Pan Tealight i Mentorka Syrenich Pień…

„Znaczy Wiedźma Wrona Pożarta ogólnie wyć potrafiła. Dostojnie, może i mało melodyjnie, nawet na werblu nie umiała jak należy, wiecie pałeczkami tak rytmicznie i jedną i drugą bębnić, zawsze w końcu się gubiła, jakby jej zlepione ze sobą strony nie potrafiły współpracować, albo choć robić tego samego… ale wyć umiała. Jakoś tak przerażająco, czasem wysoko, czasem dziwnie nisko, to biła szklanki, to tłukła kamienie na drobny pył… Ale śpiewać? Kiedyś śpiewała, ale to było dawno. I całkiem możliwe, że tylko się jej przyśniło. Teraz czasem sobie nuciła, ale by uczyć pienia…

Nieee… Ale jednak nie było innego wyjścia.

No do kogo miały pójść jak nie do niej? Pewno, że mogły sobie poszukać kogoś, i może by nawet znalazły, ale Wiedźma Wrona Pożarta była tak jakoś pod płetwą… Ułapiły ją jak się szwendała po skałach, zbierała wspomnienia innych i mieszała je z odchodami Starych Praszczurów, by wiecie, stworzyć w swojej Spiżarni sławne Wonne Mościwości, które to miały bardzo wiele niesamowitych właściwości, ale… nie o to chodzi… Chodzi o bardzo zdesperowane Syrenice łapiące Wiedźmę, ciagnące ją na skały daleko sięgające w głębiny morskie i proszące o lekcje Trelów Uwodzących. I o Wiedźmę strasznie się rechoczącą, aż do zachłyśnięcia, bo przecież co jak co, ale kurde ona i uwodzenie! Świat się śmieje!!! Świat popuszcza…

Dopiero po chwili, gdy już się uspokoiła, a one przestały tak się rzucać, zrozumiała, że nie da się inaczej. One chciały młodych, dziarskich rybaków, a Wiedźma Wrona powrotu w miarę suchej formie do domu… Musiały się dogadać. A jednak… wieści niosą, że trwające ponad tydzień lekcje sprawiły dziwne ubytki w ptasich grupach, ucieczkę Foczych Ławic, a nawet sprowadzenie dziwnego, Jadowitego Wieloryba, który zakochał się w Wiedźmie, a raczej w jej głosie i… postanowił nie odchodzić. Poza tym wiele Tubylców zaczęło się uskarżać na lęki nocne, a część nawet postanowiła zgłuchnąć… ale przecież to nie mogły być one?

Co?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_0931

Rozgrzewa się Wyspa… tak całkiem nagle i od razu mocno, jakby nie umiała odnaleźć tego, co pomiędzy, co by ładnie grzało, ale nie parzyło, opalało, ale nie topiło… Wczesnowiosenne kwiaty znikają w tempie zatrważającym ofiarując miejsce mleczom. Wszędobylskim, puchatym żółtym główeczkom, które… ozłocą każdy nos. Jeśli potrzebujecie cieniu do powiek, to zwyczajnie, zamknijcie oko i wetknijcie je w mlecza!!! Spróbujcie, ale uwaga na pszczółki i bączki.

Ciepło mi…

… w lesie w dziwnych podrygiwaniach gną się zawilce. Niby dywany, a jednak kurcze nie trzeba odkurzać. Puchate i przepiękne, zdają się być wyłącznie czymś dla wybranych, a jednak… i mi, owemu specyficznemu człowiekowi, maluczkiemu przy boskości natury, wolno go dotknąć. W powietrzu coś pachnie i całkowicie nie mam pojęcia co to. Ale, czy to ważne? Ważne, że kurcze nie śmierdzi!!!

Wszystko jest takie spokojne. Jakby oczekiwało kolejnego długiego weekendu, bo przed Danią aż cztery dni laby. Znaczy wiecie, wliczając weekend oczywiście. Już widać zwiększoną ilość nieznajomych na ulicach. Rodziny z dziećmi, panie z panami, panów samotnych, lekko woniejących ciepłym, skórzanym siedziskiem… a tak, oto i czas koszmarnie głośnych motocyklistów, z jednej strony mnie fascynują, z drugiej sprawiają, że moje uszy chowają się do czaszki. Ech… i zaraz po mojej ciszy, ale może jeszcze uda mi się wsiąknąć w zawilcowy dywan? W końcu za chwilę zniknie, ot po prostu zapadnie sie sam w sobie, powróci do swego fascynującego Świata Podpoddziemia, by tam zwisać sobie z sufitu…

Wyspa się grzeje. Wystawia kamyczki, budzi mrówki i wszelkie inne robactwo ku pracy. Chwasty mają się dobrze, a pojedyncze, czerwone tulipany rozrzucone w pokręconych krzakach, zdają się być dziwnymi płomieniami, które wcale nie parzą. No i jeszcze grusze i jabłonie i czereśnie… ech, takie to wszystko ulotne. Niczym te dziewice z zaprzeszłości, panny młode, wiecie… na chwilę przed nocą poślubną. Gotowe na to, ale jednak nie do końca pragnące zmiany. Może dałoby się zatrzymać to na zawsze? Młodość, niewinność, zapach i ciszę? Może?

IMG_2775

Człowiek przyzwyczaja się do tej ciszy, samotności, do owej pustki, gadania do kamieni, drzew i po prostu bycia… nagłe zwiększenie ilości osób na Wyspie co roku powoduje dziwny szok. Nagle przed domami, dla których charakterystyczne były puste kosze na śmieci, pojawiają się samochody, wszędzie dziwny ruch. I tu i tam otwarte okna, wszedzie ruch pszczelich i wszelako inaczej bzykających latawców… ech, tak by człowiek uwalił się na głazie i zdrzemnął…

Nie no, nie da się. Tyle do obejrzenia, a ten moment, kiedy zieleń zaczyna, kiedy kwiaty wciąż jeszcze są na gałęziach, szybko mija, więc do aparatów! Do wąchania nowego, macania zielonego i wciągania w siebie tej ciszy, która już niedługo znowu będzie trudniejsza do odnalezienia. I zapatrzyć się na wróble i wszelkie inne małe, śpiewające ptactwo. Jakie one wyluzowane, a przecież obrotne i robotne. To szpaki się człowiekowi rozłożą na trawniku, niczym cholerne klejnoty, to wróble się na nie rzucą, albo te inne wróble, albo… wiedzieliście, że sikorki tak potrafią trelować? A makolągwy, kurcze, jak ślicznie albo te no… zięby. Idzie człowiek lasem, a tam taka parka urzęduje na dróżce. Pewno ziarenka im spały na rozgrzany piach i taki fastfood mają, lub cos innego… nawet nie uciekają zajęte swoją robotą, całkiem nieciekawe ludzi… I dzięcioł i wrona. Jedna właśnie przytargała na lampę kawał padliny. Skrzy się padlina czerwono na lampie, bo lampa z takim daszkiem, więc na ruszt się nada, podsmaża się… wrona najpierw wlazła mi w miętę, potem w oregano, zerwała liść z poziomki i wraca do swojego mięska. Doprawia je? A może ino ściemnia?

Zje w końcu, czy poczeka, aż jej ono skruszeje?

Na wysokiej czereśni pojawiły się mgliste poświaty… znaczy kwiaty, ale serio nie wyglądają jak kwiaty. Raczej jak niby specyficzne, zgromadzone pod lekko czerwonawymi liśćmi. Piękne takie… niewinne. Młode i smarkate. Ciekawe, jakie będa w tym roku z nich czereśnie? A może w końcu narodzą się z nich smoki? Bo przecież serio, wszystko tutaj jest możliwe. To Wyspa… gotowa na Turyściznę, na wszelką wakacyjność, na kolejne wspomnienia, marzenia i dziwne historie. Owe pokazy mody rowerowej i biegalnej, ale i te dziwne szaty zwyczajowych Spacerowiczów

Oj, będzie się działo.

IMG_8093

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.