„Włacha!
Bo widzicie bycie piękną księżniczką, czy królewną nie jest takie złe. Masz smoka, więc da się pogonić od wieży tych brzydszych, czy mniej majętnych, a sypianie ze strażnikiem nikomu nie wadzi, co nie? No i te wszelkie zadania, które starający się o rękę ma wypełnić. Serio, można przyznać, że da się poznać w ten sposób przyszłego małżonka. Nie ma boja. No i baba przez większość czasu jest górą, a kobiety to lubią. Serio!!! No i ten smok… Wszystko jest takie proste jak on się stara, a co potem? Gdy już ją zdobył, gdy ona w jego ramionach? Po pewnym czasie już to nie jest to, więc może taką księżniczkę, ili królewnę, należałoby zamykać w wieży cyklicznie? By jemu się znowu zamarzyło, a ona… ekhm, mogła zmienić swę zdanie? A może po pewnym czasie zamykać jego? Tylko, czy wtedy smok nie zmieni koncentracji uczuć?
Niczego nie można w życiu być pewnym i wszelakie koronowane więzione, dobrze o tym wiedziały. A może jednak nie wiedziały? Może żyły nadzieją, że jednak nie będzie z nimi jak z innymi? Że on będzie kochał zawsze, na zawsze, a w końcu zwyczajnie… gdy jej się znudzi, będzie mogła go wymienić na tego zgrabnego, młodego strażnika, który to się pręży zawsze przy jej balkonie? Bo przecież jako królowa zawsze możesz… więcej! Zresztą nie oszukujmy się, przecież i niekoronowanym można i wolno wszystko. Wystarczy tylko użyć wyobraźni. Tylko… i aż.
Z czasem Koronowane traciły swoją młodość i urodę, a jak już wydały męskiego potomka, to wiadomo, mało były zauważalne, no chyba że dało się być regentką, albo… samotną królową? Przecież cóż w tym złego! Baby potrafią rządzić i władać, zwyczajnie czasem im się nie chce…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Słonko i wieje!!!
A potem tylko wieje. Niczym stado duchów, dusz potępionych, które nagle zerwały się z piekielnych czeluści i wybrały się na Potępioną Eurowizję. A może Piekłowizję? Kurcze? Wyspowizję? Nie wiem, ale śpiewają. Wyją, jojczą i postękują. Wydają z siebie takie dźwięki, które sprawiają, że pamięć wyciska Wam z umysłu obrazy z dzieciństwa, o których nigdy nie chcieliście tak naprawdę pamiętać. Wszystkie te koszmary senne, któr ukształtowały w Was strach przed zegarem, otwartymi drzwiami szafy i cieniami… Te, które sprawiają, że uderzenia serca budzą w was duszący grało strach, ową ciężkość dziwną, siedzącą na piersiach…
Oto otuliły Wyspę wiatry. Niestety te straszne, które potęgują doła, zabawiają się z depresją sprawiając, że rzucacie się od rechotu i dziwnej radosności, do piekiełka woskowej straszności. I zbyt wiele myślicie, jakby tak naprawdę wiatr niósł te wszelkie, dziwne myśli narodów, których nikt nie chce, bo bolą, dodają zmarszczek i nadprogramowych kilogramów. Bierze je, znaczy te myśli, miesza z rchotem potępionych dusz, tudzież zwyczajnie wykupił prawa do ich muzyczności, wiecie soundtrack taki i… i macie przekitrane. Spożycie czekolady wzrasta oczywiście! Pieczenie i gotowanie, wszystko co smaczne i tłuściutkie! Eeeee… no i oczywiście przeciwbólowe, co u nas łykają jak groszki. Nie ma bata, nie dostaniecie przeciwbólowych tutaj w większej ilości niż opakowanie za jednym podejściem. Nikt nie chce wleźć w nasze skarpety i buty i zażyć tej dziwnej, gumowej i pluszowej migreny, specyicznej dla właśnie takich aur. Takich powiewów… Oj serio, przydałyby się jakieś fajne używki. Może i hodowla milusich roślinek z charakterystycznymi listkami, to coś fajnego? Może jednak mogliby to zalegalizować właśnie z powodów meteorologicznych?
Może?
Wieje…
A może to jednak coś innego? W końcu łączy się z aż nazbytnim wzrostem temperatury? No i oczywiście pokasowanymi promami. Znaczy promy zostają w porcie, ich trasy z powodu fal bujnych i rozrośniętych zamykają swoje podwoje. Nie ruszysz się z Wyspy. Ni hu hu. Po prostu musisz siedzieć w domu. Znaczy, możesz spróbować pójść na spacer, ale lepiej przywiąż się do kamieni. Do głaza, kamienia, albo budynku! Koniecznie! Zresztą, nawet w środku, w swoim pokoju, kuchni, czy sypialni, czuję się jakbym nie dotykała podłogi. Jakbym unosiła się ponad nią, nic w końcu nie ważyła…
W Norwegii ten sam wicher bije właśnie rekordy powiewów. A ja… mimo iż zastanawiam się nad tym, czy dach nie odleci mi wraz wiatrem, jakby kurcze czuł się jakiś poderwany, czy co? A może wiatr właśnie oświadcza się mojej dachowości? Kurcze, co będzie, jeżeli dach przyjmie oświadczyny? Co będzie, jeżeli zabierze się ze swoją miłością? No co? Przecież luty nadchodzi, Walentynki za progiem!!! Nawet dach może się dać porwać uczuciom. A czemu nie?!!! A może mnie by tak ten wiatr porwał? Oj pewno, że pozostaję w wartkim związku, ale jednak miłoby by było mieć takigo… ekhm, zalotnika? Czyż nie? Może podrzucałby kwiaty, tylko nie z cmentarza, no bez przesady, weź wiatr nie idź na łatwiznę, do sklepu, wyciągaj kartę krdytową! I misie oczywiści i kartki i może jeszcze fajne kamyczki, ale niezbyt wielkie, w końcu ty wietrze wiejesz, durnie byłoby zginąć od cegłówki, czy kawała granitu! I jak już, to zostaw przed drzwiami, nie rzucaj mi w twarz, jak tamtych róż! Piękne były, ale oberwać po oczach kolcami, to serio nic miłego! A i jeszcze jedno… rozumiem mój drogi, że chodzimy wszędzie razem, że śledzisz mnie nawet w kibelku, widzę jak zaglądasz przez wywietrznik, ale… jak jesteśmy na zewnątrz weź mnie tak publicznie nie podwiewaj. No i błagam, nie obejmuj mnie znienacka, bo się zwyczajnie przewracam i mają mnie za pijaną. I jeszcze jedno… jak już, to wiesz, ja jestem tylko na wyłączność! Jak już, nie życzę sobie byś podrywał innych, zaciągał na głowy cudze spódnice i zwalał panny z rowerów. Nie, nie nie! W taki coś się nie wplątuję! Sorry, ale ja się zalotnikami nie dzielę!
Wieje…