„Pan Tealight nie był może zachwycony, ale też właściwie nie miał wyboru. Wszystko zaczęło się od tego, że Pierwsza Gwiazdka, dotychczasowy symbol wigilijny, została brutalnie zwolniona z roboty. Co prawda w jej przypadku było to porządne łupnięcie, poprzedzone niewyrachownym zmieceniem z niebiańskiego firmamentu, ale kto by się czepiał szczegółów?
Za powód zwolnienia i zerwania niegdyś dozgonnego kontraktu, podano brak zainteresowania „targetu”… więc z rozpaczy Gwiazdka w target wycelowała i łupnęła. Niestety target nazbyt zapatrzony był w zwyczajność i owego „łupnięcia” nawet nie poczuł. Matka Tradycja załamała ręce, ale już dawno przestała wydawać głos. A i oczywiście Wigilijna Noc, teraz tłusta, napuszona dama, zawiadująca wszelkimi aromatami Świąt Zimowych była przekonana o swojej racji. Ludzie mieli zegary. Wigilie, co roku dziwniejsze, rozpoczynały się karnie co do zapisanej godziny. Nudnie ze śpiewem kurantów, zgrzytnięciem wahadeł, dzwonkiem mechanicznych maszyn… brzmieniem wściekłości nagromadzonej w ludziach.
Wigilijna Gwiazdka nie miała złudzeń i choć czuła się oszukana, od wieków zaglądała ludziom w okna, podglądała zmieniające się obrzędy, musiała rozejrzeć się za nowym Przeznaczeniem. To, że od tak dawna prowadziła badania nad wigilijną radością, obserwowała i notowała objawy radosnego oczekiwania, wigilijne ewolucje… od rozbuchanych radości starożytnych, po ugładzone spotkania, poprzez tajne zbory po gigantyczne bale. Wtedy była ważna. Ważna też gdy nadeszły czasy krwi i przemian… wtedy często była TYLKO ona. Potem pojawiła się Choinka, Zielona Iglistość, zastępując to, co niegdyś było tylko zielenią. Potem… to wtedy stała się jeszcze czymś. Twarzami za szybą, walką ze szronem pokrywajacym okna, magią iskrzenia. Po prostu świeciła.
Potem zaczęli o niej zapominać. Twarzy było mniej, choinki coraz strojniejsze i dziwaczniejsze; jej jasne światło nie pasowało do pstrokacizny. To wtedy zaczęła czuć się biedna, samotna i smutna. Przestała patrzeć na świat. Świat przestał się jej podobać i urażony postanowił przestać patrzeć na nią.
Upadła Wigilijna Gwiazdka nie mogła liczyć na bezpłatną opiekę psychiatryczną. Musiała poradzić sobie sama. Najpierw podpytała Panów Innych Świąt, ale nie chcieli jej. Oburzył ją absurd nie przyjęcia nawet do „Tańca z Gwiazdami”… tam podobno mieli nadmiar, byłaby tylko jedną z wielu! Wielu!
A przecież była JEDYNĄ!?
Pan Tealight uśmiechnął się i okrył Gwiazdkę abażurem w malinki. Pięknie wyglądała przy oknie, obok fotela… i choć nie potrzebował światła, była dla niego ważna.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Poczta na dziś, czyli superszybkałorpowa moc przesyłkowa i proszę… nagroda z konkursu zorganizowanego przez Syndykat Zbrodni w Bibliotece jest już u mnie!
Dziękuję!!!
I to aż dwie książki!!!