Pan Tealight i NieWiedźmy Męskości…

„Popiskiwały w krzakach przy polnej dróżce, biedne, porzucone, jakże zbędne w tym świecie, mało modne takie zbyt old-fashioned Męskości. Nikt się nimi nie zajmuje, nie podniesie, nie utuli, aj nikt nie popieści, nie muska, nie trze, nie doprowadza do wrzącej potęgi czystego szaleństwa, nie pozwala uwolnić pasji… Popiskują wypuszczone na wolność Męskości, te, co to uciekły z niewoli człowieka i graniczących z nadmiernym okrucieństwem, przyciasnych slipków ze sztucznych smrodliwców, potliwych, zrzędliwie swędzących… materiałów, którym bliżej do pracowni chemicznej, niż zwykłego odzienia… Duszą się tam, zmiażdżone, w klatkach hodowane… Nic w tym ekologicznego, nic w tym wspaniałego, ot molestowanie, męczenie zwierzątka!

Wypuszczone na wolność Erekcje Męskości jakoś tak od razu wyrywają się z dotychczas zwykłej codzienności, bez łez opuszczają swoich dotąd doczepionych nekromantów, zombie podążających za cudzymi wzorcami, owych wstrętnych macaczy, dziwnie głuchych na wszelkie aluzje pomocników w egzystencji… przyszytych do owych organów, od których wymaga się tak wiele. Tych zadziornie zawsze stojących na baczność, twardych. Wyprostowanych! Tych co to jeszcze nie wiedzą, jak z czasem trudno głowę nosić wysoko! Jak trudno…

Krzycząc swymi otworami oddechowymi, nucąc: Stayin alive, I am free, catch me if you can!!! Biegną Męskości przez pola i lasy, potykają się o powalone drzewa, zaplątują w krzaki… Są gołe takie, choć owłosione, tuptając szybciutko jajeczkami, na wpół tocząc się, podskakując, w końcu mogą robić co chcą!!! Nikt im nie narzuci już gumowej zbroi, nikt nie powie jak się mają zachowywać, nikt o poranku na ową zadziorną ich baczność nie zarzuci kotarki milczenia!!! Biegną Męskości wyrwane z gentycznie uwarunkowanej niewoli. Świat jednak dziwny jest. Mało miękki, taki drapliwy. Czasem zdarzy się, że nawet ktoś nadepnie. Jeszcze pikuś jak tylko traktorową podeszwą masażyk zafunduje, ale jak ze szpilki dociśnie, pomiędzy szpary w płytach chodnikowych wciśnie, krew wydusi, życiowe soki zmiażdży… Nic nie zostaje z Męskości. Nawet wspomnienie, ni pominka nie postawią. Nic więc dziwnego, że wyrwane na wolność, zachłyśnięte ową świeżością w powietrzu, ową wilgocią morskich fal, na których mogą się unosić, bawić się ze ślimakami i domy wynajmowac skręcone… wolą się schować. Przeczekać. Może deszcz jakiś spadnie, może zmyje kurz ze skórki nadmiernej, napręży codzienność, łatwiej się będzie wspiąć na te ściany, może znaleźć jakieś miejsce by przeczekać, w kącie jakimś może, w zapomnianej szparce?

Ale są też owe Męskości w wersji dzikiej. Co to wyrywają się i od razu wiedzą czego chcą. Wiedząc gdzie iść, co zrobić z wolnością, zerwaną uprzeżą i zrzuconymi kajdanami. Nie biegają jak połamane, nie potykają się, nie krzyczą, nie piskają, nie pytają i nie proszą o nic nikogo, one nie chowają się po krzakach. Aplikują sobie od razu grzybkowe wywary i w otchłaniach leśnych czekają, tam, gdzie zwabione pustką, ale też ciężkością pęcherza turystki zmierzają, co to Tojtojek boją się panicznie. Gdzie obniżają wdzięki, muskają pośladki trawami… i atakują!

Jednak te jęczące, owe dziwnie przymilne, niczym łyse kotki, zagubine w mleczach i bławatkach, w łanach żółtych rzepakowych pól, błękitów fal, te stroniące od człowieka, ale przecież z drugiej strony tak dziwnie samotne… co z nimi zrobić? Któż Męskości przygarnie? Owe na wakacjach porzucone zwierzaczki. Ot te, co się ich pragnęło, ale jednak za nic wychować nie mogły faceta?

Kto przygarnie niechciane Męskości?”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Czarne sny” – czyli znowu zimno… Znowu świat dziwny, pełen magii, pełen potworów człekokształtnych i inno kształtnych. I oczywiście Śliski, znaczy Sopel, wraca ponownie tam, gdzie go poznaliśmy. Koniec z życiem po drugiej, cieplejszej stronie mocy. Oj nie. Coś się przebudza w facecie. Coś go pociąga w przeszłość, a co gorsza, rodzą się w nim nowe umiejętności, nowe moce kotłują się pod wygoloną głową. I nowi wrogowie stają na drodze!!!

Powieść może nie tak dobra jak poprzednie cztery. Może nie aż tak powalająca, bo układ jej prosty, tylko dojście do celu dziwnie poskręcane. A cała reszta, cóż, rozwija się! Układy po tej stronie zmieniły się. Nagle odmieńcy atakują, a nowa siła w postaci Gospodarza, może pomieszać szyki nawet Soplowi.

Czysta rosyjska fantastyka. Brutalna, męska, a jednak intrygująca!!! Jakaś taka inna. Bardziej naturalna, taka, co to nie pozwoli spojrzeć po staremu na Dziadka Mroza i zaspy śniegu!

Tak wiem, oj te erekecje, oj owe męskości… Na Wyspie publicznie seksu uprawiać nie można, zresztą nie oszukujmy się czasem człek myśli, że serio te męskości są w zaniku! Bo jakoś tak facet, to już nie brzmi dumnie. Czy są jeszcze mężczyźni w pojęciu honorów i sił witalnych? Bo ja tam nie wiem czy nawet nadzieję jeszcze mieć można na to… I w ogóle, to jacy mają być ci mężczyźni? Wielcy pakowani, czy wprost przeciwnie, w lansie najnowszym, chudziuńkie wypłoszki, nóżki zapałki…

… czyż nawet męskość to przemijająca moda?

Jak tak dalej będzie, to Szwecja nakaże nie tylko sikanie na siedząco wszystkim, ale jeszcze zrobi z nas wszystkich pierniczone Keny! Albo odwrotnie? A ja se nie dam męskości przyczepić! Bo co wolno wojewodzie, to wiecie, ot Wiedźmie nie przystoi zwyczajnie!!! Mieć powinna swojego Męskościa Wiedźma i tyle. Miło by było, gdyby taki był odczepialny, no wiecie, ot do użytku bez tego przyrośniętego do niego człowieka, ale ten człowiek też świetny, no niech juz zostanie, jak już trzeba, no jak już musi, no przecież Chowańca Wiedźma mieć musi!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.