Pan Tealight i Kichavica…

Kichavica ogólnie mówiąc się zmieniła.

Ostatnio na przykład przestała kichać, kaszleć i kolekcjonować chusteczki higieniczne. Wywaliła wszelkie haftowane piździpiółki z przeszłości, w które dmuchali inni oraz ręczniki papierowe.

Te, wiecie, z owieczkami… w szczególności.

I zaczęła piec.

No po prostu wszystko… ciasteczka w dziwnych kształtach z posypką, polewką, bez niczego, z owocami, z dziwnymi ziarnami, bułeczki, ciacha większe, wszelkiego rodzaju miękkie pączkowate dziwactwa z makiem i pomarańczami i jeszcze i te takie dziwne, puste rzeczy, w które wpychała na siłę śmietanę albo krem, potem zabrała się za biszkopty, żółte ciasta, przekrawane, stawiane w piramidkę, polewane, wszelako zdobione, wiecie, tortowate takie…

No i oczywiście kruche i jeszcze te na wpół gotowane jakieś…

Pan Tealight nic nie mówił tylko jadł.

Szczególnie kokosanki i jeszcze kruche z dżemem i miodem, który dziwnie zastygnięty przybierał mroczne kształty, ale jednak… ciastko to ciastko, słodkie, słonawe, nawet takie wytrawne jakieś, z piwem, winem, wszelaką dziwną nalewką dodaną do masy, co to wcale nie popuszczała z procenta i jeszcze te dziwne roślinki w tych szpinakowych… serio podejrewał, że pochodziły z onej hodowli, którą prowadzili Mikołajowie ostatnio. Tam głęboko pod Białym Domostwem

A co tam… pomyślał, zalał koejną herbatę, odwrócił się starając nie patrzeć na bałagan i Wiedźmy z Pieca nie palące się do sprzątania, ale do jedzenia jak najbardziej… rzucił okruszki Królowi Nissenów, co to miał się ostatnio gorzej, bo żona mu uciekła z jakimś wyższym i po prostu…

Jadł dalej.

I myślał…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

No to jest wielka afera.

Serio…

Bo wiecie, wolność najświętsza, osobista, każdego Duńczyka jest naprawdę i to nader poważnie zagrożona, więc należy broń podnieść, tu akurat nie sprecyzowano jaką i skąd, i zabrać nią głos. Nie wiem na czym to ma polegać, czy każdy teraz pisze post do Królowej, czy coś? Może wystarczy do gazety, burmistrza, mera, innego tam polityka względnie widocznego…

Ale jest źle.

No więc… dobra, przyznaję, to wszystko jest po prostu popierdolone, nie oszukujmy się. Przedłużyli nam zamknięcie sklepów do lutego… kurde, połowy czy 20tego? Jakoś tak. Ale… poza tym nagle wszystkich jebło i stwierdzili, że w tych naszych warzywniako/marketach, jedynych możliwych do odwiedzenia obecnie, nie powinno być onych rzeczy, wiecie, not essencial. Tych takich ponad to, jak nie wiem, większe mydło czy jakiś garnek?

Albo gacie?

Bo przecież wszystko można kupić on line!!!

Tak, wszystko można kupić on line.

Dowóz, poczta, tutaj to koszmar. Lepiej jest z kurierami, ale i oni oczywiście załatwiają sobie one dwa dni i wywalają w wiadomości, że do Narnii do zawsze jest z opóźnieniem, bo nie mieszkamy w Kopenhadze ino na jakimś zadupiu, a tam jeszcze nie dociągnięto torów czy coś tam…

No więc…

Tak.

To jest wyspa.

Na morzu.

Morzu ono jest często wyboiste, wszelako buzujące i ogólnie mówiąc to mało bezpieczny akwen szczególnie teraz. Aczkolwiek śliczne to morzu, chociaż też bardzo zanieczyszczone. Ale, to już inna sprawa… my mamy problem taki, że potrzeba nam kabelka i nie możemy pójść do tego tam drewno/ogrodowego, bo mogą tam pójść ino pracownicy onego resortu, więc jeśli nie macie znajomego hydraulika czy coś, więc nic z tego nie będzie. Nie będzie kabelka, a jak gacie trzasną… kurde, będzie kiła i mogiła.

I syfilisy jakieś na pewno też.

I teraz…

Wyobraźcie to sobie tak…

Wyspa, miejsce gdie mało jest ludzi, duży sklep… spokojnie można wpuścić ino kilka osób i tyle. I wilk syty i owca wkurwiona może, ale wciąż ma na sobie wełnę. I plecie… no więc nadal nie mamy kabelka bo choć na kabelek człeka stać, to na przesyłkę już nie!!! Absurd tutaj zaczyna gonić absurd.

W końcu chcą karać ludzi kwarantanną, bo wiecie…

A może nie?

Dotąd u nas wsio było dobrowolne, ale ma już nie być!!!

Zaraz, nadal jest ino do Szwecji nie wolno, bo już nas nie lubią… smutno mi!!! Ale, jak to się roziwnie i czy nagle znikną z półek w Kvickli gacie, poinformuję was o tym. Gacie czy jakieś inne, wiecie, co to tak naprawdę znaczy essential? Potrzebne… no naprawdę? Dla każdego coś innego!!!

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.