Pan Tealight i Oczekiwanie na Deszcz…

„Miało padać.

Obiecali!!!

Wiedźma Wrona Pożarta więc nastawiła się na deszcz niczym prawiczek na bzykanko za darmo… wypatrywała chmur, czekała na nie, a gdy tylko się spojawiły, przypłynęły i przyszły… No nie mogła tak zwyczajnie czekać na to, co będzie dalej. Na krople, wilgotności, na wszystko. Nienawidziła czekać, dlatego wzięła sprawę w swoje stawy i zaczęła podskakiwać i lekko chmury podduszać. Doić, nadrywać, ściskać je mocno i nimi potrząsać. Gilgotała je, muskała, tykała na wszelkie sposoby…

A one nic.

Nosz wkurzyła się.

Potem zaczęła mieć wyrzuty sumienia za owo wkurzenie, następnie znowu targnęły ją nerwy i zjadła czekolady, co nie pomogło… Nie padało. Chmury wisiały, radosne po tym całym ich masażowaniu, ale nic z tego. Nie roniły ni kropli. Wtedy ktoś z tych, co podpatrywali Wiedźmę Wronę i się śmiali, zaczął opowiadać sprośne żarty, mając nadzieję na to, że wiecie, popuszczą… żarty polityczne, żarty nieciekawe, te totalnie durne, oraz w typie: wchodzi facet do windy, a tam schody… Żarty całkiem sprośne i takie, z których nikt się nie śmiał, choć wszyscy chcieli. Nic z tego. Nagle wszelako zebrani pod chmurzaną warstwą uczynili z tego swój życiowy cel, by zwyczajnie sprowadzić deszcz. Jedni zaczerpnęli do pradawności, rozebrali się i zaczęli tańczyć inni znowu, ale tym szybko skopano tyłki, które potem marynowane zawisły na grillu, chcieli zabawić się nowocześnie, chemicznie… Tamci postanowili błagać bóstwa, inni znowu im grozić, magia i szamanizm, wiara i szczęście…

A Wiedźma Wrona Pożarta tylko się na nich patrzyła. Zaskoczyli ją, zadziwili, jakoś tak naruszyli w cholerę jej prywatność, więc się po babsku zemściła. Załadowała Smoka z Komina sobie tylko znaną pietruszkową mieszanką, wycelowała ją w chmury i czekała… tym razem pod daszkiem… aż chmury zaczęły sikać… A oni wciąż tańczyli, cieszyli się i pili prosto z niebios.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_0525

Apostlene Tørre Ovn

Dziwne miejsce, a może magiczne? Przerażające bardziej, czy jednak naturalnie powalające na kolana? Nie wiem, wiem jedno… sporo schodków w dół, a potem wiadomo, z powrotem. Ale i tak warto… Szczególnie, jeśli zdecydujecie się na pieszą wycieczkę od Gudhjem do Kunstmuseum. Gdy już zaczniecie się zbliżać do celu, gdy ścieżka zacznie się niebezpiecznie zwężać i pokryją je większe korzenie, po prawej stronie klif stanie się mocniejszy, bardziej skalisty, odsłonięty i przecięty. Jeśli tylko się zdecydujecie, jeśli macie dobre kolana i oczywiście opanować potraficie zadyszkę, to nawet jeżeli koszmarnie jak ja boicie się wysokości… możecie zejść na dół.

Nie ma boja, schodki odnowione. W ogóle na tej trasie właśnie wymieniane są wszelkie poręcze, więc uważajcie na roboty!!! Zresztą, przecież idziecie na dół. Tam, gdzie niebieskość się odznacza od dziwnie żółtawych kamieni… gdzie skały prowadzą w dół, jest coraz chłodniej. Gdzie idąc, z każdym krokiem jest coraz chłodniej, ale tylko  od frontu. no chyba, że idziecie tyłem… Bo od tyłu Was grzeje to, do czego będziecie zaraz tęsknić. Gdy pokonacie ponad setkę schodków…

Tup, tup, tup.

Krok za krokiem, niby trzymasz się poręczy, a jednak te skały Cię fascynują. Te po prawej lekko bardziej gołe, ale gdy tylko się odwrócisz, a stronę, z której przyszedłeś, widzisz, że to kłamstwo. Światło pokazuje kontury wszelakich zielonkawości i kwiatowych wyprysków. Ale najbardziej fascynujący jest ten śnieżny opad płatków… lecą dookoła Ciebie, jakby to serio był ślub, a nie mozolne dreptanie w dół, ku ciemności… Takie to skończenie piękne. Po prostu. Piękne. I to światło, które sprawia, że otaczają Cię dziwne tęcze, zagubione, kuliste, sześciokątne, malownicze. Niesamowite to wszystko tak bardzo, że nie rozumiesz, dlaczego odwiedzasz tę cząstkę Wyspy dopiero teraz.

Jeszcze kilkanaście stopni, jeszcze kilka i nie chcesz z nich zejść, bo gdy zeskoczysz z tego ostatniego stopnia, będziesz na miejscu. Na owej plaży poznaczonej dość sporymi głazami, z których serio niektóre są całkiem ruchome. Zezwłokami starych Syrenic i połówką Krakena, która już trochę skamieniał. Jego pół ryjka nadal wygląda, jakby chciał jeść, ale już stracił na posiłek jakąkolwiek nadzieję… Jest tutaj pół pnia Yggdrasila i dwie całkiem zapasowe nogi Wielonożnego Latawca. I jeszcze masa innych rzeczy, jak: Pieruński Sezam, Jaskinia Odpustów i Stary Ołtarz Niechcianych Bożków. I jeszcze coś, czego nikt nie umie opisać… a w oddali morze.

IMG_9475 (3)

Stojąc wciąż jeszcze blisko schodów, ale już na tej ziemi, czy raczej kamulcach, człowiek czuje się dziwnie. Inaczej. Jakby to miejsce wcale nie należało do Wyspy, jakby przeniósł sie w czasie i baśniach i jakby… ktoś tutaj na niego czekał.

Wyczuwa się w tak ukrytej oazie kamienistości dziwną obecność. Aż chce się zostać na dłużej, a z drugiej strony uciec… byle szybciej. Chcesz podejść do skały, chropowatych miejscami, tam równo przyciętych, z góry okolonych drzewkami obsypującymi Cię białymi płatkami, do tego słońce zza pleców i błękit niebios… i morze, szeleszczące, uderzające o wilgotne kamienie, z których większość wygląda jak leżące na bokach postacie. Granatowe fale, miejscami turkusowe i te rażąco białe grzywacze.

Kurde, coś jest w tym miejscu, ale co? Czy to słońce, które tutaj pojawia się wyłącznie z góry i tylko w określonych godzinach dnia, czy jednak właśnie ciemność, chłód w nawet najbardziej wrzący dzień, a może to, iż zieleń jakakolwiek, ale istniejąca,  skończyła się wraz ze schodami… coś naprawdę tu jest. Chybocząc się na kamulcach starasz się dotrzeć do owej wodnistości, dotknąć skał… ale się boisz. Z jednej strony można nawet popływać. Jeśli tylko się nie boisz, względnie tutaj płytko, jeśli tylko nie ma sztormu. Bo gdy Wyspa się sztormuje, to lepiej tutaj nie przebywać. Naprawdę. Skały staną się dla Ciebie twardością, an którą zrzucą Cię fale i tyle…

Ale też.

Tutaj jest jak w jaskini i jednocześnie w świecie, który pozwala Ci pójść dalej. Zawsze możesz przecież wrócić na schody, albo pójść w morze.

Zawsze…

Wspinam się z powrotem i słońca mnie razi. Zielonistości młode sprawiają, że promienie przesączają się przez nie jakoś tak… inaczej.

IMG_4854

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.