Pan Tealight i Pieczone ze smoka…

„No bo wiecie, istnieją i światy równoległe i światy, które nie są przez ludzi zmacane, a jednak… jakoś tak nie każdy miał tego świadomość, gdybyś starał się kogokolwiek przekonać – wyśmialiby cię! Bo czyż możliwym jest, by istniał świat, w którym to księżniczki polowały na księciów w wieżach zamkniętych, na smoczyce zazdrośnie ich pilnujące i jeszcze na dodatek każda miała swojego konia!!!

A tak, oto kwintesencja feminizmu, za którym Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki nie przepadała. Za księżniczkami samowystarczalnymi, co to i konia miały i księstwo i wiecie, jeździły po świecie i po tych wieżach łaziły i sobie księciów wybierały. Jednego zmacały w szklanej trumnie, a może ona była kryształowa? Drugiego zaś znalazły pod opieką dziwnych ciotek, trzeci gubił części odzienia, a czwarty miał problem z nadmiernym owłosieniem. Ten, co mieszkał wciąż z niziołkami, to jakoś odpychał każdą z nich, więc… w końcu pewno z nimi zostanie. I może zmaleje? Może tak naprawdę książęta, którzy mieszkają z krasnalami, w końcu i nimi się stają? No wiecie, dziewczątka, ale wiedzące czego chcą…

… i każda z nich wpieprza burgera ze smoka!

Oj nie… Wiedźma Wrona może miała problemy ze swoją kobiecością, która to nie uznawała kiecek zwiewnych, makijażów i ploteczek przy winku, ale jednak uwielbiała grać nieprzystępną, miłą, dziecięcą, ale sprośną i na dodatek wymagała żeńskiego traktowania od każdego z księciów nawet w tym wieku, ekhm, w jakim nagle była. Domagała się konia prowadzonego, smoka na uwięzi, albo w formie przystępnego poczochrańca, no i co najważniejsze, by zawsze przed nią otwierano drzwi wieży. Czy była w środku, czy na zewnątrz, ale… rozbestwieni księżniczkowymi zachowaniami księciowie wszelacy stali się miałcy i dziwnie… babscy.

A bab żadna wiedźma nie tolerowała…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_5789

Z cyklu przeczytane: „Anatomia zbrodni” – … zabij. Zabij i już. Koniec, kropka i tak dalej. Po prostu zabij. Bo dlaczego nie? No właśnie? Ktoś stoi ci na drodze, ktoś zwyczajnie wkurza, albo po prostu to lubisz, coś w Tobie krzyczy, by być bogiem… Czyż nie jest to totalnie przerażające?

Pomyślcie!!!

Val McDermid, świetna autorka kryminałów, ta, która ofiarowała nam niesamowitego Tony’ego Hilla, tym razem opowiada o przeszłości kryminologii. O odciskach palców, historii trucizn – trochę mało, o badaniu zwłok, miejsca zbrodni… tego wszystkiego, co dla wielu z nas zamyka się w odcinkach CSI. Opowiada o początkach, zawsze za tło stawiając jakąś intrygującą sprawę z przeszłości. Przytacza fakty, kąpie nas w nich, nasyca odczynnikami i… szuka.

Na pewno jest to pozycja dla wszystkich tych, którzy kochają kryminały i to nie tylko owe książkowe. Z jednej strony naukowa opowieść, z drugiej jednak i same zbrodnie. Poznać można „wybitnych” morderców i uświadomić sobie ile tak naprawdę trwa to, co na ekranie telewizora trwa zaledwie kilka minut. Na pewno intrygująca i bardzo ładnie wydana książka dla dociekliwych, albo tych… eee, których teściowa denerwuje!!! LOL Ale też coś dość przystępnego, co bardziej wżartym w temat może wydać się powtórzeniem materiału. Jednak wydaje się, iż i jedni i drudzy mogą znaleźć tu coś dla siebie… może i teściowa czyta, więc uważajcie!!!

IMG_2637

Mgła jest wszędzie.

Gęsta biała. Opadła na Wyspę nagle… całkiem niespodziewanie. Ot budzisz się, no i po chwili, gdy już jako taka jasność się rozpierniczy dookoła, znaczy na zewnątrz, widzisz ją. Gęstą i mleczną. Dziwnie smaczną, ale jak wyłazisz z łyżeczką i miską do ogródka, to nagle się okazuje miękka, lepka i taka jakaś… pierzynowa. Może nie daje ciepła, ale też i nie smakuje lodami śmietankowymi. No za każdym razem czuję się dziwnie zawiedziona. Posmutniała wracam, a potem sobie uświadamiam, że w takiej mgle, to już całkiem nikt mnie nie podejrzy, końca własnych cycków nie widać, więc co jak co, ale mogę zostać dziś w łóżku. A co… przecież i tak nikt mnie nie podejrzy. Mgła obejmuje wszystko i satelity szpiegowskie i wszelkie kamerki, a i pewno nawet skype’a. Trochę jak ten śnieżący obraz w starych telewizorach.

Mogłabym przysiąc, że podobnie nawet szumi…

Mgła sprawia, że świat się zaciska, zmniejsza i jakoś łatwiej sobie ze wszystkim poradzić. Nie przynosi ze sobą klaustrofobicznego wrażenia, oj nie. Po prostu jest raczej jak te ściany szpitala psychiatrycznego, o które można się obijać, bo przecież są miękkie. Bezpieczne, a jednak i pozwalające się wyżyć. Przetrzebić myśli, poddać się popędom. Naiwnej leniwości… Jest bezpieczna, niczym snestorm. Niczym zamknięcie w szklanej kuli, której jednak nikt nie potrąci, której nikt nie poruszy, a jednak pyłki, płatki i wszelkie cekiny wciąż w niej fruwają.

Pod taką mgłą i wszelką wilgotnością, co prawda plusową, to jakoś chce się aż spać. Nic nie robić, po prostu śnić, jakby za to płacili. Śnić może innych? Może w rzeczywistości Wyspa nie istnieje i nasza pani burmistrz nie powiedziała właśnie, że królowa jest głupia? Może to, że wielce otwierają Starbucksa, co w rzeczywistości oznacza ino jedno stoisko kawowe na stacji paliw, nie ma już sensu? Może psujące się drogi i niszczejące stopnie w lesie też nie istnieją, a jesteśmy tylko my… Śniący. Niczym owe Bóstwa Kamienne Śniące, które oto mają wyznawców nieświadomych swej religii? Może… my tylko śnimy, a istnieje tylko to, co się nam przyśni?

Może?

IMG_7190

Oto i zima na Wyspie. Śnieg tylko w mrzonkach synoptyków, a w rzeczywistości temperatura, która raczej nie zbliża się do zera. Ciepło i wilgotno, łatwo o pleśń i butwienie. Może dlatego tak się wszystko u nas dobrze rozkłada? No taki klimat, czyż nie? Kamienie nadal stoją, brzegi Wyspy wciąż się zmieniają, a woda nabiera szmaragdowości niemożliwej.

Prosto.

Ot zwyczajna natura robiąca w liściach koronki, bawiąca się z lokówką i gałęziami, no i oczywiście te trawy zielone. Gdzie niegdzie jeszcze co bardziej buntowniczy Tubylcy pozostawili na krzaczkach lampki świąteczne, jakby chcieli zaprotestować przeciwko temu całemu zaciemnianiu i krótkiej świąteczności, ale… Mikołaj już od dawna drzemie w swojej jaskini razem z reniferami i co bardziej wyzwolonymi cieleśnie elfami. Podobnie Pani Mikołajowa, równość rządzi. Tylko wiecie, ona woli innych. Reniferów!!! Raczej nie przyjadą 24go stycznia raz jeszcze.

Są zajęci.

Obydwoje.

Z braku temperatur wielce zimowych, bujny zjeżdżalny stok niedaleko Gudhjem, oczywiście znowu jest nienaśnieżony. Jak ktoś chce, to turlać się chyba może ino. A miało być tak pięknie. Miało być tak romantycznie i sportowo. Ale nie jest. Gdy się na to patrzy, to łeb pęka, gdy się pomyśli ile na stok, naśnieżanie, wszelkie maszyny i cuda wonne wianki wydano. Cóż, widać Unia Europejska uważa, że pewne rzeczy są ważniejsze niż drogi, zamykanie domów dla młodzieży specjalnej troski, czy domów spokojnej starości… widać. No wiecie, Wyspa jest cudem, ale mieszkają na niej ludzie, a tym daleko do cudowności. Nawet tym nader w niej zakochanym.

Kurcze… nadal czekam na zimę. Ja się nie dam przekonać do lata, nic z tego… wciąż czekam na moje własne „Pojutrze”.

IMG_0077

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.