Pożarta Przez Książki wyróżnia się dziwnymi zgrubieniami na palcach i bardzo zaczerwionionymi łokciami. Często mruży oczy i właściwie wszystko widzi inaczej… ale nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Nawet wtedy, gdy sama słowami, zaklętymi w „nieodcyfrowalnych szlaczkach”, zapełnia książki.
Pożarta, choć wiedźma, bardzo często gubi różne rzeczy i wtedy najłatwiej odnaleźć je kierując się kolejnością konsumowanych przez nią tomów. Kiedyś podobno nawet zgubiła tam swojego chowańca, a wiedźmie amulety siedzą w tomie: „Potomek Kusziela” – co jest dość intrygując, gdyż nawet jeszcze nie zaczęła go czytać.
Na razie tylko wącha.
Musi do końca.
Bo czytanie zaczyna się od tego, że trzeba wywąchać. Każdą nową dostawę karmy książkowej należy najpierw dobrze wywąchać. Obmacać, dość ostentacyjnie, z tym dziwnym niedowierzaniem… bo Pożarta Przez Książki wciąż dobrze, moze i nazbyt boleśnie dobrze, pamięta jak to jest głodować. Jak czuje sie wtedy, gdy nie ma… co czytać. Jakie sny wtedy ją przytłaczają, jakie myśli miażdżą i odbierają oddech – syndrom uzależnienia.
Dlatego tak namiętnie spędziła noc w towarzystwie: maga, wojownika, półelfa i rycerza, Smoczego Władcy, które okazał się smokowcem, jednego kendera – bo jeden to często aż nadmiar – i oczywiście krasnoluda… znaczy się krasnoludów. Pożarta to nie Sierotka Marysia, tudzież Śnieżka podobnoż królewna. Nie żałuje sobie i nie wydziela swych wdzięków dla małej społeczności… Łapczywie-niecierpliwie znosi pragnienie by nie rzucić się na wszystkie książki i czytać je na raz. Zwyczajnie rzucić się i pożreć je jak one pożarły ją samą… Ale nie umie.
Ona/one nie potrafią tego.
Mimo, że aż trzy zamieszkują swój ekosystem, kłócąc się i ciągle sprzeczając, tak zabawne w swej inności i uniklności. Nie potrafią czytać na raz wszystkiego. Tą książkę zaczną, tą skończą, tą już wąchają, rozpustnice w jednym ciele.
Nie.
W świat książki należy wejść w całości. Odrzucić codzienność, tzw. teraźniejszość. Bo choć i rzeczywistość można nagle zamknąć, wypisać się z niej, to jednak o wiele łatwiej zamknąć książkę… choć czy jest tak naprawdę?
Czy się nie łudzę?
Przecież obrazy w głowie, odczucia, te dziwne zaśpiewy wiatru… to wszystko zdaje się być takie nie z tego świata.
Takie… pachnące tymi stronami, okładkami, literami!
Bo cały świat jest TYLKO książką! Jedyną, którą zadowoliłoby usunięcie kilku rozdziałów. Wyrwanie, spalenie, wtarcie popiołów w skałę…
Och, paczka z Merlina, jakże błogi jest ten stan, kiedy się ją otwiera i sięga po zamówione tomy. Rozmarzyłam się
To jest po prostu jak święta 😉