Nie wierzę w życzenia…

… znaczy wierzę, no wierzę w spełnianie się marzeń i owe dobre słowa… ale zawsze czuję gdy ktoś zwyczajnie je odbębnia. Jednym z moich osobistych, wciąż powracających w snach – podobnie jak sikanie publiczne i stanie na golasa przed niezłą publicznością – koszmarów świątecznych, obok przymusowego siedzenia przy stole i jedzenia, to był opłatek. Te nieszczere słowa, większość skazanych zwyczajowo układała je sobie wcześniej, coby dobrze brzmiało…

…albo gorzej, te martwe usta, które nie wiedziały co powiedzieć…

A przecież życzenia mają tak wielką moc, szkoda, że ludzie utracili umiejętność jej używania.

Razem z empatią.

Tak, znowu schowałam się za murem z książek. I jednym obrazem. Bo niestety mój mur z książek nie przeczytanych maleje w oczach… a co do obrazów, no ten drugi właśnie skończyłam…

I chyba po raz pierwszy, choć wciąż wstydzę się do tego przyznać, jakoś tak podświadomie jestem, zdaje mi się, iż jestem… dumna. To bardzo dziwne uczucie, bo nigdy nie jestem z siebie dumna, a nawet zadowolona.

Nie wiem co o tym myśleć, ale to zupełnie coś nowego… i choć dla mnie Nowy Rok zaczął się o wiele wcześniej, to jednak… jeżeli od tego się ma zaczynać oficjalnie, magia też i w tym tkwi.

Znaczy, że co?

Będzie dobrze, czy nie?

Wprost przeciwnie będzie?

Nieproporcjonalnie, a może jednak klątwa została przełamana? Może w końcu po tych kilku latach… ech, wolę nie myśleć. Nie jestem co prawda nadzwyczajnie, a nawet zwyczajnie, dobra w niemyśleniu, aczkolwiek mam tyle do poobracania w myślach, iż akurat tę sprawę mogę chwilowo gdzieś zakopać. Przykryć pryzmą ziemi, dorzucić kamieni, klej, beton, żelazobeton…

Na przykład, szalona niezgorzej niz ja sama, Sąsiadka, która napadła na nas w tzw. Sylwestra razem ze swoim ukochanym, to całe pomieszanie, którego nie rozumiem… a może rozumiem bardziej niż mi się wydaje?

I dlatego odczuwam lęk?

Tylko, czy ten lęk to przeczucie, czy też zwyczajny niedobór magnezu?

Niepewności Pożartej Przez Książki, oto moje imię… znaczy na pewno jedno z nich. Nawet ja sama nie wiem ile ich mam i, które tak naprawdę jest owym władczym.

Prawdziwym do cna i ze stron wszelakich?

Nic nie wiem, chociaż nie, to akurat wiem. Świadomość włąsnej głupoty jest gigantyczna i niezdolna do przykrycia jakąkolwiek pryzmą czegokolwiek. Pogadajmy o kartkach, bo śliczne w tym roku dostałam 😉

KURCZE!!!

CZYTAĆ I MALOWAĆ MI SIĘ CHCE I TO JEDNOCZEŚNIE!!!

TO ZWYKLE NIE KOŃCZY SIĘ DOBRZE, OJ NIE KOŃCZY DOBRZE!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Nie wierzę w życzenia…

  1. kasia.eire pisze:

    ja też tak mam, ze robiłabym wiele rzeczy równocześnie i łapię się na tym, że jak wychodze do pracy, układam sobie w głowie, co też ja będę ciekawego i miłego robiła, jak tylko wrócę

  2. chepcher pisze:

    No cóż, może to po prostu kobiecość, umiejętność wielozadaniowości 🙂 A moze zwyczajnie tak musimy… jakos nie potrafię robić tylko jednej rzeczy 😉

Dodaj komentarz