Pożarta Przez Książki, czyli wiedźma i morze…

„Usiadłam na piasku swoim ciężarem wpływając na kształt ziemi. Głaskając dłońmi kamyczki, myślałam o przeszłości, która je ukształtowała. Poddałam się sile fal napierających na brzeg i obmywających stopy. Moje serce powoli zmieniło rytm na ten zgodny z kolejnymi oddechami morza… Tak jest zwyczajnie łatwiej. Przytykając ucho do wielkiego kamienia wsłuchałam się teraz w bicie serca Wyspy. Było tam. Dziwnie mocne, ale i niewpene, jakby szukające słuchaczy, ale też lekko stremowane… Tak prawiecznie przedwieczne, ale nieśmiałe niczym płochliwy nowy osobnik w gromadzie starych wyjadaczy. Wyspa zapowiadała przemianę w momencie, gdy ja pragnęłam stabilizacji. Okrzepnięcia w, dla wielu raczej nader względnym, dobrobycie zabierającego oddech… widoku.

Tak niewiele trzeba do życia.

Wdech i wydech…

A potem wskoczyłam do wody. Tsunami, które wywołało moje wielorybie sadło, zalało inną wyspę.”

(„Słuchając Wyspy – nie słuchając ludzi” Chepcher Jones)

PS. Ogłoszenia parafialne, czyli z życia duńskiej poczty królewskiej 😉 Jedno jest pewne, nagabywanie i męczenie tych co to obiecali, gdzie się wygrało… przynosi efekty. Ale podejrzewam, że nie będą mnie już chcieli znać 😉 Przykominku uczy mnie pisać… A takie pewne DużeKa obiecało jedzonko książkowe 😉


PSS. Recenzja „Porta Coeli”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz