„Piasek i piasek i wszędzie tylko piasek. I trawy i wrzosy i chudy, niebrodny biały facet w rajtuzach, który stał tam, górując nad tym wszystkim, oraz przedzierająca się przez owo wszystko Wiedźma Wrona Pożarta. Zwyczajność na Wyspie, no wiecie. Spacer, droga, a raczej jej brak i dookolna białość. Niczym kurde śnieg, wichura i zawieja, a pomiędzy tym wszystkim wrzosy. I pojedyncze smoki zdrzewniałe… jakby taki Mad Max, ale wiecie, trochę inaczej…
W oddali morze się burzyło na szmaragdowo, turkusowo i kobaltowo. Gdzieś tam nieliczne gołe syreny w wieku podlotkowym swawoliły zadowolone z pustych plaż i chłodu wietrznego zaniepokojenia. Ona szła, potykała się, dusiła we wrzosach, wydłubywała piaszczyste Latające Baby spomiędzy zębów… On się na nią patrzył. Latarniak Master Skurkowaniec. Wychudły staruch z przemądrzałym kuprem, zapatrzony we wszystkie strony jednocześnie… ciemiężca. Na dodatek pozer ogólny, co to staniem na jednej nodze – drugą otulił sobie dookoła wyjogowanego ciała, dowodzi, że i w jego wieku można być fit i ogólnie wege. On wiedział, że jego dzieciątka są głodne. Że owe fale na białym piasku to nie wiatr, owe szkielety szarzejące na horyzoncie to nie stare wrzosy…
… to oczekiwanie.
Wiecie… dzieci muszą jeść, dzieciom się wszystko należy i się im nie odmawia, wychowanie bezstresowe też, a ona co robi? NIE SMAKUJE DOBRZE?!!! Suka! Małpa i ościenna dzicz z niej. Wiedźma i kostuchownica nadmiernie lukrowana i otłuszczona!!! Popatrzcie na moje dzieciątka, mój Lud Piaskowy, jak próbuje ją lizać, jak pakuje się jej do butów i ust, a ona co? No źle smakuje! I jak nakarmię swoje dzieci ja… samotny ojciec, który dla nich poświęcił wszystko, no jak? Współczujcie mi i przyjdźcie tutaj, dajcie się zjeść, a ja wteyd jogę poćwiczę… bo przecież nie mogę być tylko rodzicem, czyż nie?”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Robale na oknie…
Kurcze, nie mam pojęcia dlaczego to robią, ale to robią. O poranku widzę tylko ich ślepia wglapione we mnie, lekko wciąż roznegliżowaną, zaspaną i zasapaną. Przerażoną! A one co, dalej się gapią. Powinny chyba odlecieć w ciągu dnia, ale nic z tego. Wczepiły się tymi długimi girami w szybki – nie mam pojęcia jak – no i się gapią. Siedzą i się gapią. Dziwne takie i chude. Nóg mają tyle, że jak jedna przywrze nadto do szybki, to nic to, w końcu odpadnie i tyle… da się latać bez niej… chyba? Przecież to skrzydła są najważniejsze. Cieniutkie, mgliste, a pod słońce jednak kolorowe… Jak dziwne jest to, że w tym wietrze wcale ich nie unoszą, nie odpychają od okien, drzwi i ścian? Jakby oblepione komarzycami przestrzenie i powierzchnie, chciały tego dotykania?
Jakby…
Czy to komarnica, czy widliszek, czy pierun wie co to… jest ich cała masa! Siedzą na szybie i się patrzą na człowieka. A co jak ja bym tak im poleciała na chatę i siadła na tej szybie? I machała skrzydełkami i wyginała odwłok i kuprem trzęsła? No? Podobało by się wam? Nie! Zapewniam was, że bnie bylibyście zachwyceni, ale nie, mnie się przecież o zdanie nie pyta, co nie? Ino się siada na mojej szybeczce, która teraz ma na sobie masę odcisków dziwnych, znajomych stópek? Nosz kurcze no. A co jeśli to są wampiry, które przenikają nocą przez te szybki i się żywią na takich bidulkach jak ja? No co wtedy? Czy to ma być owa uprzejmość i spolegliwość, owa akceptacja, no i wiecie tam… tolerancja? A może zwyczajnie wiecie, mają owe robale takie wierzenia, że uznają ludzi za te swoje krowy…
… całkiem tam nieświęte?
Zobaczycie.
Jeszcze kurcze mnie okarżą o kiepskie odżywianie i o to, że doprowadzam je do rozstroju żołądka i posrają mi szybę!!! Czyż nie taka jeste współczesność? No przepraszam, ale taka jest nawet tutaj, na Wyspie. W końcu może to i Mniejszy Kraniec Świata, ale jednak… tego świata!!! No chyba, że jednak kurcze latamy w tym kosmosie, odrywamy się od ziemi i zmieniamy swoje szerokości i długości geograficzne?
Jak myślicie?
Statki na wodzie
No dobra… statki na lądzie, żeby nie było. Są przecież one i tutaj i tutaj, tak wiecie równość, wolność i tak dalej. Znaczek parkingu nie oznacza wyłącznie pozwoleństwa na kołowanie, ale jednak… to te na wodzie tak człowieka szokują. Wielkie i ogromne. Takie kurcze inne światy, łatwiej przesuwne. Takie wiecie, nie do końca zrozumiałe dla tego, który nie jest w nich, czy też na nich. Wiecie, to jak z patrzeniem na samolot… wiecie, że są w nim ludzie i dla nich podłogą jest pokład latającej maszyny, a my na ziemi wciąż szokujemy się tym, iż to coś lata… A jednak, gdy przyjdzie nasz czas i jesteśmy tam na górze, myślimy o sobie depczącym ziemię i wszystko jest dość skomplikowane. Ale statki, łodzie i wszelakie pływające towry mają w sobie jakąś specyficzną magię… Tylko wciąż nie wiem co w niej takiego zaskakującego.
Skały i dziwne roślinki bezlistne
Błąkając się po Wyspie pomiędzy latem a jesienią, jakoś tak nagle natyka się człowiek na cuda i niecuda. Na wszelakie kształtności tylko i wyłącznie pokątnie żywe, a tak naprawdę całkowicie zdechłe, ale… może to tylko ułuda? Wszystko co teraz kwitnie zdaje się być całkiem kosmiczne. Jakieś takie alienowe i z Archiwum X… niczym ten film, który Niemcy kręcą teraz w Sandvig. Na hotelu w porcie pojawiły się nowe, niemieckie napisy, oraz flagi całkiem nieduńskie. Dziwnie to wszystko wygląda, a odgrodzone terytorium zdaje się odpychać i mieszkających tam i tych, którzy wyłącznie chcą przyparkować, tudzież… odpłynąć. Dookoła portu porozwieszali lampeczki i nie weisz już, czy będzie to coś z okresu wojennego i dam w pięknych sukniach, czy jednak kryminalnie krwiście będzie i całkiem nieoczekiwanie? Gdy człek się wczyta w media, nagle się okazuje, że film kręcą na podstawie powieści Siegfrieda Lenza… i nic już nie jest tajemnicą, ale jak człowiek chce pójść na lody obok, to nagle atakują go jakieś sławy, których całkiem nie zna, bo przecież telewizji nie ma, ale patrząc na to jak się zachowują, gdy cykasz pluszakowi zdjęcie to na bank są sławni!!!
Hmmm… wiecie, niby to spokojne miejsce na krańcu jakiegoś świata, a jednak coś się dzieje, co nie? Chociaż, kto by tam się nad tym zastanawiał, jeżeli dookoła tyle staroci i pewno znowu rozkopią naszą Świątynię Słońca? Ech, gdzie tam Stonehenge… lepiej na Wyspie!!!