Osobowości Snów Wiedżmy Pożartej Przez Książki…

Oj pewno, tak właściwie to są nas trzy. Tak co najmniej – no co, nie żałuję sobie, a jak! Chociaż czasem to nie wiem. Jakoś liczenie nigdy nie było mocną stroną, nawet jeżeli chodzi o liczenie na siebie… dobra o to chodzi w szczególności.

Czy to przez te meteory, czy zakłócenia na ogólnie magicznych falach… mam dziwaczne sny. Znaczy i tak zwykle sny mam dziwaczne, ale teraz cholery robią soboie diabolicnzy Hyde Park i walą jak leżę. No bo raczej zasypiam tylko na leżąco. Podejrzewam, iż moja pozycja wględem snów je same mało obchodzi, bynajmniej…

Dziś sen był jak zwykle totalnie absurdalny, ale moze to przez Roberta?

Oglądaliście Roberta? No film o morderczej oponie – masakra 😉

Wrrrrrróć!!! SEN – mieszkałam na jakiejś dziwnej wyspie, cyplu, pierun wie czym o zmiennej strukturze gleby, podłoża, czy co tam było… a coby wleźć do domu musiałam wspinać się wysoko po dziwnej, glinianej rynnie. I za każdym razem cholerna rynna się zwężała, w końcu zobaczyłam, że spojono jej krawędzie jakimiś bolcami, więc patrzę do góry, a tam obcy facet: „Musisz mi zaufać, choć zabiłem, jak zaufasz, to skacz!”. Chwycił mnie za ręce, a ja skoczyłam. Nie rozumiem dlaczego, bo zaufania nie mam w sobie ni kszty. Nawet na wewnętrznej wyprzedaży! Potem biegałam boso po jakimś mieście, oglądałam kryształy i spoglądałam jak ten facet odpływa w siną dal, ku zachodowi słońca, niczym pierniczony kowboj ze starego westernu.

Ale wiecie – bez konia 😉 Tak teraz, podświadomie jakoś ten brak konia mnie wyraziście niepokoi?

Bynajmniej w momencie gdy oglądałam te kryształy – takie sobie wisiorki, co dziwne dyndające na nader owłosionej piersi (żeby nie było moje piersi nie mają włosów) – nagle słyszę pukanie. Obudziłam się, skręciłam nogę, dopadłam do drzwi, a tam sąsiadka, co to twierdzi, że czuje stopami jakieś dźwięki i wibracje. I chce sprawdzić, czy to tylko ona czuje, czy ja też.

Bo ona musi wejść i poczuć i się dowiedzieć czy ja też czuję…

Nie czułam. A podobno jestem nadczulna?

Nie wiem co o tym myśleć, ale wiem, że coś się wyjaśni… kilka dni temu miałam sen z wiadomością – „… wszystko się skończy/zmieni za 56 dni…” I co Wy na to? Bo ja się boję. Moje sny nie wydają się być wyłącznie mgnieniem uspienia, ową emanacją zwariowanego umysłu, składającego do kupy skomplikowaną, w moim wykonaniu nader,  codzienność…

Moje sny mają szalone osobowości, są opętaniem i permanentnym stanem wyższym, cholerną dokuczliwą rzeczywistością, która czasem przejmuje we władanie także dzień, i w dzioba się sprawdzają. Ale jak mam czekać na te dzisiejsze? Chyba tylko pod kołdrą w jakiejś szafie, ukryta na dnie krateru i otulona śnieżnym puchem, który ogrzany smoczym tchem stworzył cholernie nierealną bańkę.

A i z misiem i książkami – nie bądźmy tak dla mnie okrutni.”

(„Wiedźma Pożarta Przez Książki – autobiografia” Chepcher Jones)


Takie miewam właśnie sny i dziwne przebudzenia na Wyspie. Wcześniej też miałam, nie myślcie sobie, dziwactwo wrodzone, ale jednak nie aż tak… I wiem, że coś się miesza w świecie, co wiedzą wszyscy, ale też wiem, że zbyt wielu rzeczy nie wiem… A PRZEDE WSZYSTKIM ZNÓW JESTEM NA GŁODZIE, LISTONOSZ MNIE NIE ODWIEDZA, CHCE MI SIĘ KSIĄŻEK!!! Tyle cudnych nowości, miodzio zapowiedzi, a ja o suchym pysku!!!

SPONSORAAAAAAAAAAAAAA!!! tudzież wariata, co się na moje obrazy skusi 😉 Potrzebny od zaraz!!! Bo mi się termin przydatności kończy!!!

PS. Thank You Sarah 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz