Pan Tealight i Wekuś…

„To rozpoczynało się, miało miejsce, działo się… zwyczajnie występowało w wiedźmiej przestrzeni, gdy nadchodziła noc. Noc, która po godzinach zabawy w podkładanie nogi gapom i gapiejom, wyskakiwania z cieni i robienia: BUUU, oraz wszelakim przejawom braku światła, lub jego zaskakującej niebytności, po straszeniu i usypianiu, sama zmęczona drzemała.

Gdy Chatki Wiedźmy nie spowijał już żaden cień, ni księżycowy blask jej rozpustnie nie muskał, ale za to szczelnie ją okrywała zasłona z wiatrów… Gdy wewnątrz przeraźliwa, budząca najwcześniejsze demony narodzin, łaskocząca w nosy strachy, które odbierają oddech, symfonia chrapnięć zmieniała każdy dźwięk, a Chochel – chochlik pisarski Wiedźmy Wrony Pożartej, rozwalony na kołdrze Chowańca z gaciami na głowie i całą resztą swego jestestwa… widocznie i eksperesyjnie bez nich, którego zbudziłoby tylko hasło: ekshibicja… Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki wstawała, a dokładniej sturliwała się z niskiego posłania, czołgała, przecierała zmęczone czytaniem oczy, układała jako tako poprzesuwane w sobie książki, szła, a potem delikatnie otwierała Sekretne Lecz Milkliwe Drzwi do Spiżarni.

Tam, na ostatniej z półek, dziwnie samotny, jakby wszystkie inne słoiki naprawdę nie życzyły sobie jego towarzystwa… choć same były tak dziwaczne. Tam w obrębie dziwnej poświaty i aromatu nieporównywalnego z niczym innym. Tam, pośród cieni, których nikt nie chciał przy sobie, odrzuconych odbić niegdyś ludzkich dusz… On – stał sobie połyskując mdlącą, niezdrową totalnie chorobą morską jelita, zielenią.

On.

Wekuś.

Słoik z różowawego szkiełka w stokrotki, z czerwoną kokardką zawiązaną na szerokiej szyjce i denkiem opartym na poduszeczce z koronkami. Opatulony szalem, z nałożoną szlafmycą z błękitnej satyny z zabawym chwościkiem… Słoik, w którym niczym sfiksowana złota rybka pływał on… Człowieczeństwo Człowiekokształtny.

Homo Nikulus.

Jedny prawdziwy człowiek, któremu jednak nie pozwolono się narodzić, bo i po co nam doskonałość? A milusi zwierzaczek dla Wiedźmy z okazji urodzin… to zawsze dobry prezent.

Choć akurat chciała misia i kolczyki… cóż!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Powieść na dziś – pachnąca, aromatyzowana naturalnie, ot książka nówka, coś bez czego chyba żyć nie potrafię, pierwotny instynkt, atawizm totalny… Wydawnictwo Prószyński i Ska


Z cyklu przeczytane, dwa kryminały od Dobrej Duszy… naprawdę niezłe: „Groza” – powieść czwarta tego autora, która wzbudziła we mnie pragnienie poznania poprzednich i to już teraz i zaraz! Właściwie zbrodnia jak zbrodnia, ale główny bohater, chory na Parkinsona psychiatra… po prostu kapitalny. To on, jego intymny związek z panem P. jest tutaj tym, co najbardziej przyciąga…

Muszę go poznać! Całego od początku!

„Zamierające światło” – mocne, brutalne i prawdziwe… Troszkę pokręcona fabuła, soczystość każdej z postaci zdaje się przytłaczać osobę głównego bohatera, ale i tak warto. A zakończenie!? Kapitalne! Zbrodnie? Koszmarne i brutalne… takie, w których naprawdę zasmakować moze tylko ktoś o wybitnie pokręconej psychice. Do tego współczesny świat wyzuty z moralności, brudny i brzydki. Naprawdę dobra powieść – i znowu muszę jakoś zdobyć wszystkie!!!

Bo pewni autorzy potrafią człowieka wciągnąć, omotać, a potem zmusić do rezygnacji ze spacerów portowymi uliczkami…

Dziś Listonoszowi z zimna długopis odmówił posłuszeństwa, a ja po raz kolejny sobie uświadomiłam, że Wyspa – klimat specyficzny, winogrona i figi choć to Północ przecież – mrozów raczej niezwyczajna. Znaczy mrozów takich, jakie ja pamiętam, co to gile się ciałem, znaczy twardością stawały, góry śniegu robiły sobie tunele… a skóra odmawiała posłuszeństwa i nie czuła. A potem nagle wszystko bolało. I, że bolało, to było dobre, bo zwyczajnie znaczyło, że człek ze wszystkimi członkami pozostanie…

Ej świat!

A! Na blogu pojawiło się moje nagrodzone opowiadanie: „Miłość pachnie mokrym psem – Łabędzica”, jeżeli chcecie przeczytać.

Wyspa chyba trochę od kilku lat eksperymentuje z Zimą… ciekawe czy to spółka na dłużej, czy ino taki zwykły mały eksperymencik? A może babeczki się skumały i założą firmę: Ja Cię zaśnieżę?

Może mają wolny etat testera sopli, lodu i płatków?

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz