„Nosz przecież Dioboły wywoła tym gwizdaniem po chacie…
Nosz Innąmać przygarnie onymi trelami!
Albo i coś gorszego, czy COŚ!
Bo widzicie… nieby zwykły to był gość, w średnim wieku, raczej z brzuszkiem, lubiący życie proste i nieskomplikowane, wszelako z siebie zadowolony, miły dla innych, tych znajomych i kompletnie nieznajomych… naprawdę nic z nim nie było źle. Może nie dla każdej do łóżka, ale po prostu ktoś, z kim można pogadać. Zwyczajnie i całkiem po prostu. Może i nawet się czegoś dowiesz?
Może…
Lubił ziwerzątka i nie bał się bronić słabszych przez bullistami, kochał opery mydlane, ale nie musiał oglądać wsystkich i pasjonować się każdym odcinkiem. Zwyczajnie, czasem wolał spacer, czasem kąpiel w zimnym morzu, a jeszcze innym czasem zwyczajnie przesypiał popołudnie, bo się objadł. Ale najpierw ugotował, no po prostu złoto w kuchni, znaczy mógł uczulać, ale wiecie…
Odczulać też…
I jeszcze…
Pachniał ładnie, dbał o siebie, miał gładko ogoloną twarz, ale czasem eksperytmentował z jaimiś bródkami, włoski zaś ostatnio mu skosili na Wikinga, wiecie, z takim kucykiem na czubeczku, niby Samuraj, ale z Innej Północy. Obecnie był wolny, a jak kochał, to tylko jedną, jedyną… i… i jeszcze…
Nie…
Idealny może i był, ale gwizdał pod dachem, a to znaczyło jedno.
Należy go odhaczyć!!!”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Z cyklu przeczytane: „Tir Alainn” tom 1 i 2 – … Anne Bishop. Lekkie moje guilty pleasure jeśli chodzi o niesamowitą serię Krwawych. „Efemera”, „Inni”… właściwie jest w czym prebierać. Zawse jednak jest magia, natura, kobiecość i męskość, subtelna nauka roumienia obydwu…
Szczególnie jeśli chodzi o cykl „Czarne kamienie”. W znaczeniu trylogii i jej kontynuacji, a potem… no właśnie… oni Inni. Ech! Coś w tym jest takiego, że napisze kilka zdań, i jakoś ju wiem wszystko i…
Z tą serią jest trochę inaczej.
Niestety lub stety.
Nie jest tak porywająca, nie wciąga aż tak, ale też ma coś w sobie. Oto świat magii, w którym znaleźć można wiele ścieżek, a przynajmniej znaleźć je można było do tej pory, bo to, co zachodzi w świecie śmiertelnych burzy swojski spokój i wszelakie przepychanki pośród fae…
Nadchodzą zmiany, lub po prostu zagłada.
Ścieżki znikają. Trzeba wybrać, ale co? Czy izolacja jest odpowiedzią, a może jednak… to one mityczne Filary nią są?
Może…
Jest więcej?
Oto opowieść o braku harmonii i o tym, w jaki sposób wszystko może zniknąć w ciągu chwili. Wszystko co było znajome… dziwnie taka na czasie ta trylogia, a przecież napisana została dwadzieścia lat temu… a jednak, metaforycznie spoglądając, zdaje się obecnie dotykać naszej teraźniejszości…
Czy ujrzymy tom trzeci?
Nie wiem… ale myślę, że warto. Bo dziwnie, jakoś tak te wydarzenia, szcególnie z drugiego tomu odpowiadają temu, co dzieje się dookoła. Dzieje się nam, kobietom. Zawsze się działo, a jednak… każdy mówi: mamy 2022, to przecież już nie ma tak, nie ma gorszych ludzi AKA kobiet, jest po równo jest…
Kłamstwa!
Te dwie pozycje, całość, to historia fae, magii, ale też niezrozumienia i rozłączenia tego, co winno być jednością: sił płci, natury, człowieka i natury… myśli i czynu. Jest w nich jakieś piękno, szczególnie w pierwszym jeszcze ucieczka, w drugim już tylko walka, albo też… odrobinka nadziei?
Warto.
Masło i cukier.
Cóż… masło u nas jest chyba tym, czym cukier w Polsce.
Okazuje się, że kosztujące naprawdę spore kwoty Lurpak, dostępny jest poza granicami Danii za ceny tak śmieszne, że opłacałoby się spakować i przywieźć kilka zgrzewek wynajętym vanem z lodówką. Naprawdę… jak się ludzie dowiedzieli, to dopiero wybuchła drama. I jak najbardziej ją rozumiem, bo jak jeszcze da się wyjaśnić sprzedaż poza granicami kraju dla zdobycia większego zysku, tak sprzedawanie za nasze grosze go gdzieś indziej, gdy tutaj ludzie zaczynają traktować masło jak wyraz bogactwa i pozycji społecznej… zdaje się to być dziwnym eksperymentem. Pokręconym i pobawionym człowieczeństwa, czy też…
Nie wiem…
Zwyczajnie, nie wiem już co mam myśleć bo znajoma podesłała mi tekst o cukrze polskim sprzedawanym na południu w takich samych relacjach cenowych. W Polsce niedostępny, tam właściwie zbędny?
O co chodzi?
I ile jeszcze ludzie wytrzymają?
Na razie to wciąż lato, chociaż raczej większość już wróciła do pracy, tylko ci bezdzietni się bawią… wysokie temperatury sprawiają, że i tak wszyscy mają jedzenie gdzieś… tudzież myślą o czymś innym… niskie temperatury nastające zaraz po nich mieszają w głowach, naprawdę można oszaleć…
Może dlatego…
Dlatego sąsiadom odbiło?
Sąsiedzi.
Może pamiętacie, ale udało nam się w 2019 kupić dom.
Byłoby szczęśliwie, gdyby nie mały fakt, a raczej wielki… żółta pleśń i inne przypadki… Przez ten cały czas wciąż opłakuję swoje książki, walić meble i inne tam, nawet moje obrazy, ale książki… Przez pół roku jakoś sąsiedzi byli względnie cicho, a potem się zaczęło. Przybyło psów i kur – co jest w tym miejscu mega dziwne – a teraz jeszcze przeszkadzają im nasze, czy też odziedziczone i zawsze tu będące likaki.
Że za wysokie i zasłaniają widok.
Ekhm, sorry, ale jak pani chciała widok, to się nie kupuje domu, który w planie ma jak byk, że działki dookoła zostaną zabudowane. I nie tnie się lilaków w suszę, gdy ledwo można oddychać!!! A już na pewno kurna do września ich nie będziem przycinać – co było w planach, bo oni nagle widoku nie mają…
I żeby nie było, wsio wymierzone, może i teraz podrosło o listek ponad narzuone lekko 2,3o, ale jednak… co wam natura? I nie, to nie jest tak, że im to pod oknem siedzi, bo pod oknem to nasza sąsiadka bardziej, ale widać oni jakoś na to morze dziwnie patrzą… więc przyleźli… ona i on. Rzuciła się ona wymachując papierkiem z przeszłości, że widoku zasłaniać nie można. Pojmuję papierek, zresztą, Chowaniec paranoicznie przejrzał je wszystkie jescze w 2019, ale chodzi bardziej o ton… wiecie, co to nie my, a wy tutaj przeszkadacie… i znowu się zastanawiam, czy tutaj nie było jakiejś większej spiny o ten dom… czy nie odmówiono komuś sprzedaży bo przecież… no szczerze… wydajemy na niego wszystko, nie wiem…
I tak… to takie duńskie.
I tak, dlatego tutaj nigdy ie wyzdrowieję… czy uciekać?
Ale przecież nigdzie nie będzie lepiej.