Pan Tealight i Jeździec Przedpokalipsy…

„Widzicie, a był i taki…

… niby ci główni byli najważniejsi, a przynajmniej i im i ludzinie wszelakiej tak się zdawało, bo to wiecie, taki ciekawy numerek, no i opisy, łatwiej zapamiętać, a zresztą i Zwiastun i Sprzątacz… no co w nich ciekawego.

Ale jednak niektórzy wiedzieli o tym, który przybywał Przed i tym, który zaglądał Po… i oddawali im cześć.

Nie byli zakonem, ni nawet nie określali się jako zgromadzenie, ale wiedzieli kim są, po co się narodzili, no i dlaczego wciąż ich coś świerzbi między łopatkami. Strasznie też ciągnęło ich ku sztuce rzeźbienia w kości, zbieraniu śmieci, wirusologii oraz ostrym przedmiotom. No i… mieli długie włosy.

Wiecie… nie zawsze własne, ale je nosili…

Niekoniecznie na głowie… dlatego tak trudno było ich odróżnić od tych, wiecie, którzy pozostawali w onym słodkim zaprzeczeniu…

Słodkie zaprzeczenie na pewno było lepsze od tych ich obrzędów. No serio, jak zaprosili Wiedźmę Wronę Pożartą, to w pewnym momencie tak się opluła ze śmiechu, że aż Pan Tealight musiał udawać, że chora jest, uczulona, no i że ona piana buchająca jej z nosa to ino ta herbatka, którą podali, a którą przecież wylała na ziemię. Bo bez urazy, ale nie przyjmuje się naparów wątpliwych od nieznajomych.

Serio.

Szczególnie jeśli jeden coś dodaje do kociołka z flaszki z czaszkami…”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

No dobra.

Folkemødeta nie będzie, Christiansø zamknięte…

Zimno i wieje.

To tak w skrócie. Żeby nie było, tak, oczywiście, że możemy wyjść na plażę czy do lasu, ale, pamiętajcie, że Wyspa to miejsce czysto turystyczne. Od dawna już nie rybackie, to zresztą też było przecież odwołane. No i ryb łowić nie wolno przecież, bo ekologia i takie tam, wciąż nie wiedzą, czy jeść foki, czy nie…

Jak tak dalej pójdzie, to pewno i to trzeba będzie uregulować, bo przecież… bo przecież w pewnym sensie, w pewnym sensie, to jakoś takoś, wszystko… jakoś takoś ciche jest i puste. I jeszcze… dziwnie w końu znajome i wiecie co, ludziom się podoba. W końcu po to tutaj mieszkamy, wielu tutaj dlatego zostało inni się przenieśli, a ostatni rok i całe te naloty Turyścizny naprawdę rozjechały wielu psyche, więc…

… więc problem jest taki, że ludziom się to podoba.

Tak, mają dość strachu i choroby, ale odosobnienie wielu się podoba… i jeszcze więksa ilość ucieszyła się z braku właśnie onego folkowego święta. I tutaj pies pogrzebany. A tak. Bo nagle się Burmistrzyni odezwała, chociaż wiecie, no sorry, ale jakoś pouczać ludzi w dobie zarazy, serio, i to tych grzecznych wszelako… no więc wyzwała nas w słowach nie do końca przyjemnych o tym, że odpychamy od Wyspy tych, co tu mają sommerhusy, że Turyścizna musi wrócić blah blah blah…

To, że ludzie pracują z domów, inni znowu siedzą w nich, zachowują odstęp i tak dalej i tak dalej… coś, za co byli już wychwalani, choć święci nie są, bez urazy, ale… teraz nagle są nieprzyjaźni? Bo nie chcą zarażonych na paske?

Bo kurna wielce się oni teraz obrazili i tak dalej…

No więc dobra, nie, większość ludzi nie chce. Dlaczego? Ponieważ nam zabrania się podróżować. No dobra, grzecznie odradza, ale przyjemne toto nie jest. Wszyscy wiedzą, że to zawsze gigantyczne ryzyko. A przynieść to tutaj, na Wyspę pełną ludzi starszych i słabych… to już zwyczajne ludobójstwo.

No i super…

Nagle się okazuje, że Królowa odradzająca podróżowanie na święta i tak dalej, to jakaś pomyłka? Serio? Listonosz rzuca moje paczki i ucieka, trzymamm je w kwarantannie, a potem… dopiero otwieram. Spokojnie. Pogoda jest taka, że można. Że można żyć, wyjść do ogródka i nawet na spacer…

Można.

Ale wyobraźcie sobie teraz mnogość ludzizny z daleka przybywającą tutaj. Przecież oni nie będą siedzieli w tych swoich chatkach, nie. Będą łazić i rozsiewać cokolwiek ze sobą przywloką. Nie ma innej opcji, więc po kiego my w ogóle robimy to wszystko? Po co? Jeśli nagle się okazuje, iż przez to jesteśmy NIEMILI?!!!

Wiadomo, że Winni jest na wylocie.

Ludzie pamiętają jakie cyrki odstawiała na Facebooku po tym, jak jej wszyscy nie lizali po piętach i nie wszyscy na nią głosowali. Pamiętają jak się obraziła, jak ścięła drzewo, jak wyzwała nas od idiotów i ignorantów… pamiętają. Jej odezwa, którą możecie znaleźć w internecie przetłumaczoną na angielski, jest…

Sprzeczna?

Bo kurna jeśli się nie ruszać, to nie ruszać!!!

Wszyscy.

A nie, że nagle zwali się na Wyspę tona ludzi. I co, zakupy, spacery, szał ciał i uprzęży? No dobra, niektóre miejsca są otwarte, maksymalnie 2 osoby w środku… myślicie, że naprawdę będą tego przestrzegać? Nie… bo przecież będą na jebanym urlopie, wakacjach!!! Będą mieli to gdzieś.

I tyle.

Nie wiem… ale Wyspa bez Turyścizny jest taka normalna.

I wszystkim się podoba. Tylko poczty chcą i normalności życiowej jakiejś… nie oszukujmy się, turystyczność w dzisiejszych czasach to raczej brutalna, bezwzględna i wredna siła. I tak, są wyjątki.

Ale ich niewiele.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.