„Wszyscy wiedzieli, że Wiedźma Wrona Pożarta ma ducha, a raczej… wiecie, to Duch miał ją. To on ją zaprosił, on też wciąż pilnował, a raczej ona… Zawsze obecna, nocą kopcąca papierosa za papierosem nad zlewem w kuchni. Zamykając oczy Wiedźma Wrona zawsze ją widziała i dzięki temu czuła się dziwnie bezpieczniej. Może nie do końca okej, ale jednak trochę lepiej. W końcu niektórzy nie mogą być nigdy w pełni szczęśliwi, a nawet zadowoleni. Zwyczajnie, dla niektórych to nie działa. Nawet jakby szczęście kopnęło ich okutym butem w nos, uznaliby to za wypadek, obsunięcie nawierzchni, tudzież inwersję kosmiczną… Tia, kosmitów to można o to obwinić, czemu nie? Duch za życia kopcił w łazience, siedząc na Studni Życzeń, wciąż jeszcze czasem dymiła się metalowa popielniczka przytwierdzona do ściany, wciąż czasem chmurki nikotyny wyglądały ze ścian, gdy tylko nisseny w ścianach zabierały się nazbytnie sprzątanie… Tak właściwie, to Chowaniec utwierdzał się dzień w dzień w przekonaniu, iż duchy nie istnieją, Chochel przeglądał się w niej niczym w lustrze, gdy kradł gaci Chowańcowi, a misie, no misie wciąż były sobą. Jednak od czasu, gdy na chwilę sprowadzili się do Chatki Wiedźmy Pan Tealight i Ojeblik – mała, ucięta główka… Duch czuł się lekko zaniepokojony. Jakby uznawał, że teraz zostanie zbyt mało Wiedźmy tylko dla niej.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Nie gaś światła” – … Servaz. „Bielszy odcień śmierci” i „Krąg”. Kurde, jak można tak pisać? Jak można włazić w tak wiele dusz, krzesać z nich iskry, pleść nici i tworzyć nowe tkaniny?
Z taką łatwością?
Bernard Minier. Jeśli go nie znacie, zacznijcie od samego początku. Tak po prostu, bo jest, bo nie warto kochać kryminałów i thrillerów, opowieści o ludzkich pokręceniach i go nie czytać!!! Poznajcie Servaza, specyficznego glinę po przejściach, a może wciąż w ich trakcie? Z jednej strony przebywa w ośrodku dla zdepresjonowanych, z drugiej, jakoś nie jest w stanie odciąć się od pewnej sprawy… tym bardziej, jeżeli owa sprawa przesyła się do niego bijącym prawie sercem, kluczem i dziwnym zdjęciem. Ale, czy wciąż jeszcze leczący się Servaz powinien podjąć się śledztwa w sprawie ewidentnego samobójstwa? Czyżby istniał sprawca zdolny zmusić kobietę do popełnienia go? Jak odnaleźć ślady, jak pomóc tej, która już stoi na krawędzi swego istnienia…
Trzecia część serii z tym bohaterem. Wciągająca, przejmująca i przerażająca. Tak naprawdę każdy tutaj może być przestępcą, każdy może zostać ofiarą, albo TYLKO wariatem. Czy gorsze więzienie, czy psychiatryk? Ułuda i głosy, czy nóż w dłoniach? A może obydwie te rzeczy? Do kogo się zwrócić, gdy nikt ci nie wierzy? Kto uwierzy, gdy wszelkie dowody wskazują na ciebie?
Wiosenność w powietrzu… taka dziwna, nieoczekiwana. Po tych kilku dniach niezłego mrozu, znaczy jak na Wyspę niezłego, taka wiecie, nie na miejscu. Ptaszki świergolą, robaczki w powietrzu, wszelakie zagmatwanie w krzaczkach. Na niektórych liściach już jakieś pączki i listki, a przecież to dopiero koniec stycznia. A może już AŻ koniec stycznia? Rok leci, jakby na końcu czekała na niego jakaś nagroda? Może dziewczyna, albo torcik czekoladowy? Kto to tam wie, co taki Rok lubi? Czy dla niego hurysy w rajskich ogrodach, dziewice pragnące wyuzdania, czy jednak spokojność i mało ludziny? A może jednak ten torcik? Może tak naprawdę biedulek Rok przez cały rok jest na diecie, wiecie jedynie kapucha i sałata, a gdy grudzień dobiegnie końca, w końcu i on może popuścić pasa i zwyczajnie się nażreć? Bo przecież tak niewiele przyjemności ma zwyczajny Rok. Gapi się na tych ludzi, co to se obiecali w Sylwestra, że schudną, będą sławni i piękni, no i w końcu może i mądrzejsi, chociaż nie, może to nie raczej… i patrzy jak z czasem z tych obietnic, marzeń i postanowień pozostaje marchewka i wiadro z wodą. Wiecie, tak jak z bałwanem do samodzielnego montażu. To może zdołować. A jeszcze kurna ta sałata… nic dziwnego, że pędzi.
Pogoda pogodą, a na Wyspie kolejne skandale. W Pedersker problemy z wodą. Znaczy, z tym to w ogóle jest jakaś dziwna afera. Bo widzicie, no nagle się okazało, że zużycie wody skoczyło o całą jedną rodzinę! Znaczu o cały dom… a płacić kurde nie ma komu. Podejrzenia były różne. A to, że Sven bacha się całymi dniami, wiecie Freda moczy, albo że Kim postanowił zrobić sobie basen w swojej szopie… Oczywiście okazało się, że zwyczajnie rurka pierdykła i się woda święta wyspowa lała w przestworza, ale jakoś nikt tego nie zauważył. Oto cudowne problemy małego świata. Ale żeby nie było od razu afera!!! Bo przecież ktoś mógł się przyssać do naszej kochanej kranówki, a trzeba nadmienić, że kranówkę mamy zajebistą. Powiem Wam, że jak czasem się człowiek przytknie do kranu, to po prostu ciągnie i ciągnie i ciągnie, i puścić nie może. I nie chce nawet! Bo ona tutaj taka smaczna!!!
Tiaaaa… Wprowadzono nowe prawo co to dotyczyć ma tych no, wiecie imigrantów. I tak wyrywają zęby na granicy i tym podobne… znaczy żartuję, ale czasem to sobie myślę, że tę biedną Danię, to kurna tak łątwo bić. Jak w Japonii muslimizm zakazany, to nic się nie dzieje, Australia odmawia przyjęcia uchodźców, jest okej, Holandia nakazuje ileś tam procent oddawać pracującym uchodźcom na swoje utrzymanie (75%) tyż okej, ale płacenie pół miliona miesięcznie za ogrzewanie obozu dla małego kraju to koszmarna buba i tyle. Bawaria i Szwajcaria tyż odbiera przedmioty i co? Na nią nie krzyczycie? Ja muszę płacić! Więcej, jako imigrant musiałam wykazać się dochodem i odłożoną kasą! Dlaczego więc nie ma równości, co? A ja tam nie mam wypasionych portków i srajfona jak ci imigranci! Bo mnie nie stać!!! Nie stać mnie jak większości na mojej ulicy… co to wiecie, wyrośli z duńskiej ziemi. Co się nigdy naprawdę nie migrowali… Co wiecie, muszą bulić 100% podatku za auto, podatek za cudze powietrze, podatek za zasyfianą przez innych ekologię. Kurna, ta Dania to serio ma przesrane, nic dziwnego, że Duńczycy opowiedzieli się za opcją mniejszej EU.
Ogólnie mówiąc, wiecie, bez dalszych wielkich zmian. Wyspa nadal stoi, choć mi wciąż się wydaje, że pływa. Przy tej nagłej, ogromnej, huraganowej wietrzności trudno raczej uwierzyć, że się nie ruszamy. No takie wielkie fale Wam mówię… TAAAKIE!!! To musi coś znaczyć. Jak nic, ponieważ powietrze aż nazbyt gorące, zbliżamy się do jakiegoś zwrotnika, czy coś? Albo może tylko jakiś smok na nas chucha? Dobrze, że nie jada czegoś produkującego smrodliwość paszczową…
… a może jada?
Żeby nie było, z wodą problemów ciąg dalszy! Jutro braki w H2O zaobserwują mieszkańcy Svaneke i Listed! Nici z kąpieli za dnia moi drodzy!!! Kurna, tyle leje, a w wodę nagle jesteśmy ubodzy? O co w tym chodzi? Spisek jakiś podejrzewam. No jak nic butelkują naszą wodę i sprzedają za zagramanicę!!! Ciekawe ino za ile? I czy ci butelkowcy czasem nie współpracują ze śmieciarzami? Bo znowu nam śmieci nie zabrali!!! Co za czasy! Jak nie urok, to się czym podmyć nie ma! Jak nic trza będzie do morza chodzić na kąpiele nawet za zimy! A i segregować wszystko do końca! Może da się spożywać tą folię plastikową, co to ją teraz dodają do wszystkiego? U Was też tak zawijają każdego kalafiora, czy innego tam buraka?
No co za czasy!!!?