„Pan Tealight z niepokojem, ale też silnie wyczuwalną przez całą oklicę fascynacją, spoglądał na pierwszą tego dnia klientkę. Królową Śniegu, Panią Zimy i Wszelkich Mrozów, Kapłankę Szronu i Winną Szadzi. Tę, która przyciska języki do klamek i sprawia, że zamki odmawiają współpracy.
Pojawiła się niby zapowiadana chłodnym, pachnącym śniegiem powiewem, wiatrem i szaro-niebieskimi chmurami. Ale i tak nie potrafił się oprzec wrażeniu, iż jest tak bardzo do tej wizyty nieprzygotowany.
On, Pan Tealight był nieprzygotowany. I nader skostniały, choć fascynacja i drżenie sprawiało, że nie czuł zimna… Pamiętał to wrażenie z pewnego dnia, owego, gdy spotkał pewną Choinkę…
Dnia, o którym tak bardzo starał się zapomnieć.
Miłość to koszmar, wiedział o tym aż nazbyt dobrze. I wcale nie chciał znowu, nie wcale nie chciał znowu przez to przechodzić… Chociaż podejrzewał, że z Nazbyt Białej Wysokości nie opadną igiełki…”
PS. Wiedźma Wrona cichutko rechotała się nad fragmentami nowej powieści Magdaleny Witkiewicz „Augustyn Poniatowski”. Jakoś strasznie przeraziła ją „Biblioteka cieni”. Podświadomie mniej lub bardziej zaczęła się bać… siebie, Pożartej Przez Książki i tych, które ja stworzyły…