Pan Tealight i Ciałka Laleczek…

„Wysychające…

Rozsypujące się… niektóre jednak na nowo zpuszczające korzenie…

Śniły się jej.

Wołały ją. Gdzieś tam z onej przeszłości, pośród której jej życie wypełniał las, ścieżka, droga, autobus i szkoła, która siedziała gdzieś z daleka w tym wszystkim, jezioro i piasek, wszechobecny i jeszcze małe choineczki i maślaki między nimi… i jeszcze, te dziwne budynki, a raczej ich brak…

A raczej pustka wszelaka, która zdawała się wypełniać one nieistniejące właściwie w niej, wiecie, one szczeliny między książkami, bo przecież już wtedy była nimi, a one nią i jeszcze bardziej, ale lepiej się w to nie wtapiać za mocno, naprawdę lepiej nie, bo to brzmi głupkowato i czasem, z czasem, obrzydliwie nawet, czy jakoś tak… no naprawdę lepiej nie i tyle… lepiej…

Ale laleczki…

Bo wszystko to wydarzyło się po czasie, gdy to zabrano jej pluszowych przyjaciół, gdy miała mniej niż nic i nikogo to nie obchodziło, że potrzebowała czegoś więcej, niż wody i powietrza i na dodatek, wszystko się zmieniało, książki w niej były niespokojne i toczyły ze sobą bitwy krwawe i jeszcze…

Wszystko się zmieniało.

I miało być jeszcze inaczej, więc nie dziwota, że je powoływała do życia, one trawiaste laleczki, zazdrosna o ich korzeniowe, długie włosy, o oną wolnosć postrzegania siebie, a gdy tylko już był czas, by znowu udawać coś na kształ wciąż jeszcze dziecięcego człowieka, oddawała je ziemi, ale one nie chciały do niej wracać… nie z tymi warkoczykami, nie z nóżkami i rączkami, które im ofiarowało, z oczami i uszami, z imionami, które pobrzmiewały tak szeleszcząco w onych zapiaszczonych trawach… w onych lekko się rozpadających ciałkach…

Ale ona ich nie zauważała, onej potrzeby bycia w nich nie wyczuwała, a może nie chciała, za młoda, za bardzo zraniona…

I tworzyła je nowe.

I tworzyła…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Z cyklu przeczytane: „Wiara, miłość, śmierć” – … ech. Nie wiem… po prostu to wszystko było takie dziwnie przewidywalne i jakoś tak… ten ksiądz, ech… nie wiem, po prostu znowu ksiądz?

Jakoś tak, przy tych poprzednich wypada słabo.

Naprawdę.

No i te jego problemy domowe, jakoś tak, nie wiem, czy chodziło o pokazanie bardziej człowieka, pracy duchownego jako pewnej normalności, czy też… zwyczajnie ponownie wariata, który nosi koloratkę, czy co tam oni noszą. Wiecie, taki jestem niepokorny, ale bozia wszystkich kocha… to już było. Było za często. A scena początkowa, no błagam, kto nie myślał, że tak się to wszystko skończy? Naprawdę ktoś… ale, sama treść, ponownie ten koflikt ja reszta komendy, przyjaciel w żeńskiej postaci, no banał lekki, do tego cała reszta, ech… nie, nie mówię, że to nie może wciągnąć, może, ale dla mnie to wszystko jakie takie było za płytkie. Na pewno nie jestem zainteresowana kolejnymi opowieściami tego bohatera. Kolejnych śledztw i tak dalej.

Nie, on nie jest dla mnie.

Na pewno.

Jednak jeśli szukacie czegoś niegłupiego, ale lekko sztampowego, może i odmiennego, bo jednak wychowannym w jednej tradycji religijnej taka „duchowość” może się wydać aż nazbyt otwarta… I dlatego warto przejrzeć tego cienkusza, bo powieść jest naprawdę niewielka, ale może wciągnąć.

Loppemarked…

No właśnie…

Tak szczerze, jak nazwa wskazuje, zwykły pchli targ, ale w rzeczywistości, natykając się na taki znaczek po drodze, możecie trafić na skarby… nowe rzeczy, kogoś, kto się wyprowadza, zwykłą sprzedaż garażową…

Albo koszmarek.

Pierwsza wersja, no wiadomo, nigdy nie wiecie co będzie co, chyba że podpytacie miejscowych, to wam powiedzą może, że ci czy tamci, to napis ów mają od zawsze i śmieci tam są, a nie kurde coś użytkowego, no i że lepiej nie iść, bo zapach, a i właścicielka odstrasza… no chyba, że zatrzymacie się przy takim, gdzie wsio na stolikach wystawione zaraz przy ulicy.

Oj, pamiętajcie, by parkować bezpiecznie, bo w sezonie ludzi wariatów więcej. No bo wiadomo, w ogóle ludzi więcej…

Ale… natykacie się na one stoliki i co teraz, co jeśli nie odstraszą was, a jednak czegoś będziecie chcieli? Oj, no cóż, jeśli nie macie duńskiego numeru, to często możecie się posiłkować wyłącznie gotóweczką. Nie ma innej opcji, choć w niektórych miejscach widziałam, że nie chcą gotówki, wyłącznie ten dziwny numer, na który należy przetransportować kasę. Takie samo cudo FYI znajdziecie też w Szwecji i nie, nie da się tego połączyć…

Taka ta Skandynawia wspólnotowa, że ech…

Ale… numer, o którym mówię, to mobilpay, czyli zwykła płatność mobilna, eee masło maślane, no wiecie, jak paypal ino duńskie, cudne, lepsze i tak dalej… nie, nie żartuję, serio tak się tutaj myśli.

Co… dziwne? LOL

No ale…

Są też antiki…

He he he.

Ukochane miejsca niemieckich turystów. Tak się dowiedziałam. Szczerze… podobno przyjeżdżają tutaj nawet z przyczepkami, ale wiecie, teraz to trochę się zmieniło, no ale… zbyt wiele ale, jednakowosz, nie każdemu antyk antyk. Wiecie jak to jest. Najczęściej staroć to staroć, a tak właściwie, to jaka jest definicja antyku? Znaczy, oczywiście poza antykiem antykiem…

Kurde no!

„…potoczne określenie zabytkowego przedmiotu sztuki dawnej, mającego wartość zabytkową, historyczną, estetyczną lub materialną.” za Wikipedią. Hmmm, czyli tak naprawdę, to wiecie, jakoś tak wsio podchodzi, bo kto komu zabroni estetyczność, czy materialność w szczególności, dla własnych gaci z zeszłego tygodnia przypisać? Co nie? Kurde, mogłabym, czemu się tak źle wychowałam…

No i właściwie, to tutaj w ten sposób działa.

Ale, podejrzewam, że wprawne oko skrzynię z końca XVIII wieku wypatrzy. Ja kiedyś wypatrzyłam. Z duchem była…

Nie polecam.

To jak?

Lubicie używane, czy nie? I nie, nie mówię o gaciach, raczej o szafkach po czyjejś prababci, czy też… oooo… już wiem, kiedyś oglądaliśmy tutaj mieszkanie, a dokładniej domek i w środku na ścianie była wielka, czerwona plama. Tia, w tym odcieniu czerwieni i pokazywał nam to koleś od czyszczenia…

… więc… ekhm…

Wolę IKEAę. Ale jesli wy chcecie czegoś, to pamiętajcie, jak flaga dumnie powiewa na wietrze, albo nie powiewa, bo wiatr diabły wzięły dla siebie, cholernieki egoistyczne, to można włazić.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.