Pan Tealight i Kamienne Trolle…

„Już na nią czekali.

Byli na pewno nader punktualni, no i mieli przecież bliżej… Aczkolwiek musieli przede wszystkim usłyszeć owo jej nieporadne przedzieranie się przez zaśnieżony las, kilka potknięć, wyrżnięcie czołowe w Gburowatą Sosnę, a potem poprawienie wstrząśnieniem celowym o Gruzową Brzózkę. Na pewno zrozumieli dosłowną, ale i oniryczną, soczystą, doprawioną lingwistycznymi zbieżnościami, wiązankę przekleństw z kilku krain świata, gdy jej dupsko zaliczyło glebę po raz trzeci.

Ale trzymali fason.

Byli gotowi.

Odświętnie obdrapali porosty i wyprosili chwilowo grzybki, niektórzy nawet wyszlifowali powierzchnie, a co odważniejsi przyozdobili się czym popadło. Tudzież tym, co niedawno zdechło. Ekscentrycznością był mróz bawiący się z ich specyficznymi ciałami, tatuujący zgrubiały naskórek. Masywni, dziwnie zbyt wielcy, by ich przeoczyć, a jednocześnie dziwnie nieistotni, by ich utrwalić w myślach. Kamienne Trolle. Budzące się raz w roku, tylko jednego dnia, tylko jednej nocy… i tylko wtedy, gdy to one miały taki, a nie inny zamiar i potrzebę.

Gdy ją zobaczyli, westchnęli.

Prawdopodobnie maskując tym samym wyraz zdziwienia i rechot wewnętrznie łachoczący organy… Bo ona, a jakże, też się przygotowała. Nawet miała na sobie coś na kształt sukni, ale przedzieranie się w ciemnościąch przez las, ogólna ślepota i pragnienie zawarcia bliskiej znajomości z każdym podejrzanym kształtem po drodze, raczej odcisnęło na niej piętno. Ale co tam.

Wiedźma Wrona Pożarta przybyła.

Na tańce!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Cyrk nocy” – naprawdę zapadająca w pamięć opowieść, a może raczej baśń? Piękna, elegancka, a jednocześnie tak bliska wszystkim tym, którzy wierzą w to, co dla większości niemożliwe… Nie mogę się zdecydować, czy bardziej mnie porwała opisem, czy ową subtelną możliwością wyboru głównego bohatera, a może owymi namiotami, zegarem… Jestem pod wrażeniem. Owej magiczności i naturalności, zabaw bytów, które niczego się nie boją, porywających opisów, osobowości, możliwościa i całkowitą „niecyrkowością” historii.

Dla tych co kochają dobre pisanie, mądre, włażące pod skórę i tych co kochają magię, oraz to, co wmawiają nam, iż niemożliwe…

Śnieg mi topnieje, deszcz okna zalewa… tak bardzo szkoda mi tej całej wody, owych zmarnowanych możliwości śniegowych burz, zawiejo-zamieci, bałwanów i ogólnej obsypanki.

Nosz gdyby tylko było mniej niż zero!!!

Czuję się brutalnie i podstępnie oszukana! Jakby mi się ktoś do ogródka zakradł i zeżarł śnieg!

No należy mi się jeszcze kilka dni owych zimowych rozkoszy! Owych płatków i łatków, wpadania w zaspy i przedzierania się przez mroźne zamiecie, nim okrutna wkurnicz radosna wiosna, zabierze mi owe wszelkie zimności i sopele! Owe delikatne szarości i wszelaką goliznę!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz