„Najpierw pojawił się słup.
Właściwie istniało podejrzenie, iż mógł przybyć tutaj sam na swoich nibynóżkach, albo przyturlać się, albo alieni spuścili go z ozonowej sfery, albo… no wiecie, zawsze tutaj był, ale dopiero teraz wyrósł? Nie bacząc na opady minimalne, może zasłyszawszy jakąś dziwną, podziemną pieśń, albo co gorsza oną naziemną? Może zamknięty był w ziarenku, może jednak to z kłącz, a może dziwnego, zagubionego mikroba? Może i miał trochę specyficzny kształt i dziwnie dźwięczał, albo inaczej… ktoś go podłożył? Nocą przyleźli, zakradli się i…
Pojawił się słup.
Właściwie prosty i dobrze okorowany. Gdy się lepiej przyjrzeć, to ktoś wyrzeźbił na nim jakieś mikro runy, ale dziwna obślizgłość niekory nie prokurowała szybkich oględzin, więc… może i były tam rzeźby. Może ktoś opisał wszystko to, co chcieli wiedzieć, może i były tam odpowiedzi na to, jak gotować mleko i nie mieć kożucha, ale oni woleli z daleka. W końcu mógł gryźć. Wszystko mogło gryźć, Wiedźma Wrona Pożarta też, dlatego mieli wprawę w obawach…
Kolor miał dziwnie mleczny, jasny, jak te zasłonki puszyste w domach, w których nie tylko ściągasz obuwie przed wejściem, ale i założyć te zabawne, woreczkowate paputki, wiecie te obciachowe i zawsze nie w tym kolorze, co trzeba…
Pojawił się słup.
Właściwie milcząco się pojawił, ale wiecie, na owym stożkowatym jego zakończeniu – co było dość zaskakujące – coś dźwięczało. Falami dziwna muzyczność rozchodziła się od góry i wtapiała w mikra trawę… susza serio dopiekła Wyspie. Nie dało się rozpoznać słów, a może w ogóle ich nie było, za to sama melodia była na tyle rytmiczna, że Ojeblik – mała, ucięta główka, zaczęła tańczyć, i nie tylko ona.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Sekret Wesaliusza” – … niebieska. No mam zboczenie na niebieski. Okładka więc mnie wygrała, a jednak… cała reszta nie do końca. Mimo owej przeszłości, mimo intrygi i trupów…
… nie wygrała, bo wstrętnie i nad podziw podle domyśliłam się o co w tym wszystkim chodzi. No sorry, ale nie wymaga to IQ niewyobrażalnego. Jeżeli ja mogę, to każdy może… a po kiego znowu czytać o tym samym?
Oto niedaleka, nieodległa przeszłość. Świat dominacji mężczyzn, meloników i wszelakich, specyficznych zachowań. Tutaj nikogo nie obchodzą biedni i ich trupy. W tym świecie, zresztą, teraz też, nie oszukujmy się, świat biednych skazany jest na przegraną. Nawet w środowisku lekarzy. A może szczególnie pośród tych mieniących się bogami…
Wartka, a jednak dziwnie niepełna, z mało stylizowanym językiem, z bohaterem, którego tak naprawdę w ogóle nie poznajemy – zimny leszcz z niego – zakończeniem, którego można sie domyśleć. Trupy, zbrodnie, niebezpieczeństwa i machlojki. Czyli wiecie, jak w każdy kryminale, ale z przeszłości…
Wiatraki i pokemony…
Pokemony i wiatraki, no ale najpierw może wiatraki. Wiecie, u nas są różne i różniste. Typ holenderski, koźlak, no i wielkie, szczupłe białasy robiące prąd. I właśnie o te ostatnie toczy się batalia. Jak zwykle najlepiej wysłuchać wszystkich. Jedni chcą, ale jak ja nie rozumieją, dlaczego one wiatraki budują jakieś konsorcja i wcale nie dostajemy z tego prądu my, a dostają inni… inni nie chcą, bo mają i dla nich było za głośno. Inni znowu, co dowcipne jest to Turyścizna, uznaje, iż wiatraki zasłaniają im widoki! Ekhm, z całym brakiem mojego poszanowania… jakoś nie sądzę byście akurat wy mieli coś do gadania. I są jeszcze ci… co mają wiatraki i chca ich więcej, bo w zaskakujący sposób one im nie przeszkadzają, nawet jeśli stoją bardzo bliziutko. Jakoś ni dźwięk, ni wielkość, ni kradzione powietrza… nie mają obiekcji.
W ogóle…
I właśnie im się oberwało. Od innych bornholmczyków.
Polakom zwykle się wydaje, że ich świat jest najgorsze i ogólnie mówiąc tylko tam robaki w jedzeniu, tudzież kradzieże rowerów… no sorry, ale ludzie raczej wszędzie są tacy sami. I właśnie tutaj dali temu wyraz… zawalając tych, co chcą wiatraczków bardzo brzydkimi, ogólnie mówiąc uwłaczającymi a nawet groźnymi listami. Bo przecież czemu nie? Wszystko można. Złe jakoś najłatwiej w tej współczesności.
I nadal nie wiadomo co z wiatrakami. Kompletnie.
Prawda jednak jest taka, iż cokolwiek będzie, to jak zwykle Wyspa zostanie odarta ze wszystkiego i mój mały świat na tym wiele straci. Bo przecież konsorcja mogą wszystko, a małe cżłowieczki pragnące spokoju i pokoju? Cóż… jak powiemy nie, będzie żeśmy nieekologiczni, rasiści i tam co jeszcze… niecywilizowani, ble ble ble.
Bynajmniej ja zmieniam zdanie na NIE. Znaczy jak najbardziej uważam, że energia wiatrowa jest super i ilość wiatraków, które mamy na Wyspie nam wystarczy. Ale dlaczego mamy robić wiater dla innych? Za nic? My mamy ograniczać energię, oszczędzać, a wy se załączacie jebane pokemony?!!!
… i pokemony.
No właśnie… Pewno nie umknęło wam istnienie PokemonGo, co nie? Ludzie wpatrzeni w telefony i takie tam. Podobno jedna dzioucha zamiast wodnego pokemona gdzieś w USA znalazła topielca, no ale, chyba się nie ucieszyła z takiej nagrody bardziej fizycznej. Ja? Nie mam telefonu, ale Pokemony niegdyś lubiłam… ale sama jednak jestem innym człowiekiem, który wierzy w jednoroce i krasnale, ale nie zabawę w telefonie. No nie ma tam przecież pokemonków, które można przytulić! I żaden nie będzie jak piesek, czy kotek, co nie? A może? Mniejsza… nasi wymyślili, że można by zrobić PGo w wersji wyspowej, ale z naszymi nissenami i troldami!!! Nosz kurde, czyż nie byłoby to piękne? Wyobraźcie sobie, że jedziecie rowerem… a może jednak niech tego nie robią, bo przecież kurna tyle wypadków przez tych durnych zombich telefonowych. Chodzą i się gapią w monitorki i nic nie widzą… i trzeba im ustępować czy prowadzisz auto, czy rower, czy jednak jako jedyny poddany jesteś prawom drogowym.
Ale gra z nissenami byłaby cudna!!!
BornPark… ekhm, najnowszy pomysł, który zbiera kasę. Zbiera kasę na wykonanie takim właśnie filmem. Ekhm, w dzisiejszych czasach TAKIM FILMEM? Nie żebym była marudna, ale serio? Za moich czasów takie tworzono, znaczy jak się internety zaczynały! No ludzie no! I co to za pomysł? Mini golf? Ech… serio? Co w tym fajnego? Oglądałam ten golf dla dużych i nadal nie rozumiem…
A jeszcze sztuka…
Ekhm. Oto jest temat, który porusza Wyspę od kilku dni…
No więc w miejscu, w którym kilka lat temu powstało rondo w Rønne, stoi od niedawna RZEŹBA. A czekajcie, raczej dzieło sztuki to wygląda tak… Eeee, serio! To koniec. Dwa takie metalowe prostopadłościany na sobie i antenka. A! Wczoraj ktoś rozwiesił na tym pranie w ramach protestu… Serio!!! I… ogólnie mówiąc większość się śmieje, ale nic zrobić nie można, bo artysta objaśnił, w jaki sposób jego dzieło należy postrzegać, a na dodatek kasę wydało jakieś stowarzyszenie, więc… no tyle.
Prawda jest taka, że powinni tam co najwyżej posadzić kwiatki, w końcu to rondo, nie powinno rozpraszać, ale stuka… tia… sztuka…
Pokemon!
PIKACHU!!!