumpcjonizm żyje!!! Tralalalalaa… a na Facebooku ludzie wrzeszczą na siebie i wyzywają się od chciwców. Wyspa ludzie zarabia nie na tym, że ma przemysł, ale na tych kilku miesiącach, więc sorry, ale trzeba płacić. Inaczej zginiemy. A może tego chcecie? Bo przecież te jebane odpady radioaktywne nadal nad nami wiszą…

Skat i kasa…

A… no właśnie. Polska ma ZUS, Dania ma SKAT. Taka zabawna nazwa, bo skat znaczy „baby”, po polskiemu kochanie, słonko, czy wiecie, jak tam chcecie. No i ono kochanie wtopiło masę kasy. MASĘ. W związku z tym SKAT zostanie rozwiązany i będzie siedmiu dyrektorów… Siedmiu zajmujących się podatkami. Siedmiu, którzy będą potrzebowali odpraw, wypraw i odliczeń, więc tak naprawdę, nie oszukujmy się, nic się nie zmieni, ale żeby nie było, coś robią!!! Zawsze coś robią. Tworzenie zasłon dymnych mają opanowane do perfekcji, bo ludzie dookoła nawet nie zauważają, że coś podymiło. Serio – oto jak objawia się wiara w narodzie.

Aczkolwiek Wyspa jak zwykle… wątpi.

IMG_3715

Jebane manewry i wszelakie odwodnienie.

Nadszedł czas na te zabawy chłopców i nielicznych dziewczynek. Wiecie, zabawy w wojnę. Pomyśleć, że człek spierniczał z Wrocławia właśnie przez bliskość wszelaką poligonu. Najpierw mieszkał zbyt blisko, potem dalej, a potem zrozumiał, że zawsze może go obudzić seria z kałacha, albo jakaś tam bombka… a teraz, kilka razy w roku musi znowu słuchać tego samego. No nie no!!! Kurna! Ciekawe ile te zabawy kosztują świat. Z tego co wiem, tyle, że nie jestem w stanie tego objąć myślą, więc odpuszczam. Po prostu nienawidzę. Nienawidzę tych gości w moro, tych maszyn wszelakich rozpierdalających nam drogi, na które nas nie stać i tych pieprzonych statków. Tak, jestem wulgarna. I wiecie co? Wolno mi… bo widziałam, jak się tchórzliwie chowali przed sztormem, zamiast stawić mu czoło. Cieniasy!!!

Na szczęście pola szumią.

Raczej GMO szumią, ale i tak ślicznie szumią.

Może i człek dostaje dziwnych alergii, może i znowu coś na nas eksperymentują, ale te zielonkawe pola takie są niesamowite. Niektóre wyglądają jak naziemne morza. Wiecie, nie mokre, ale falujące. Można tak stać i wpatrywać się w oną czystość. Bo przecież już od tylu lat nie ma w nich ni maków ni innych kwiatków. Ni rumianków, ni bławatków. W ramach pszczelich eksperymentów mieli sadzić wzdłuż pól kwiatki, ale na razie na żadne się nie załapałam… cóż, pożyjemy zobaczymy. Ale możliwe, że krótko pozyjemy, jak będziemy tak chrzanić.

A… zapomniałabym. Jakiś idiota odkręca śrubki kołom w samochodach. Wiecie, bo to w dzisiejszych czasach jest… ZABAWNE. W stolycy tumany oblewają farbą biedną syrenkę… bo przecież ekologia o której krzyczą do tego się nie umywa, co nie? Ludzie… głupi jesteście!!! Dajecie sobą tak manipulować, że to już nie jest śmieszne. Naprawdę, zacznijcie czytać, polecam zaczęcie od książek historycznych, które pozwolą wam zrozumieć, że człek zawsze był taki, jaki jest teraz. Choć może nie do końca, teraz durny bardziej, ale cała reszta mniej więcej taka sama. Jaki z tego wniosek? Że nic się nie da zrobić, więc zajmujcie się swoimi ogródkami, nie wtrążalajcie się w ogródki innych ludzi, nim wasze nie będą tip top. A nawet i wtedy, pomyślcie cóż jeszcze wzmocnić możecie w sobie. Bo jeszcze jednego jebanego kołcza spotkam na swojej drodze i zacznę strzelać!!!

AAAAAA!!! Ludzie no! Nie jesteście idiotami, macie w sobie mądrość. Odkryjcie ją. Przestańcie słuchać tumanów, niczym one owce…

PS. Ruskie nadal nas obserwują. Zbyt strasznie…

IMG_3138 (4)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.