W świecie, w którym panuje śnieg i względny mróz, gdzie co kilka dni morze śpiewa głośniej swoją pieśń… nadchodziły święta.
Czyli JUL!
I Pysio-Pysio był naprawdę gotowy. To miały być jego drugie święta!! Czyli wcale nie tak dużo doświadczenia jak na pluszowego misia.
Miał nową, wielką mikołajową czapkę i jakoś z przykrytymi uszkami o wiele łatwiej myślało mu się o przeróżnych kolorowych pudełkach, które zaczynały się spiętrzać pod choinką. Może nie największą ale dla misia, sporą.
Nic dziwnego, że tak jakoś postanowił do jednego zajrzeć… no bo ile można czekać? Tak wbrew temu co może się wydawać, pluszowe misie wcale nie słyną z cierpliwośco. Oj co to to nie! 🙂
To znalazł w pierwszej i szukając łatwego otwarcia magicznej szwajcarskiej czekolady, jakoś tak dziwił się, że na karteczce nie napisano Mikołaj, ale EGO 😉 co to miało wszystko znaczyć? Nawet magiczna czapa nie pomagała, ale… nie ważne, była jeszcze jedna paczka… i Pysio-Pysio wiedział co w niej znajdzie, poznał po zapachu. W jego domku wszystko tak pachniało, to musiały być…
książki 🙂 Misio pamiętał, że Wronie spotniały od Merlin.pl oczki, więc bardzo się ucieszył, że może już przestanie tak przeciekać… ale było pod choinką coś jeszcze…
Hmmm… jak takie małe Mikołajki mają przynosić takie wielkie prezenty? Podrapał się w pompona od czapki i przytulił się do poduszeczki… coś ostatnio dwoiło mu się chyba w oczkach?
No naprawdę…
Spojrzał na trzymaną w łapkach kartkę i rozmyślał o tym… co to za dziwne misie w kwiatkach?
I gdy wszystko zaczął otulać sen, pomyślał, że te święta, to jednak fajna sprawa… choć podobno jeszcze się nawet nie zaczęły 🙂
No a ponieważ Wrona jak zwykle coś czytała, przytulił pompona i Zula i postanowił śnić tylko i wyłącznie w świątecznych sceneriach 🙂
A potem wpadł na niego Miś Śnież rozrabiający na Złomku… i zaczęła się całkiem inna historia.