Pan Tealight i Poradacz Żywieniowy…

„Szpaki i wróble…

Wróble i szpaki. No jakby ktoś je klonował i zrzucał na Wyspę. A może wzmocnił płodność, narzucił krótszy okres ciążowego gotowania i wiecie… no więcej ich. Naprawdę więcej. Mnogość koszmarna… więc na początku go nie zauważyli. Podobno niektórzy mawiają, że to tak jak mieć ogrodnika na stałe, no nie zauważasz go, ale wiesz, że gdzieś tam powinien być. A może… Może nie chcieli widzieć? Ale jak mogli zobrazować oną chęć, jeśli się go nawet nie spodziewali?

Może…

Pojawił się między żarłocznymi ptaszynami chudy taki. Wiecie, od razu widać w nim to oskarżenie, od razu rzuca wyrok, ładuje w was ta pliki, wytyka każdą fałdkę, syfka, każdą nierówność, każde… niechudzenie. No jest tak idealnie chudy, niczym kości i ścięgna obciągnięte idealnie jasną skórką, bez żadnej kurna plamki, no jebanie idealną… patrzy się i od razu padasz na kolana, gorąco żałujesz tej zjedzonej wieki temu drożdżówki i tego serniczka, i pieczonego kurczaczka z ziemniaczkami i w masełku z ziołami, czosnkiem i… zeżartego samotnie, ze smakiem i do dziś budzącego burczące w brzuszku, rytmiczne wspomnienia! Przepraszacie za lody, wszelkie napitki, a przede wszystkim za odpoczynek i lenistwo. Nawet jeżeli od zawsze jesteście aktywni i tak czujecie się… winni. I tak przepraszacie.

Chudy był, skórą obciągnięty, oczywiście w idealnym garniturku, blisko ciała, krawat, chusteczka w butonierce, bez kwiatka, bez cudactw, grafit ciemny, skarpetki pewno dobrane kolorystycznie, ale ich nie widać, za to na lakierkach ni plamki. Ni jednej, nawet maźnięcia od czyszczenia! Spojawił się od strony drogi, tej co w pola uciekała… wiecie, niechudej takiej… Stanął, spojrzał na nich wszystkich i powiedział tym swoim poprawnym głosem, że przybył im pomóc.

Podobno ktoś go zjadł. Ale niesmaczny był…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_9475

Z cyklu przeczytane: „Wielka księga opowieści o czarodziejach” – … antologie? No tak, z nimi jest tak, że czasem pożera się książkę w całości i nie można złapać tchu, a czasem… jest jak teraz. Że coś gra, coś serio plumka, ale jednak…

… nic.

No sorry, nic. Jakoś się nie zgrałam z tymi miniaturami. Jakoś były takie przewidywalne, jakoś… Okay, z opowiadaniami to ogólnie tak jest, że lubić jednak krótką formę trzeba. Lubię, nie zawsze, ale lubię. Miałam na nie ochotę, a jednak. No nie. Niby różnorodne, niby nietuzinkowe, a jednak to już było, a z drugiej strony onej czarodzicielskości na lekarstwo. Może to nadmiar moralizatorstwa? Może zbyt wiele kur w jednym koszyku jaj pełnym, a może to tylko ja…

Przyznam, że zależało mi na tej antologii od lat, ale teraz nie będę już szukac drugiego tomu. Jednak, chyba nie…

IMG_6122

Wróble i szpaki…

Szpaki i wróble. Łażą takie z rozdziawionymi dziobami i próbują wiecie, pokemony w trawie łapać. Bo przecież raczej kurna nie jedzenie, jak jedzenie otwrtym dziobem, co? Chyba się nie da? Że niby rozpieszczeni tacy? Ino czekają, aż starzy podejdą, podskoczą, no i nakarmią… bo oczywiście to ptasi smarkacze. Wkurzająco głośni, bardzo płochliwi i zawsze w grupie. Czyli żadnego tam odróżnienia od ludzianych młodych. Natarczywi też i oczywiście wielce wszystkowiedzący… I tak jak serio lubię ptaki, tak te skurczysynki mnie wkurzają!!! Są koszmarnie głośne i  zdają się atakować całą moją dookolną przestrzeń. Nosz kurde no…

Oj, oczywiście, że to się skończy… połażą jeszcze, pogrzebią, podrą się, a potem wydorośleja i staną się cichszymi, nudnawymi miejscami ptakami. No, chyba że mówimy o tych ładnie wybarwionych. Ech, dorwałam kiedyś takiego z dobrym światłem i ustrzeliłam gościa przy pomarańczowej skrzynce. Ależ kurcze spokojnie siedział, ale był uśmiechnięty jakoś takoś… ech! Może uda się i w tym roku?

Ogólnie mówiąc, kończy się ten najgorszy okres w nalocie Turyścizny na Wyspę. Teraz oczekujemy tych trochę starszych i zwykle – odpukać – cichszych. No i głównie z Niemiec, co nie. Dania w końcu wcześniej ciągnie swoje dzieci do szkoły… co dość fajno się składa, jak tak człek pomyśli. Może też będzie w końcu mniej menbanów? No wiecie, te nowe fryzury u facetów… lekko przetłuszczone kłaczki, dziwnie natapirowane i zwieńczone tak w połowie tyłu łba czymś na kształt koko-kupy. Do tego oczywiście broda. Ech… nie no, za moich czasów modne były czarne ciuchy i długie włosy, ale raczej faceci pletli z nich coś, gdy było gorąco, albo machali łopatami, a nie dorzucali do tego wianki i tiary… Cóż, każda epoka ma swoje płetwy i plaskacze. Wiecie, te fryzury na McGyvera?!

Kto pamięta? A kto się wstydzi wciąż?

IMG_8437

Fajnie lekko chłodniej się zrobiło, a na czereśni dogorywają ostatnie owocki. Za nic się nie dobiję do nich, szpaki mnie zeżrą i wysrają moje cząsteczki, które pragnąc znowu dopiąć całości, połączą się, reaktywują, a potem zeżrą szpaki i będą miały…

… wyrzuty sumienia. No co? To ja!!! Zawsze je mam. Gdy mnie robili musowo skurkowańce na wyprzedaży były. I jako dodatek do organów wewnętrznych. Inaczej nie można tego wytłumaczyć.

A teraz ciekawostka z gatunku… właściwie, to nie wiem jakiego: niepotrzebnych, zbędnych, całkiem nieważnych, tudzież mało wpływających na świat nas otaczający? Nie wiem. Ale duńska poczta połączyła się z Nordpostem i… zmienia kolor. A tak, taki tam rasizm, a może nie rasizm, kto tam wie. Dotąd żółciutkie – tudzież bardziej żółciutkopomarańczowe autka zmienią się na niebieskie. Kocham niebieski, ale przyzwyczajenie się, a raczej odzwyczajenie będzie bolało. Za to bez obawy – jak krzyczą zabawne reklamy – skrzynki pocztowe zostaną czerwone. A i ceny poszybują dalej w górę, oczywiście. Mało, że duńska poczta jest ona najdroższą, teraz to kurna już w ogóle będzie pogodą dla bogaczy. Podobno mają wprowadzić usługę za pół ceny! Serio 50% zwyczajowej ceny, jeżeli… sam odbierzesz paczkę u nadawcy.

I nie do końca wiem, czy to żart… Hmmm, pewno nie.

Na pewno pewna tradycja, znak, jakiś tam kolejny symbol idzie w odstawkę. Gdy mówię ludziom, że u nas poczty nie ma, to nikt mi nie wierzy. He he he! Dziwni są ludzie. No nie ma pocztów. Znaczy wróć, w całym kraju zostało kilka i zaraz poszukam ile, ale na Wyspie poczty jako takiej brak. Są 2 lub 3 oddziały, w których możecie coś nadać, ale jak mieszkacie w Gudhjem i nie macie auta… to serio lepiej stanąć na Bokulu i próbować wysłać paczkę balonem, czy czymś tam… może przywrócić sterowce? Co? A może oną rakietę, która nie działa, przerobić na taki raketpost?

A może jednak założyć własną pocztę? Przecież kto inny wysyła wciąż listy poza mną?

IMG_3676

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.