Pan Tealight i Koniec Pieśni…

„Ona była końcem.

Nie refrenem, nie wstępem, niczym, co nie jest oczekiwane. Znaczy jest, ale ona była onym ZASKAKUJĄCYM Końcem Pieśni. Wiecie, co to pozostawiał w milczeniu tych najbardziej gadatliwych, co zaskakiwał niezaskoczonych i doprawdy kulturalnie wzmacniał w każdym poczucie samoświadomości.

Wiecie…

Końcem.

Ale jednak też i końcem… może i upragnionym dla jednych, nazbyt wzruszonych, łkających, niemogących oddychać, a może i jednak wkurzającym dla tych, co to oczekiwali czegoś innego. A tutaj… niczego już nie będzie. Żadnej części kolejnej, żadnego nawet wznowienia z nowym twórcą, czy też wiecie, chociażby i jakiejś parodii, a może i jednak czegoś więcej…

… wyjaśnienia?

Koniec Pieśni była staruszką kruchą, odzianą w srebrzystą pajęczynkę, ale żadnego zboczenia, nic z tych rzeczy, nic nie było widać… po prostu ono odzienie było też czymś… niedokończonym. Podobnie jej włosy, rysy twarzy, oczy lekko mlecznobiałe. Uszy lekko wydłużone, zdobione cekinami, oczywiście odpadającymi, gdy tylko się poruszyła i znikającymi gdzieś w powietrzu niczym nuty…

… zagubione.

I nie umiała śpiewać.”

(„Sklepik z Niepotrzebnymi” Chepcher Jones)

Policja.

No więc…

… widzicie, u nas policja – politi – ma takie białe autka. Wiecie, by lepiej widzieć, czy coś? A może by nie być widzianym, no ale… Jeden gość, 18 lat to w końcu tak niewiele, ale i wiele, więc gość, pomylił sobie takowe autko. No pojazd niekosmiczny z taksówką. Żeby nie było nie jechałam jeszcze nigdy ni jednym ni drugim, więc sorry, nie wiem jaka różnica. Poza napisami, oczywiście… no ale… młody sobie wiecie, drzwi otworzył, usiadł i… tak się zastanawiam kiedy tak naprawdę to do niego dotarło?

No wiecie…

Wzruszająca prawda. LOL

Ale, nie oceniamy, każdemu się może zdarzyć. Ekhm, no dobra, mi nie, ja raczej polazłabym z buta, ale wiecie, tym takim bardziej zasobnym. Hihihi!!! Ciekawe ile czasu by mi zajęło takie łażenie w ciemności. Tak sobie teraz myślę, bo przecież u nas jest ciemno tak serio, na maksa!

Tak, że widać nic.

Naprawdę… poza oną ciemnością i może jakimiś kształtami na niebie czy morzu… oczywiście, że zależy to od księżyca, ale poza tym, czarność. Ciemność. Dziwny coś poruszające się przy drodze. Te wszelakie kształty i cienie nieistniejące, a jednak dziwnie jesteś ich świadomy. I te dziwne dźwięki… tak głośne, donośne, a potem się okazuje, że to ino mały ptaszek.

Ale czy zawsze możesz być tego pewny?

Przy każdym takim dźwięku?

Nie… w końcu i u nas są zboczeńcy i u nas są wszelacy popaprańcy i pomieszani ludzie. No naprawdę. Szczególnie teraz, jak wciąż wieje. Wiecie, gdybyście przegapili, to nadal kurna wieje!!! Ja już nie wiem jakie oni mają baterie, ale może jak wianiem ktoś se prąd robi, to wiecie, może se wiać do woli.

Perpetum mobile!!!

No ale…

Jak wieje, to człek się nieczęsto śmieje.

No i wiecie, tak iść jeszcze jak wieje, jak czasem i popada, jak ona ciemność człeka tak otula… i nagle światła samochodu, po prostu ze strachu można się… pokupciać się. Naprawdę. Bo człek w pewnym momencie się przyzwyczaja i ta ciemność staje się coraz bardziej jakaś taka znajoma, przyjazna i see through.

Nagle widzisz wielkiego jelenia po prawej.

I gigantycznego Mikołaja po lewej.

I naprawdę, uwierzcie, żadne nie jest jakąś wizją z przyszłości, przeszłości, czy też efektem zażytych emulsji, dymków czy jednakowoż płynów. Albo ciał stałych mniej lub bardziej. Wiecie, co komu. Bo ten po prawej, to jest całkowicie prawdziwy i czeka na swoje sarny. I tak naprawdę pewno całkowicie go nie obchodzisz i kompletnie nie ma na ciebie chrapki, azaliż woli stada nie pokazywać twojej, i tak ślepej, postaci… a ten po lewje. No wyględnie też prawdziwy ino, że dmuchany.

Albo co gorsza taki, co wciąż dmucha…

Dmuchają w niego, by żył!

Oto i metafora życia jest.

Albo jesteś tym po prawej albo tym po lewej. Albo sam decydujesz czy cię dmuchną, albo gadasz ino wtedy, jak w tobie dziurkę zrobią. A dmuchają jak im się podoba. Albo cię wcześniej, już w listopadzie wystawią, albo wiecie, zapomną i dopiero zaraz przed Wigilią, bo to w końcu był prezent od teściowej. A potem się okazuje, że teściowa jednak nie przyjedzie, a na dodatek przysłała trochę kasy, to stoisz tak do marca jak jakiś dziwny… no obraz nieszczęścia.

Choć na ulotce pisali, że zabawka dmuchana i świateczna.

Takie życie.

I to jeszcze w ciemności, co zaczyna się teraz w okolicach 16tej… by trwać do siódmej rano. No bo przecież… chyba, że jednak mroczny dzień jest, to nie odróżnisz rana od nocy i wiesz, że tylko łóżko to zrozumie.

Ale mu nie pozwalasz…

A potem sny dziwne masz.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.