„Ktokolwiek byłby w stanie dostrzec coś przez okienko Sklepiku z Niepotrzebnymi, na pewno padłby ze zdziwienia i spowodował problemy natury egzystencjonalnej tych, którzy żyli pod parapetem. Może nawet przyczyniłby się do zawału pewnego bardzo małego serduszka, albo zgniótłby rozglądającą się, odciętą główkę? No niedajcie Bogini coby kwiatki pogniótł!!!
Na szczęście nikogo takiego nie było, a odcięta główka, która wiaodmo serduszka nie miała, no przynajmniej tam gdzie większość większości bytów… cicho wirowała u stóp siedzącego Pana Tealighta. Siedzącego i słuchającego. Trochę może niecierpliwie, z dziwnym grymasem na twarzy, ale słuchającego… starego, pustego Krzesła.
Może ów wydumany podglądacz, postać kompletnie fikcyjna, nobo któż by się odważył? zdziwiłby się na widok całej tej sytuacji? Może pomyślałby, iż z powodu równoległej dziwności tego miejsca osoba na krześle jest zwyczajnie mała lub niewidzialna? Albo też zwyczajnie zaklęta, tudzież widoczna tylko dla wybrańców? Może myślałby jeszcze o innych sprawach, oddalając się wyraźnie panicznym krokiem, jak na przykład co będzie na obiad, tudzież czy zostawił po sobie opuszczoną deskę w toalecie?
Cóż, świat jest skomplikowany i każdy ma własne problemy.
Krzesło też je miało. Bo Krzesło było zakochane i to najwyraźniej nader nieszczęśliwie…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
PS. Recenzja „Bajki dla niektórych dorosłych”.
Poważnie się zastanawiam nad postępowaniem Julemanda… dostałam wczoraj list… no tak wczoraj dostałam list od Mikołaja. Jak to mówią lepiej późno niż wcale, co nie? 😉 na szczęście to nie jego lista życzeń pod choinkę 😉