Pan Tealight i Rycerz Pomylony…

„Łaził taki za Wiedźmą Pożartą ostatnimi czasy.

No łaził i w te i wewte, a jak ona stała i on stał, znaczy że w miejscu, nie tak… no i łasił się do Chatki Wiedźmy, na co ona z wzajemnością. I wciąż w okienka zaglądał i pilnował i czuł, i czekał na nią. Gdy nie wychodziła z domu, wciąż wpatrywał się w jej niewielką podobiznę zawieszoną na swojej szyi, dziwną, malowaną, antyczną nawet, w ciężkim złocie odlaną, wzorami przeróżnymi upiększoną, a gdy nie patrzył na nią, wydawało się, że wzrok jego dziwnie ciemny, bo ślepia miał jak węgle przeświecające przez otworki przyłbicy, węglami dodatkowo malowniczo ocienione, lśniące, przedzierające się, przebijał się przez ściany i śledził ją w środku.

Cokolwiek robiła, zdawał się być przy niej.

A ona…

Ona niczego nie czuła, nie zauważała chyba? A może… Znaczy, jakieś cienie się wokół niej dziwnie układałay, ale przecież tak było zawsze. Dziwne poruszenie między drzewami, ot przeca ślepa jest, więc pewno coś się jej przewidziało. Zresztą nawet jeśli nie, to na pewno to ten duch, co ostatnio coś od niej chce, ale nie wie jak zagadać, a może i kurcze utracił zdolność porozumiewania się… więc dopóki jej nie odnajdzie będzie ino dodatkiem do jej własnego cienia.

Wielki był taki.

Postawny i srebrzysty.

Znaczy no wiadomo w zbroi, bo jak to rycerz bez zboi ma być, więc w metal zakuty od góry do dołu. Możnaby się sprzeczać, czy rzeczywiście ktoś tam jest, czy go nie ma, może to Bezgłowy Upiór w hipsterskiej maści, a może nadzwyczajnie Duchowy Mocarz… ale bez boja. Ojeblik – mała, ucięta główka podłożyła mu pewnego dnia nogę, znaczy ucho, a jak się obalił, zbroja się wygła i widać było, że nie tylko facet to na pewno i dobitnie się w niej kryje, ale i cały, no i na dodatek z językiem wylewnym, słownictwem skomplikowanym. Biculek jeden, nie wiedział na co się porywać? Ot trza było po skałach spiczastych nie łazić!!!

Albo jakieś poduszki powietrzne mieć, czy coś…

Bynajmniej nierdzewna stal to nie była, bo co rano i wieczorem słychać było dziwne klepanie, widać łatwo mnąca się czy coś, a i szorowanie. Ni kropki rdzy na nim być nie mogło. Ot idealny partner dla Pożartej no!!! Ona też taka trochę mocniej Natręctwami targana przecież… ale dlaczego się jej uczepił. Czemu rzeza serduszka na czym popadnie, może tu o tkanki chodzi, może o przeszczep, czy coś w ten deseń. Bo przecież chyba nie o… kurcze no, nie śmiejcie się, no o miłość na pewno chyba nie?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_6437

Spadł śnieg.

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami komuny, drogi nie są odśnieżane. Znaczy bez przesady wiecie. Te główne są czarne i dobrze doprawione. Znaczy wiecie, te bardzo wymownie główne, bo te mniej główne to nie… Zawsze mi się wydaje, że nie sypią tylko soli, tudzież, nie podduszają tego ino pługiem, ale lecą do tego jeszcze zioła prowansalskie i dużą ilością lawendu, drobinki rumianku, trochę oliwy na poblask i pieprz kolorowy dla podkreślenia wszelkich załamań i kresek. Po brzegach więcej mięty i szałwii, miejscami dumnie się uśmiechają różane i fiołkowe płatki. A co. Przecież zioło to nawet pietruszka z koperkiem, więc do boju zieleninko. Akurat z korzenia, to serio wszystko się da nawet w zimie!!! Ktoś mówił, że dla egzotyki dodają nawet słodkiej papryczki i sosiku rybowego, ale przyznaję, że nie stwierdziłam. Za to śnieg smaczny jak zawsze!!! Cudowny i lekki. Jak spełniające się marzenie, wiecie z pogranicza nadmiernej szczęśliwości, ale i strachu… że to już, że w końcu jest, a przecież ćwiczyliśmy się tylko w marzeniach, nie w tym, co będzie, gdy się spełnią.

Tego nie przećwiczyłam…

Śnieg jest…

… a to oczywiście oznacza biel i wszelakie ptaszencje na niej i kolory wyzierające spod tej bieli, i listki i pączki, które już bardzo chciały stać się wiosną. I znowu kolory, bo widzicie, Wyspa jest przede wszystkim kolorami, no i chociaż śnieg u nas też kolorowy, to jednak jakoś się wszystkim wydaje, że pod śniegiem wygląda się lepiej. Jakoś tak bardziej filuternie i zawadiacko. I fajno… za to ludzie, no tak, z ludziami jest inaczej. Bo widzicie, wraz ze śniegiem opadła nowa cisza. Cisza niebudzących się sąsiadów. Sąsiadów nie mogących odpalić, podjechać pod górkę, się ślizgających na zapomnianych wciąż letnich oponkach… Bo i komu się marzyło, że ten śnieg jednak spadnie? No komu? Nawet ja sama traciłam już wiarę!!!

Ale jest.

ŚNIEG!!!

IMG_2935 (2)

Biało jest.

Znaczy, no dobra, biało i puchowo było rano, bo teraz po moich popisach, a i w końcu przejżdżającym pługu, coś ubyło sniegu. A i temperatura wiadomo, za ciepła, by to wszystko się utrzymało. Co niekiedy w powietrzu zatańcują pojedyczne płatki. Te tutaj poloneza, tamte kujawiaka, a tamte kankana działają. Trzeba przyznać, że znają się na swojej robocie. Mamy też wielbicieli bardziej nowoczesnych rytmów. Breakdance jakiś, tudzież lekkie stepowanie, albo powroty do walców i piruetów baletowych. Bo mogą. Cała Wyspa jest ich sceną…

Nagle wszystko jakoś tak odpuszczone ma grzechy przeszłe, zaprzeszłe, te teraz się dziejąca, ale i te, co dopiero nadejdą. A co. Przecież czasem właśnie o to chodzi, by grzeszyć zwyczajnie. Grzeszyć tylko i wyłącznie dlatego, że ktoś tego zabronił, a nie po to by kogś ranić, czy zło czynić. Grzeszyć, bo grzeszność jest kusząca, bo upaja cudownie najmocniej właśnie to, co zabronione. Co, jak nam wmawiają, nie dla każdego, nie dla nas… ale wiecie, poza dietetykami, bo w końcu pewne rzeczy są święte!!! A i raptowny rozstrój żołądka oraz towarzyszące mu wybuchy z tylnej strony, nie są przyjemnością. Zwyczajnie zbyt wiele spraw do kosza z napisem „grzechy” wrzucono. I miłe rzeczy i te logicznie obrzydliwe, których i tak nikt nigdy by nie chciał tknąć…

Mimo grzechów odpuszczania, ten śnieg, zwany też ostatnio przeze mnie Matką Spowiedniczką – nie łączyć z tą znaną – zdaje się być wyuzdany i rozpustny. Grzeszny w tych najbardziej parnych i ociekających emocjami sokach. Po prostu. Jest w nim ten żar, który zdaje się być kompletnie niewytłumaczalny. Piękny i przerażający troszeczkę. I chociaż we włosach mam gwiazdki, serio na dowód zdjęcie mam nawet… to jednak jakoś tak się czuję naga i osaczona…

A może się by tak wytarzać? Czemu nie? Podobno zimno dobrze na cellulit robi… chociaż on tak nie twierdzi.

IMG_7912

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.