Pan Tealight i Ono Światło…

Pan Tealight od zawsze zdawał sobie sprawę z faktu istotności świetlistości. Ot naczytał się o promiennych licach, błyszczących oczach i zaklętych ognikach. Wiedział o gwiazdach wskazujących drogę, słonecznych pomieszaniach i księżycowych pogmatwaniach… posiadał wiedzę zapowiadających blasków i wszelakich piorunujących wstępów do istotności. Ale jednak jak przyszło co do czego, zapomniał o niej, tak jakoś nadzwyczajnie, a może i  niezwyczajnie.

A wszystko zaczęło się od walącej neonem Cholernej Tajemnicy. Była sobie taka dumna z tego istnienia, taka na widoku, taka obszernie górująca nad wszystkim i taka nagminna… a jednak pierwsze zauważyły ją Wiedźmy z Piecyka. Zauważyły i stoczyły pierwszą bitwę. Zwarły się z nią, potarmosiły, nadgryzły, nadżuły i… nic. Przegrali bitwę nim przegrali wojnę. Ale mimo to próbowali. Potem do boju ruszyła Wygódka, a ta miała swój arsenał wiekowy i donośnie aromatyczny… i przegrała. Smok z Komina od razu oddał walkowerem, co się będzie z babą tykał i ruszył na rekonesans. Problem w tym, że wyprowadzając się z poprzedniego lokum ktoś zostawił na ogniu potrawkę w starym kociołku. Na nader wolnym ogniu gotowała się już tak kilka miesięcy, od połowy lipca dokładnie i seryjnie doszła… aż nadto. Problem w tym iż jej aromatyczność pobudziła iskry i mężczyzn w czerwonych kombinezonach i czerwony samochód z drabinką… i nie było już powrotu do przeszłości minionej. Zatrzasnęła się w ołowianym pudełeczku u dawno pogrążyła w morskich odmętach. Wypełniła się i cudownie pokryła zmarszczkami, wyblakła. Nie chciała znowu być przywoływaną.

Tajemnica wygrała, bo wiedziała, że wygra. Senior Windmill zawsze należał tylko do niej i nie będzie się jej tutaj banda niepotrzebnych panoszyła, gdy ona cała odświeżona i w koronkach krochmalonych dotarła do niego z urlopu, w końcu może, ale jednak wróciła! Przecież urlop się kobiecie należał, a że on zapomniał o NIEJ WSPOMNIEĆ, cóż – z nim policzy się później. Jednakowoż… To był jej Wiatrak! A co jednej baby, innym won sprzed nosa.

Wiedźma Wrona Pożarta Przez Książki tylko popatrzyła na Tajemnicę i zrozumiała. W końcu pomimo wszelakiej odstępności od nazbyt epatującej kobiecości, to właśnie ona rozumiała najbardziej, babskie prawo do posiadania… nadziei na wyłączną miłość. Dlatego tylko się skłoniła, zostawił promocyną torebkę karmelków, potrząsnęła głową i wycofała się… Zresztą i tak miała już inny pomysł i bardzo śliczny, choć bardzo nikomu niepotrzebny biały domek z dobudówką. Domek z namiotowym daszkiem i czasową formą ukrywającą. Widoczny tylko, gdy Zima na to pozwalała. Domek za Rzeczką o Zmiennych Humorach i Mostkiem, o którym nikt nie wie. Bezpieczny, za aromatyzowaną i ekologicznie barwioną Owczą Polanką i zdrowo przycietym Wypasem Pegazów zbyt Brązowych. Tam, gdzie Nader Niedopieszczone Jednorożce miały swój wypasiony, grzeszny żłób i dotykały ich wyłącznie te, których dotknęli już inni… a potem porzucili.

I to tylko kawałek od Chatki Wiedźmy.

Bo czasem oczywiste zbyt się skrywa, a i istnieje możliwość, że ono światło, ot zwyczajna taka przynależna odgórnie, choć widać, że dość okrutnie narzucona Panu Tealightowi Gwiazdka Zwiastująca, obeżre się i nie będzie miała sił by podskoczć na skłon nieba. No bidula zatopi się w śnieżnej zaspie, uszumi w pożółkłych trawach. I wskazać nadchodzącą drogę zapomni, wspomnieć, że coś się wydarzy jakoś jej umknie…

Gwiazdce w końcu też się urlop należy!”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Jak bardzo wiedźmowata jest Wiedźma? Cóż po skrawki paznokci i końcówki włosów. A co sobie będę żałować… Za to na pewno mam mistrzostwo jęczydupstwa w stopniu profesora zwyczajnego.

Doprowadzone nim do ostateczności osoby, jak mój Ukochany Chowaniec, są w stanie dać mi prezent Julowy dwanaście dni wcześniej. Może niekórzy opacznie nazwali by to upierdliwstwem, ale się nie znają. To sztuka. Sztuka drążąca, sztuka misterna, sztuka jakże niedowolona…

I jaki kapitalny jest Soren? Po co czekać? Zresztą serio zimno mu było w tym zielonym pudełeczku!

I wiecie, że zima jest taka, jaką sobie wymarzyłam!?

To dość przerażające… niby wiem, że wiedźmom marzenia się spełniają, co prawda mają problemy z chronologią i stare kalendarzyki, ale są cholernie pamiętliwe. A jednak… zawsze mnie to zaskakuje!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz