„- Ależ no zjedz nóżkę, popatrz jaka smakowita! –
Rzeczywiście zapach unoszący się znad kociołka nie był obrzydliwy, a powinien. Był bezczelnie nęcący, pełen warzyw, ziół i owej niewinności naiwnej i bogatej w ideały… mojej własnej. Problem w tym, że nie miałam ochoty na nóżkę. Nie miałabym też na skrzydełko, aczkolwiek aniołkiem raczej gulaszu nie doprawiono. A szkoda. Chyba ze skrzydlatą gadziną nie miałabym takich problemów.
Ale dzieci!!!
Ja się brzydzę dzieci, paranoicznie wprost!!!
– Każda wiedźma musi. No nie masz wyjścia… Ludzina wiedźmie moce wypomina, magię wspomaga i w dupsku się nie odkłada… -nęciła mnie Najstrasza.
Zachęcana… nadal byłam na nie. Z garnka wyskoczyła zgrabnie posztkowana w talarki marchewka i zaczęła krzyczeć.
Wtedy postanowiłam żyć i wiecie co, no chyba umarłam!!!”
(„Wiedźma z Wyspy” Chepcher Jones)
Miałam wspomnieć już o tym poprzednio, ale jakoś ostatnio się znowu zamotałam. Takoż mówię teraz, donośnie mówię Wam, o pewnym forum dla piszących i lubiących piszących – IDŹCIE, POZNAJCIE TFÓRCÓW!!!. Poznajcie tych co piszą i tych co chcą pomagać takim, którzy dopiero zaczynają. Kto w tym palce i pióra macza – o tym opowie Wam santee, ja dorzucę tylko, że MAJĄ KONKURS!!!
Oj i kartka z wakacji! Prosto z Chorwacji… od Agnieszka Lingas-Łoniewska.
Z serii książki przeczytane, dziś: „Próba kwiatów” Jay Lake opowieść nader niecodzienna… zaskakująco nietuzinkowa. Balansująca na granicy tego co obrzydliwe, skrajnie odrzucające i tego, co wzniosłe i piękne.
To raczej wymagająca pozycja. Wymagająca porzucenia teraźniejszości i codzienności. Wtopienia się w mury Nieprzemijającego Miasta, któremu grozi koniec. Definitywny upadek… chyba, że niektórzy porzucą wszystko. Oddadzą siebie w całości, a często i kawałkach… dla murów, domów, uliczek, kanałów, rynsztoków, rzeki, oraz tego co pod ziemią.
Tego, co jest pradawne. Silne i spragnione władzy. Stęsknione.
Cała historia, której głównymi bohaterami są formowane w skrzyniach karły, specyficzni mieszkańcy tego Miasta, pełni niespodzianek, ale też i ułomności, skupia się na obronie tego, co dla wielu najważniejsze. Miejsca, w którym się narodzili, wychowali, mieszkają. Miejsca, które widziało ich grzechy, zapamiętało na zawsze każdą ułomność… miejsca, które jest gotowe to wykorzystać. Pełnego sprzeczności, pogoni za przyjemnością, ale i poniżenia. Tutaj magia to niespodziewany atak. Moc to siła pieniądza. Ci bohaterowie nie są w stanie żyć gdzieś indziej. Nie mogą zwyczajnie się wyprowadzić. Wydaje im się, że znają Miasto, a jednak… nawet oni, nie są w stanie wyobrazić sobie cóż za niebezpieczeństwo na nich czyha. Jak bardzo przewrotna jest historia Nieprzemijającego.
Karły i Pełnowymiarowi – zwyczajni ludzie, niezwyczajni fizycznie, rozkochani w makabrze, stają teraz twarzą w twarz z własnymi grzechami, by ochronić dom.
Powieść szokuje, przeraża, a z drugiej strony pozwala się rozsmakować w sprzecznościach. Autor bawi się językiem, strukturą miejskości, jej bóstwami. Obnaża, ale i litościwie zdaje się czasem przymykać oko. Jest nietuzinkowa, mroczna. Próżno w niej szukać happy endu, bo nawet dobre zakończenie, wcale nie musi się takim okazać. Tak naprawdę tylko niepewność jest pewna. Mnie wciągnęła. I nie pozostawiła takiej samej. Czuje się obnażona. Jakby ktoś był w stanie wejrzeć w moją duszę… tylko czy ja ją mam. I jak to się stało, w końcu historia jest prosta… kilku bohaterów, decyzja, iż czas na zmiany, najeźdźcy za bramami i walka, która jednak niekoniecznie rozgrywa się tak, jak jesteście do tego przyzwyczajeni.
PS. W końcu dotarła wygrana przez Admina powieść „Dotyk ciemności”, więc jak ochłonę po „Królewskie psy. Morrigan”... wiadomo co będę czytać!
And Thank You so much for my little black cat – Bastet 😉 But I think She will be called „Namain”… – all because ABCrafts!