Pan Tealight i Źródło Pierwotnej Mocy…

„Bulgu bulgu bulgu… put put put, blop blop blop… pitu pitu pitu ćwirrlllll świrlll… szumu szumu szumu, plusk…

Właściwie fajne, takie zabawne dźwięki, co nie? Z drugiej strony co tam dźwięki, jak się właśnie zgubiło połowę portek z siebie i obtarło piętę. Prawą na dodatek. Strasznie i boleśnie się teraz więc krwawi i psyka na każdym zakręcie, więc co zrobić można? No co? Trzeba jakoś sobie poradzić, nie można się przecież poddać… zresztą. No przecież kto by tam potrzebował w dzisiejszych czasach Źródła Pierwotnej Mocy? Co? No kto? Ktoś się zgłasza? Oj gdzież jest ów las rąk drgających? Oj gdzie… Zresztą, przecież się nie może woda marnować. Chłodna taka i cudowna, lekko błękitna, słodka niczym nektary i ambrozje, lekko gęstawa, jakaś taka woskowa. Jakoś gdy milusio się tak po obmywanych, moczonych małych wiedźmich stópkach przelewa, to wprost to jest cudowne… magiczne może i nawet, albo ino złudne? Zwodnicze może? Aj pewno i tylko jest to magiczne, ale w tej chwili chodzi o coś innego.

O ból i jego zanikanie. O chłodek, co aż coś w dupsku rwie… co dociera do dziwnych miejsc w Wiedźmie, o których zapomniała stara sklerotyczka…

A więc siedziała Wrona Wiedźma Pożarta i moczyła girasy w owej zapomnianej świętości. Bezeceństwo i świętokradztwo. Aczkolwiek Sakrum i Profanum, co to strzec mieli czystości miejsca i dbać o obiaty wszelakie, już dawno nawiali przecież z roboty… Podobno zatrudnili się w Burger Kingu czy innym tam KFC. Uzależnieni od tłuszczy i słodzików, leczą się po godzinach na wszelakiej maści opryszczenia. Więc co w tym złego, że ktoś tu zawita, przecież nie niszczy, przecież mówi: proszę i dziękuję. Ot magia to, nic dziwnego w tym miejscu przecież, a Wiedźma i tak kocha i wyznaje wszystko… tylko, czy to bezpieczne? Poprzez chwileczki nawet jej paznokcie z odłażącym, czerwonym miczym krew z cegłówek, lakierem zyskały jakieś moce… supermany i himany, a moż nawwt i genetyczne transformacje, ale po chwili wszystko się uspokoiło. Znaczy miejmy taką nadzieję, bo jakby co, to przecież czy potrzeba nam zmian więcej? Zresztą nawet jeżeli, to przecież na niej chyba i tak znać nie będzie, co nie?

Wymoczona, wciąż stękająca, dowlokła się do tej swojej ukochanej Chatki, a za nią szły krople. Wielkie i dziwne, z odnóżami w różnych miejscach i otworami, co to zdawały się ino częściowo gębowe. Bo wiecie, tak naprawdę to źródła bywają sobie w różnych miejscach i nie zawsze woda w nich czysta, a nie stojąca, czy coś… i wiecie, czasem to nie one odmieniają, ale my je…

… nikt nie wie co lepsze…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

IMG_6346 (2)

Z cyklu przeczytane: „Trupia główka” – … jedno cmentarzysko. Nie żeby nie byla w stanie, nikt tego nie powiedział, ale jednak CAŁE cmentarzysko. Do tego bardzo dziwaczny i niemiły zleceniodawca, a za tym wszystkim stara wampirczyca, brak seksu i wszelaka pamiętliwość własnej przeszłości. A i jeszcze wróżki na dokładkę, bo czemu by nie… po co się kurde ograniczać! A! Sorry, bym zapomniała, przecież jeszcze jest prastare zło ukryte gdzieś tutaj i strzeżone i ogólnie nie oszukujmy się, ale lepiej coby ono siedziało, gdzie siedzi i się nie uwolniło…

Więc to tak gwoli zarysu. Cała reszta skupia się oczywiście wokół Egzekutorki, jej dwóch facetów, chociaż wiecie chodzi ino z jednym, ale nadal zero seksu, znaczy pewno, że to nie jest łatwe, aczkolwiek… no mniejsza, chodzi o zombie. Ożywienie sporej ich ilości zdaje się być lekko problematyczne, ale Anita stawia ostatnio na wyzwania. Tylko, czy zderzenie się z nader przebiegłą, starą wampirzycą nie będzie czymś, co w końcu ją, a nawet Jean Claude’a… przerasta? Czy sobie poradzą? I czy nadal ona stoi po stronie dobra? Naciąganego, ale jednak…

Pasjonująca przygodówka grająca na emocjach. Bohaterka rozwija się, zmienia, jej moc fluktuuje, a jednak… są momenty, gdy jest tylko i wyłącznie małą dziewczynką, wspomnieniem siebie samej, własnym koszmarem, demonem. Tą samą, która stała przy matczynej trumnie. Może tak naprawdę tym, co ją hamuje, tym czym tłumaczy swoje postępowanie jest dzieciństwo? Nadmierna psychologia? Jeżeli chodzi o powieść, nie bój żaby! Tutaj jak zwykle bitwa, zombie, wilkołaki, wróżki i inni, dziwnie mało identyfikowalni. W końcu w tych książkach mity to codzienność, a baśnie… czymś wziętym z życia, tudzież porannych wiadomości.

IMG_5948 (3)

Pomału trawy się kulą. Żółkną, brązowieją, kolczaste ramionka krzaczków oblepiają jagody i znowu… znowu spod traw wyglądają kamienie. A wraz z nimi przeszłość woła. Kamienne kopuły zdają się skrywać pod sobą fantastyczne żółwie skorupy. Albo brzuchy wielce brzuchatych trolli, które seryjnie uwielbiały jeść. Po prostu siedziały i jadły, żarły i młóciły. Nic więcej nie robiły, a że wiecie jeść mogą wszystko i wszystkich, nie wybrzydzają jak co poniektórzy… no i nie wydalają. Znaczy nie tak dziwnie i śmierdliwie jak ludzie, więc to się serio opłaca. Po prostu je karmić. Tylko że kiedyś, dawno nader dawno dawno temu ktoś o tym zapomniał, a trolle przespały zbyt długo i wiecie co, no po prostu dlatego świat kiepsko działa, bo się trolli nie karmi. A one tylko czekają, by je w pępuszki posmyrać, obudzić, tylko czekają by pożreć wszystko: szmatę starą, buty nie do pary i skarpety, starą kapustę i ziemniaki z odrostami i ocywiście te gazety, kolorowe podobno smakują poziomkami… a potem wypuścić z siebie ów cudowny efekt przemiany trollej materii. Owe przepiękne, cudowne, barwne i lekko porkęcone, sprzeczne z wszelkmi fizykii i chemii zasadami… bańki. A w każdej z nich maleńki człowieczek. Idealna sprawa, serio serio serio… sprawa idealna, darmowa idealna sprawa. Znaczy jako pomoc domowa, niewolnik cudowny, sprawca wszelkich wrogów potknięć i w ogóle… po prostu zabawny, niskopienny ale i człowiekokształtny ktoś. Niby skrzat, niby krasnal, ale choć może słabo urodziwy, to jednak miluni niczym jakiś puchaty zwierzaczek, ale też bez łupieżu, nic z tego. No i sam się sobą zajmuje, sika gdzie mu mówisz, a i mądrością potrafi zachwycić i śpiewać umie. Chociaż akurat z tej ich umiejętności nikt raczej nie korzysta. No wiecie, ludzie to rozmaite mają upodobania.

I widzicie jak to świat stracił na niekarmieniu pierwotnych cudów ziemi i natury? No i jest jeszcze to coś, ta dziwna plotka, że to właśnie owe bańki wybuchami swoimi po jednej z takich nader burzliwych degustacji spowodowały jakieś Atlantydy kłopoty, czy coś? Podobno podtopienia były, no ale przecież serio?

No nie, na pewno nie ich to sprawka!

IMG_6255

Szwendając się po Wyspie jakoś tak człowiek nie myśli… no nie myśli. Znaczy no dobra, myśli może ale jakoś tak inaczej. Bardziej to jest jak wielka dwunożna gąbka, znaczy jak już się zasapie, to podpiera się czym tam może, więc wiecie… nie liczmy języka i uszu… Chodzi o to, że naprawdę wchłania się opowieści. Dziwne opowieści, zaskakujące, niektóre nawet może i obrzydliwe, ale wiecie, w naturze wiele jest spraw, które za takie można uznać. No kupy na przykład, co nie? Kto tam lubi segregować koprofitki? Kto zakłada im albumy, tudzież jakieś klasery, czy coś? Mniejsza, bo przecież nie wszystkie opowieści są o kupach, co nie? Niektóre są o miłości, chociaż akurat to też może być bardziej mdłościopędne. Ale przecież opowieście bywają i o innych sprawach. Na przykład o zapomnianych umiejętnościach, o ziołach, które odrzuciły swoją potęgę, o zawiedzionych nadziejach i kłamstwach, oraz o tym jak to kiedyś ludzie mieli skrzydła u uszu, ale wiecie… strasznie im przewiewały zatoki, więc…

Opowieści na Wyspie są super i tak naprawdę nie we wszystkie uwierzycie. Znaczy nie uwierzycie od razu, bo z czasem, spoglądają na owe różnorodne kamyczki, na drzewa poddające się wiatrom, albo te wciąż sie im sprzeciwiające…

… to w końcu uwierzycie. I problem to właściwie nie owa buzująca, mydląca fakty niewiara, owa wolność nieistnienia, bo przecież jak nie wierzysz, to nie ma, co nie? Tak jak z głową pod poduszką, bo jak ja nie widzę, to i mnie nie widzą, co nie? Ale… problemy zaczynają się, gdy w końcu wszystko do was dotrze. Gdy zrozumiecie, że kurde fiołek alpejski!!! To wszystko prawda? Żesz no!!!

IMG_6835

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.