Klątwa Kupowych Nosków i Czerwony Kapturek…

Kupowe Noski istnieją. To klątwa ekologicznej uprawy kupowych roślin na Wyspie. To magiczny, wszechobecny, wsioprzenikający smród, odbierający wspomnienia, niszczący wszelką aktywność. Rzygorodny. Ostry, docierający do samego wnętrza, jestestwa i… zasmradzający wszystko. No cóż, każdy ma swoje problemy, co nie? Moja Wyspa ma Klątwę Kupowych Nosków. Gdy wiatr ma nieść bryzę, ucieka i chowa się za statkami i latarniami. Nie chce wchodzić na Wyspę. Boi się. Ostatnio nazbyt często… no wali kupą jak cholera!!! Co zrobić, by Wiatr nabrał odwagi? By deszcz jednakowoż zlał wszystko i ochrzcił Wyspę!!! Zmył Klątwę Kupowych!!!

Amen?

Co by zrobił taki Czerwony Kapturekn z Kupowymi Noskami? No wiecie ta mała dziwka dręcząca milusiego wilczka? Zwodziła biednego futrzaka na pokuszenie. A tutaj macha kapturkiem, tutaj znowu łakociami z koszyczka czy butelczyną…

– Choć wilczku na kocyk, no chodź, nie bój się. Milutki wilczek… –

Ech, jak każdy facet, no nabrał się nasz czworonożny amant. Nabrał się na ów dziewczęcy urok – choć wielu twierdzi, że był wspomagany, a Kapturek dawno była po „best before”. Podobno nawet co nieco se poprawiła. Kto ją tam wie. Łaziła po chaszczach, dostęp miała do różnych kryjówek. Może dlatego tak to się skończyło? Bynajmniej co do wilczka, no zakochał się. Jak głupi, durny – nie pierwszy i nieostatni – zwyczajnie zapatrzył się w te oczęta okolone rzęsami – soczewki zmieniające barwę i podkręcone zalotką, doczepiane rzęsy – na te usteczka różane – wypełnienie kwasem i makijaż permanentny. Na te krągłośvi – no tutaj sobie zwyczajnie rozpustnica nie żałowała. Babcia tylko obgryzione skórki dostawała od kromeczek. Dlatego tak wychudła… No i gdy Kapturek zaczęła błagać wilczka, mówić, że ta stara Kostuszka – tak Babcię zwano – strasznie ją męczy, wyzyskuje… no wiadomo, że wilczek poszedł na całość. Zżarł Babcię. I od razu zrozumiał. Bo zjedzenie Babci wcale nie zniszcyzło jej ducha, a duchowi nader spodobało się w ciele wilczka. W szczególności ogon i cztery łapy! A gdy tak Babcia zrozumiała co się stało, pogadała z Wilczkiem, który jak się okazało Boryś miał na imię, to skapowała się, że Wnusia sucz niemyta. Bo Kapturek na wodzie oszczędzała. nasłuchała się w telewizorni, że tak aktorki robią i myła się ino w rosie i deszczówce, a że padało ino nocą… cóż, to się pudrowała.

Bynajmniej… cała sprawa się nie wydała. Oj nie. Babcia i Boryś postanowili zrobić wrednej czerwonoodzianej suprajsa. I zeswatali ją z cuchnącym, obleśnym Leśniczym. Paskudnym, zawszonym osobnikiem z wielkim wrzodem na duspku, który podglądał Kapturka od wielu lat – dlatego wiadomo, że to stara raszpla już była. Początkowo duet w ciele wilka miał obiekcje. Długo pozwalali Kapturkowi wierzyć, że wygrała. Ale poparła ich cała wioska Pod Lasem. W końcu Leśniczy był wybawicielem, musieli się młodzi (wątpliwie młodzi!!!) pobrać i płodzić – oby z daleka od wioski, w Lesie.

Nikt nie wnikał czy rozpłatał czy nie. Babcia zniknęła i tyle. Kapturek z wilka wylazł… szybka operacja sprawiła, że wilczek odszedł z młodszym wyrazem pyska. A Kapturek została żoną… i miała przesrane. Bo okazało się, że jej mąż jest… aniołem. W 50 %, w 35% utopcem, a po reszcie wodną nimfą, nissenem, trollem i pajęczakiem.

Ale to inna historia.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

PS. Suprajsy… Dostałam zarębiste kartki od Izy z samego Skotlalandu 🙂 Co prada miały byc kilty 😉 ale… podobno niedostępne. Kurcze!!!

a znaczek był dziwny

Dobra druga kartka… mrał!!!

Dziękuję strasznie. To naprawdę cudowna sprawa takie kartki… pewnie jadły haggis 😉 albo choć leżały obok?

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

1 odpowiedź na Klątwa Kupowych Nosków i Czerwony Kapturek…

  1. Pingback: Matrasie i koniec świata. | Miś Śnież

Dodaj komentarz