Pan Tealight i Pokusa, co ją czuć…

Pan Tealight czuł pokusę. Czuł ją całą swoją szarością, w każdej cząstce stanowiącej jego cielesną całość, ale i w tych duchowych, swych dusznych zakamarkach, tak, tam też ją czuł. Nie, nie żeby śmierdziała jakoś, nic z tego, musiała zachowywać higienę, chyba? Nie bratała się ostatnio też z  niczym woniejącym jak kupsko, nie tuliła pleśniaków, nie spożywała nadmiernych ilości czosnku, cebuli, czy wybuchowych w swej chwale: kapusty, grochu i cebuli… ale i tak było ją czuć.

Pokusę.

Od czasu przeprowadzki Pan Tealight codziennie, w sekrecie największym – się znaczy i tak wszyscy wiedzieli, co robi – udawał się rankiem do Piekarni. Stawał pod rozświetlonym złotem pieczywa oknem i… wzdychał. Karmił się owym połyskliwym, pojajecznym poblaskiem, słodyczą lukru, kompozycją marcepanowych szaleństw i nadzieniami, które wspominały czasy swego wzrostu. Pulchnością, chrupkością, słodyczą i drobiną słoności. Karmił się siłą ludzi, którzy maltretowali owoce, mieszali je złośliwie z drapiącym swymi kryształkami cukrem i tworzyli kolejne Pokusy. Wdychał zapach chleba, zamotanych w nim orzechów, rodzynek i innych frykasów, a potem pieścił się aromatem bułeczek. Do ciast podchodził z rozwagą, szczególnie tych z kremem, tarty tak go nie przerażały, choć te w typie drożdżówek i te z francuskim ciastem szły na pierwszy atak. Miotały nim, zderzały go nagle ze świeżością morskiej bryzy, by potem zaatakować… czekoladą. Zdawał sobie sprawę z tego, że to była wojna.

I przegrywał ją.

Karmił się przecież miejscem, które dla wszystkich było pożądaniem – przeciwieństwem tego, czym się od zawsze opiekował. Chwilą słabości, której ulegali. Prostotą radości, chciwością zapomnienia.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)


Z cyklu przeczytane: „Hak” – powieść Jeffreya Deavera o owczarku… No tak, powinnam zaznaczyć, iż ów „owczarek”, to określenie człowieka, który strzeże ludzi. Który podporządkowuje swoje życie tym, których ma chronić. Zmieniając często stado, nie może się przywiązywać do członków… ale jednak jest przecież człowiekiem. Nie robotem wyzbytym z uczuć.

Nasz bohater otrzymuje kolejne zadanie, któe nazbyt dramatycznie wiąże się z przeszłością, która go ukształtowała. Z mentorem, który go ukształtował i tym, który zakończył jego życie. Wkraczamy w świat ochrony świadków, ale dość specyficznie. Ochorną należy otoczyć rodzinę: małżeństwo, dziecko i specyficzną ciotkę. Choć wyrok – pragnienie uzyskania informacji w jakikowliek sposób – wydano na mężczyznę, to jednak po jakimś czasie już nic nie wydaje się być tak jasne. Dodatkowo w całą sprawę wpieprza się polityka, a to oznacza niebezpieczeństwo. Nasz „owczarek” musi położyć na szali zarazem swoją karierę, tajemnicę, jak i z czasem życie.

Kto tak naprawdę jest celem, a kto tylko hakiem, który ma wyciągnąć z celu potrzebne wiadomości? Kto jest zbędny, ot do odstrzału, a kto jest wtyczką? Komu można zaufać? I dlaczego gry planszowe są takie ważne?

Na poły szpiegowska, lekko kryminalna i psychologiczna, wciągająca, choć miejscami zbyt przegadana… dobra powieść. Ponad 440 stron… pasji. Nade wszystko, jest to jak zwykle świetna robota autora, który zebrał materiały i odkrywa tajemnice, o jakich się nam nie śniło. Sensacyjna rozrywka.

Kolejna powieść, kórą połknęłam bardzo szybko, to „Judaszowe dziecko” – nie wiem, ale od początku ta historia skojarzyła mi się z opowieściami o Śpiącej Królewnie, Śnieżce i innych wszelakiej maści dzieweczkach, które zagubiły się w lesie i czekają na swojego wilka. W rzeczywistości opowieść o mordercy, sadyście porywającym i torturującym swoje ofiary – młode dziewczęta… nie może mieć happy endu, jeżeli jej drogę znaczą groby. I ta jej nie ma. Ale ma wspaniale skonstruowaną fabułę, bohaterów silnych, z przeszłością i wątki, których się nie spodziewamy.

To naprawdę swietny kryminał, ale i powieść psychologiczna z elementami paranormalnymi w tle. Coś, czego nie da się zapomnieć odkładając przeczytaną książkę na półkę.

Czekam na KSIĄŻKI. Oczekiwanie jest… jak głód. Ssący, bolesny czasem, wkurzający tak naprawdę. Niezmiennie męczący, motający oczekiwania i sny, najpierw nie pozwalający spać, a potem usypiający kołysząc na długo. Ale może przyjdą i mnie utulą, schowają. Oj pewnie, że zdaję sobie sprawę z tego, że chowam się za książkami! Ale świat beze mnie może se toczyć swoją kulkę. Ja jestem od chowania się i uciekania. Od niego – od świata. Niektórzy tak mają, niektórzy muszą…

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz