Pan Tealight był niezwyczajnie zwyczajny.
Miał tylko dwie nogi i wyłącznie dwie, pasujące do nich ręce, co nie było zbyt pomocne w tym zawodzie. Gdy otwierał drzwi „Sklepiku z Niepotrzebnymi” (niegdyś „Niechciany i Zapomniany COOP„), żałował braku nadmiarowych kończyn…
Przechodząc przez próg poruszył łysą głową zawieszonego chwosta w ogniście czerwonym kolorze i nie zwrócił uwagi na małą główkę, która potoczyła się po pieczołowicie pokrytej kurzem, drewnianej podłodze.
Z zatkanego komina dobiegały niezbyt dziwne odgłosy, a żar ptaki w mini rozmiarze i ogniste wróki, jak zwykle naparzały sie wesoło w kominku. Wydzielały niezłą temperaturkę nawet jak spały, więc w Sklepiku było naprawdę ciepło. Niektórym aż nazbyt…
Wydawało się, że cienie błąkające się po kątach i dziwne szumy dochodzące z każdego kąta, potwierdzą, iż wszystko jest jak najbardziej w porządku.
Pan Tealight rozsiadł się w swoim fotelu, znacząc drogę kropelkami rozpuszczającego się śniegu. Odłożył na bok przyniesione ze sobą pudełko i nie zdejmując płaszcza z pajęczej przędzy, zamyślił się…
Gdy główka stuknęła cichutko o nóżkę fotela odpowiedział automatycznie:
– Niczego nie sprzedajemy, nie tym razem… –