„Morze Wyspy było tylko sobą i Wiedźma Wrona za to je kochała, a ono ją, cóż chyba za inne rzeczy, nikt w to nie wnikał, a może woleli nie pytać? Co prawda na samym początku jedno próbowało przekonać drugie co do wielkości swego uczucia… na co Chowaniec Wiedźmy musiał donośnie zaprotestować rozdzielając ich na chwilę, ale od tego dnia, a może jeszcze wcześniej? Nie, chyba od tego dnia, gdy Wiedżma Wrona Pożarta wypiła większą część Morskiej Duszy, oni byli połączeni. Jakoś tak dziwacznie i dla wielu niesmacznie, słono.
Przez pewien czas Morze próbowało jednak zawładnąć Wiedźmą. Podtapiało ją, zakrywało falami, otumaniało kamieniami, przebiegle wybierając te mniej obtoczone, chropowate i boleśnie w nią uderzające… ale gdy tylko ukazywało swoją miłość zbyt bardzo, cóż, Wiedźma Wrona milkła i była jakaś taka nieruchawna. Nigdy nie zamierzało przestać, ale jednak ostatnio robiło to rzadziej, jakby wiedziało, że przecież ona i tak będzie przychodzić. Niczym wieloryb będzie się sama, nie przymuszana, turlać po kamieniach, bawić z falami, opijać wodą i zawsze można wcisnąć jej garść wodorostów w ten dziwny worek, który miała na sobie. Ot pamiątka. Bukiecik od zakochanego… nieszczęśliwie. Będzie i tak przecież tulić Morze i się z nim bawić. Będzie wcierać w siebie jego piaszczyste głębie i połykać płyny – choć jakkolwiek brzmi to naprawdę ohydnie, to jednak LuukMoon uważał to za całkiem normalne. Pławić w wodorostach, połykać glony i wpatrywać się w najbardziej skryte głębie… będzie to robić, ale nie zawsze.
Bo z Wiedźmy się nie da zrobić Mermejdki, a już z takiej?!
Never happen!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Świat bez turystów. No dobra, turyścizna w małej ilości oznacza bachanie się w Słimu, bez potrzeby zwracania uwagi na krzaczki, coby się przebrać – bo to wiadomo ludzie z Europy dupy niezwyczajni, lepiej ich nie straszyć – a i leżeć na kamieniach można niczym wielorybnica Wielce Ica.
Oj tak. Nawet jak Słimu przywali z jakiegośc mniej ukulanego falami głaza… to i tak fajnie jest. Wierząc w wodorostową odmładzającą moc się więc bacham. Turlam po dnie, pluskam. Tak mnie morze walne, tam utuli… ej!