Pan Tealight i Nierząd Zapomniany…

„Pojawił się taki roznegliżowany z jednej strony, z drugiej jakąś starą, patchworkową kapą nakryty. Zarośnięty strasznie, na klacie miał dziwne, krótkie włoski, jakby nie golił od jakiegoś czasu, dolne elementy miał zakryte gatkami w serduszka. Na stopach, wyraziście ogromnych, nosił ogromne, różowe kaloszki. A poza tym nic… na głowie miał kucyk i brodę, ale też jakoś tak niezbyt uporządkowaną. Po prostu przyszedł, gdy większość karmiła Jednorożce z Samonapełniającej Się Lukrowanym Dziwactwem Misy, usiadł na stopniach i zapłakał. A z oczu, białawych, jasnych, otoczonych długimi rzęsami, leciał mu sok pomidorowy.

Był smutny.

Przybity, już nie zdesperowany, raczej zrezygnowany i kompletnie rozmemłany. Ale kto by nie był, gdyby się nagle nie okazało, że… wszystko jest legalne. Z kozą można, jeśli tylko ona tego chce, a przecież koza to zawsze, z kobietą nie trzeba, bo wiadomo, religia… zresztą te baby to są kurde mocno niezrozumiałe, a i teraz to już… każda taka wytrzeszczenie sfeminizowana, a jeśli ktoś chce komuś dać przy okazji w pysk, to mówisz ino, że ty od BDSM i już. A Nierząd? Cóż, i on może w końcu odejść o Lamusa. Ale czy Lamus mu otworzy? Czy zgodzi się na to, by przyjąć kolejnego mieszkańca, lokatora w Drewnianej Szopce Nierozumianych? Czy będą słuchać, gdy zajęczy: Za to płacisz, tamto możesz mieć za darmo, a znowu to, to wiecie, no tak po prostu wystarczy spytać, czy można z ciebie pić i już… ino na zombiaka niektórych odrzuca, ale przecież wszyscy są tacy wyzwoleni!!!

Siedział tak i nie przyjął ni talerza z ciasteczkami, ni flaszki dziwnej, lekko cuchnącej wódeczki, którą od dawna Smok z Komina chciał na kimś wypróbować. Ostatnio serio rozwinął się w alchemii, ale jednak Pan Tealight podejrzewał, że coś na spółkę z Wiedźmami z Pieca pędzą… nielegalnie. Nie wziął kocyka, nie otarł policzka obślinionego przez kilka z odważniejszych Księżniczek. Nawet Koniec Świata go nie wzruszył, chociaż wystawił nos ze swojego miejsca spoczynku. Do Wygódki zajrzał, ale chyba coś nie poszło, bo wypadł stamtąd łkając… i znowu siedział na stopniach, w końcu zaczęli go wymijać, ktoś litościwie rozpostarł nad nim parasolkę i jakąś połataną pelerynkę oraz kocyk z poduszką…

I tak zostało.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_0343

Leżeliście ostatnio na glebie. Na ziemi, na trawie, na kamieniach? Na ławce w parku, z twarzą skierowaną ku niebu? Kiedy ostatnio po prostu siedzieliście między drzewami nie mając słuchawek w uszach, nie patrząc w telefon? Kiedy? Gdy byliście dziećmi i robiliście anioła na śniegu? A może ptaszka, bo to w końcu co kraj to obyczaj, co nie? A może jako dzieciak patrzyliście na spadające liście? A teraz? Kiedy robiliście to ostatnio? Jako dorośli, starzy może miejscami… dziwnie odwykli od tego, by uwalić się w krzakach – no chyba, że chodzi o siku w przyrodzie – skakać po kałużach, a może nawet zwyczajnie oddychać bardziej, mocniej, głośniej?

Ale kiedy ostatnio gapiliście się w niebo? To jasne, błękitne, poznaczone białymi obłoczkami w przeróżnych konstytucjach? Tutaj na przykład rozjechany anioł, co sie mu skrzydełko oderwało, a tam halo na pierdzie, a tu, wprost nade mną znowu aniołek, ale jakiś dziwny, taki szczupły nadzwyczaj. A tam prosiak! I smok i trzy psy podgryzające mu łapy i kubeł z dziwnie tryskającą zawartością. Baloniki, zaskakujące formacje na poły leśne, na poły górzyste. A tam rzeka, wodospad, a może i morze? Kto to wie? Czy niebo naprawdę jest odbiciem ziemi, czy jednak jest tylko i wyłącznie obrazem samego siebie? A może jednak to kompletnie inny świat? Leżysz, patrzysz, modlisz się, by jednak przelatujący ptak czegoś nie upuścił. No i te mrówki! A może to nie mrówki, może to kurcze zaskroniec? I pod łopatką mam jakiś głaz – doprawdy twardy to głaz!!! Ekhm, przesuwam się, więc i niebo znowu się zmienia. Aniłek do góry nogami wygląda jak diabełek, a smok jak starsza pani z koteczkiem. I wąż dziwny, kobrowaty, może i jadowity najbardziej… bardziej niż ta pani z koteczkiem. Wiedźma na piecu, wiedźma pod piecem, piec na czarownicy. Czym się różnią? No jak to czym? Kapeluszami oczywiście!!!

Jak można tego nie wiedzieć? LOL

Leżąc na ziemi świat wydaje się kompletnie inny. Prostszy nawet. Lekko mrużący, tulący i kołyszący. Jakoś tak lekko bardziej znośny. Może to jednak nie kwestia patrzenia, a ukrycia się? Zagubienia się w krzakach i trawach, w bruzdach ziemi. Może tak naprawdę cała sprawa we wzroście? Może niscy myślą inaczej? Kurcze, ale skąd mam wiedzieć, czy myślę inaczej, jeżeli nie wiem jak myślą wysocy? Wiem jedynie, że niscy widzą świat… cóż, nie tylko inaczej, ale i wiecie, troszku niżej, czasem nawet w granicach pępków wysokich!!! Ha ha ha!!!

IMG_0337 (2)

Problem z patrzeniem w niebo jest taki, że w końcu zawsze trzeba się podnieść i wrócić bardziej na ziemię. Jakoś tak. Ale tutaj też są intrygujące w kształtach sprawy. Jak na przykład jabłka. Cudowne czerwienie połyskujące woskiem. Kurcze… nawet aparat nie chwyta mi na nich ostrości tak się świecą. Jakby ktoś je wiecie, pociągnął lakierem. Odróżniam jeden od drugiego po naturalnych nieregularnościach. Po tym, co współczesność nazywa WADAMI. Kurcze, kwasieloki, ale jakie śliczne. Perełki takie, lekko krwiste, miejscami żółtawo-zielonkawe, a pod nimi wrony i kawki. Połyskują niebieskawo, niczym tytanowe kryształki… nie uciekają zajęte wyciąganiem robali z króciutkiej trawy, która w końcu odpocząć może od kosiarki i cotygodniowych dekapitacji. I znowu wyłażą rumianki i stokrotki… raj kurcze! Choć w powiewach raczej chłodnawy! Ale przecież to w piekle miało być gorąco, czyż nie?

Zima idzie. Liście opadły, gałązki szarpią nisko sklecone niebiosa. Oj pewno, że bywa pochmurnie i potępieńczo, gdy wietrzysko wieje, szarpiąc za drzewko przy oknie lekko postukuje w szybkę… nie ma to jak Halloween. Ale tutaj wiecie, dynie już pozdychały, promocji na znicze nie ma, ogólnie mówiąc… kurcze grobów tyż niewiele. Bo widzicie, żeby tutaj być pochowanym, to trzeba się zapisać, a jak się nie zapiszesz… do kościoła, no to kicha. Za to polecisz z dymem i zwyczajnie użyźnisz ziemię. I co w tym złego? Może i kamyczki a cmentarzach są niezłe, ale po co? Jeżeli nie chcesz, wybierz sobie kamyk i kochaj go teraz… a potem dym i popiół i wszelkie odejście. Czy jest w tym coś złego? Sami pomyślcie? Z drugiej strony czekamy właśnie na kolejne urodziny przekraczające seteczkę, więc może nie będziemy umierać?

Wciąż zastanawia mnie w jaki sposób ludzie tutaj jakoś się nie do końca starzeją. A czasem… wcale. Lekko to przerażające, bo może są jakieś eliksiry, które wstrzymują upływ czasu, a może jednak ofiary z dziewic, stek z Turyścizny i wampiryzm? A może my wszyscy zombie, ino mniej smrodliwi? I jakoś tak w kupie? Ekhm! Powiem Wam w sekrecie, że Wyspa skrywa wiele tajemnic i niektóre z nich pachną zaskakująco, a inne znowu nie. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić, czyż nie?

IMG_8095

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.