„Pan Tealight tylko oddychał całą swoją szarą eminencją. Spoglądał na wirujące w powietrzu maciupeńkie kurzowe potworki i próbował przeczekać. Odnaleźć i staw i lotos i doczekać.
A Sklepik wrzał w sobie i poza sobą.
Niski, korpulentny facecik z wielkim notatnikiem i równie mikroskopijnym ołówkiem – w ramach równouprawnienia długości – notował i zadawał pytania. Dotykał i macał. Naruszał prywatności i swobody, idealność układów i profesjonalizm podziałów… Przychodził taki raz w roku i powodował popłochy, ruszenia, zwolnienia oraz ucieczki.
Przychodziło i sprawdzał! Liczył i wciąż skrobał na cierpliwych kartkach poznaczonych błękitnymi liniami. Pan Tealight raczej wyczuł, niż zobaczył, furkoczący papierowy samolocik z małą, uciętą główką zwaną Ojeblikiem, jako pilotem. Poprzednia próba zamachu się nie udała. Okazało się, iż nauczony doświadczeniem, Brodaty Kontroler Przedwiecznych dostosował swoje obuwie i chronił się przed pogryzieniem małymi, metalowymi płytkami. Samolocik wykonał piękną beczkę i… nie wcelował. Ojeblik potoczyła się i jęcząc schowała się za Zasłonką. Zasłonka zaś drżała. W końcu tutaj każdy ma swoje tajemnice. Trup papierowego samolocika starał się odczołgać jak najdalej od Kontrolera i schować pod Starą Ślepą Miotłą.
Nie zdążył.
– Ekhm, podobno macie tu jeszcze Wiedźmę? –
Pan Tealight uśmiechnął się w końcu całą swoją szarością i odetchnął. Czekał i czekał i teraz mógł w końcu przestać. Bo wraz z tymi słowami stało się TO… A TO należało tylko do Wiedźmy!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane i mam schizę – „Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć” Paolo Bacigalupi – powiem, że prawdę ktoś powiedział, iż dobrze, że facet choć ma takie nazwisko, z którego se jajca można robić, bo w pisaniu cholernie doskonały… zielonooki monster we mnie wrze, ale człowieczeństwo czytelnicze gigantycznego, monstrualnego doła łapie!
Książka jest potężna. Nie tylko dlatego, że ma ponad 700 stron, ale przede wszystkim potężna jest wizją. Tym świństwem, które robimy ze swojego życia. Bacigalupi opowiada o przyszłości. Okrutnej, pełnej sprzeczności, przerażajacej… i tak bliskiej, ot na wyciągnięcie leniwej ręki, której dawno już nie obsługuje mózg.
Tej przyszłości, którą przecież sami pierniczymy!
Jest… dosadny. A jednocześnie umie pisać!!! Potrafi wleźć do środka człowieka, zadać dziwne pytania, a potem i tak brócić go we wszelkie strony, by ten zwyczajnie zwątpił w to, co uznawał za słuszne…
Okropny to autor co zmusza do myślenia, czyż nie?