„Spoglądanie na Komórkę nigdy nie było takie same. To znaczy może i samo spoglądanie jako czynność nie zmieniało się gwałtownie, aczkolwiek jeżeli chodzi o przedmiot zainteresowania spoglądającego… cóż, on zdawał się zmieniać przez cały czas. Właściwie był kwintesencją przeciwną do słowa „niezmienna”.
Komórka miała cichą nadzieję, tak cichą jak stąpanie myszy, czy skrzypnięcie jednej z obluzowanych malowniczo desek – że jest niepozorna. Niestety na marne. W rzeczywistości murowana, pomalowana na biało z czerwonym dachem i drzwiami, tak naprawdę była drewniana. A czasem słomiana w typie ziemianki. Tylko kopiec starych ziemniaków, który rezydował obok niej i dawno stworzył z bulw półpłynną formę życia, starał się nie zwracać na to uwagi.
Czasem tylko mlaskał z dezaprobatą.
Pan Tealight bardzo starał się nie gapić na Komórkę. I nie miało znaczenia, że zwyczajnie nie posiadał oczu. Znaczenie miało samo uczucie. A Komórka wzbudzała wiele uczuć. Czasem można się było pogubić. Nie do końca „właściciel” „Sklepiku z Niepotrzebnymi” – w końcu, czy można było być właścicielem takiego miejsca? starał się omijać Komórkę. Niestety czasem musiał otworzyć drzwi, a raczej wmówić sobie, że to on je otworzył… i, że powód by to zrobić był wystarczająco istotny dla takiej specyfiki dziwności… czyli Wnętrza Komórki.
Bo Wnętrze Komórki było jeszcze gorsze.”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Jestem na odwyku, listonosza nie widziałam od tygodnia… no pewnie, że jesem uzależniona, ale jakie to cudowne uzależnienie. Gdzie są moje książki!!! HELP!!! Hilfe, jelp? 😉
Czytam teraz „Drżenie”… i wiecie co, no niestety wciąga 😉 – znaczy się ta no… aktualizancja… przeczytałam 😉 Pewno, że romans i w ogóle, ale jakoś taki miły i z gatunku rozumnych!