„Stał tam…
No przecież stał przez tyle lat!!!
No przecież pamiętał go!!!
Zniknął.
Jak mógł? Jak śmiał, jak… dlaczego zmienił świat, dlaczego przestał być stałością, a może… może jednak ktoś go porwał, zabrał, wyrzucił, co gorsza, no i łka teraz gdzieś, w porywacza bagażniku, może już w częściach, może…
Pan Tealight znalazł zalaną łzami Wiedźmę Wronę Pożartą na schodku najniższym Białego Domostwa i rozejrzał się dookoła. Wolał sprawdzić, czy nikt nie widzi w braku jego oczu, w wyrazie jego szarości onego zrezygnowania, które nie winno być odczuwalne przez Przedwiecznych.
Bo przecież… to wszystko co się działo, tego było już za wiele. Było już aż ponad wszelką miarę, było… i nie ubywało.
I nie, wcale nie udało mu się ukryć onego wrażenia swej osoby… wprost przeiwnie, ono wrażenie, zwątpienie, odbiło się echem od ścian, okien, drzwi, dachów, płotów i drzew. Od tafli bajorka, strumienia i morza. Od przechodzącego człowieka i przejeżdżającego samochodu, oraz od dzwonka rowerowego, który nagle zmatowiał… dotąd radośnie srebrzysty, jakby… zamilkł.
Brzmiał, ale już… nie tak.
A przecież to był tylko dziecięcy, różowy rowerek…”
(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)
Właściwie z okien widzimy rzekę… i to mnie martwi.
To, że widzimy rzekę znaczy, iż znowu powycinali drzewa. I tak, wiem, możliwe, że część po prostu od wiatru padła, ale jednak nikt nie sadzi na ich miejsce nowych. Co gorsza, stwierdzili, że są lepsi od względnej natury i wypirzyli drzewa dookoła stawu, by ułożyć tam miejsce na grille i inne cyrki.
I nie ma już żabek i pałek, choć te może się odrodzą.
Ale piękne, kwitnące drzewa już nie.
Wytłumaczcie mnie, co za jełopy wycinają drzewa, dzięki którym woda wciąż w bajorku była, a żabie trele mogły się uskuteczniać? No serio! Teraz przyjdzie susza i będzie po ptakach, znaczy skrzeku, znaczy i po jednym i po drugim.
Wkurwia mnie ta degradacja przyrody na Wyspie, która ostatnio przyjęła koszmarny obraz. obleśny obraz… wrócę tutaj do tego, co zrobili w Gudhjem, na onym pięknym skwerku, gdzie dotąd było tak wiosną kolorowo i latem, tak czarownie i pięknie… wiecie, po drugiej stronie muzeum, gdzie przystanek jest.
No to teraz tam ino to gówno betonowe i nic poza tym.
Podobno mają jakoś tak nawiązać do pociągów dalej, no wiecie, kiedyś były tu pociągi, muzeum było stacją, więc… widać lecą dalej z tematem. Kuźwa, ale w czasach, gdy ludzie mają problem z oddychaniem usuwać takie cudowności krzakowe. I nie, nie kupuję tego, że chcą przywrócić stary czar, bo bez urazy, ale… uwielbiam ciuchcie, mam do nich sentyment, w ogóle do pociągów, poza ich toaletami… ale jednak…
… serio, kogo to kuźwa interesuje?
Szczerze?
I tak wszyscy do Jobolandu jeżdżą, a nie, przecież on się inaczej nazywa teraz.
Ale…
Po pierwsze spóźnione Tillykke w kierunku naszej Pięknej i niesamowitej Władczyni!!! Królowa skończyła kolejny rok swego życia i nadal zachwyca postawą, pomysłowośćią, inteligencją, kreatywnością… bo jakbyście nie wiedzieli ona nie tylko kocha archeologię i historię starożytną, ale też maluje, tworzy scenografie i kostiumy do sztuk wszelakich projektuje!!!
Dlatego tak super zawsze wygląda.
Nie założy czegoś, czego nie lubi.
Jest niesamowita!!!
Jest ikoną i nie chcę myśleć, co będzie kiedyś tam… mam nadzieję, że będzie żyła wiecznie i tyle. Innej myśli nie mam!!!
No ale, w związku z tym całym cyrkiem, nie, nie rozumiem dlaczego nazywa się to kwarantanną… no kurna no, definicja się kłania. Kwarantanna to objęcie zamknięciem, izolacją osoby zarażonej, podejrzanej itp. A nie kuźwa, że cały świat nagle jest na rąbanej kwarantannie!!! No ale… wsio oczywiście wciąż się toczy, lecz na Wyspie nie tylko dzieci chodzą do szkół, oczywiście te małe, wiecie, co to je nazywam dziecięcą krucjatą, do szkoły chodzą. Mają jednak zachować odległość, więc intrygująco wymyślcie sobie kółeczko, każdy stoi 2 metry od siebie i w środku od nich oddalona o dwa metry nauczycielka… albo nauczyciel, no jak kto co ma… i teraz…
Hmmm?
Jak niby to ma działać?
Na krzycząco?
A co z przedszkolami, jak powiecie dzieciom, że mają się nie zbliżać? Pewno, można się tak pobawić, ale krótko, no i… pomieszczenia. Szkoły nie są okrągłe!!! Przedszkola to u nas często tylko przydomowe ogródki, więc jak to?
A na spacer jak pójdą?
Każde dziecko dwa metry, to będzie kurna długi spacer… znaczy długi kurde od pierwszego dziecka do ostatniego.
Ale… widać, że wszyscy zazdroszczą Szwecji, że wiecie, nie upada im ekonomika aż tak na łeb i szyję i zadki jednocześnie. I niektórzy próbują coś kombinować, ale kłóci się to z poprzednimi założeniami, więc, więc jest serio bardzo dziwacznie. Ale to BARDZO dziwacznie.
Już nie wiesz co robić.